30 lipca, dzie? 8.
Noce w rapidach s? bardzo mi?e - mi?ciutkie, bardzo wygodne siedzenia mo?na dodatkowo roz?o?y? i wygodnie spa?. Pocz?tkowo, ze wzgl?du na dwójk? wspó?pasa?erów ustalili?my, ?e nie zdejmujemy butów, w ko?cu jednak z?amali?my si? i podzielili?my si? z pa?stwem górskimi zapachami. Kobieta ostentacyjnie otworzy?a okno, co? tam jeszcze powiedzia?a i wszyscy poszli spa?. Do Braszowa poci?g przyjecha? godzin? wcze?niej, ni? twierdzi?a kobieta w informacji, opuszczali?my go wi?c w panice, w ostatnim momencie... no i zostawi?em w nim moj? map? Rumunii.
Mieli?my za sob? tylko trzy godziny snu, a to nie za wiele, zdecydowali?my si? wi?c pojecha? do Sighishoary, podobno najpi?kniejszego miasta Siedmiogrodu, i dospa? noc w personalu, a wieczorem wróci? do Braszowa.
W Sighishoarze najpierw zrobili?my zakupy i pod cerkwi? Trójcy ?w. zjedli?my ?niadanie, a nast?pnie przeszli?my przez drewniany mostek do centrum i zabrali?my si? za zwiedzanie miasta. Samo miasteczko, najlepiej zachowane ze wszystkich siedmiu miast Siedmiogrodu, jest naprawd? pi?kne, tyle ?e my trafili?my tam o poranku po trzydniowym festiwalu piwnym, a w mie?cie ustawione by?y tylko 4 toi-toi... W powietrzu wsz?dzie unosi? si? zapach moczu, dooko?a wala?y si? sterty ?mieci, a na trawnikach budzi?y si? w?a?nie ostatnie ofiary festiwalu...
Troch? pow?óczyli?my si? po mie?cie, wspi?li?my si? urokliwymi, drewnianymi, zadaszonymi schodami do starego ko?cio?a i na stary cmentarz, zobaczyli?my dom, w którym urodzi? si? Vlad Tepes, czyli Drakula... Odkryli?my, ?e pi?kna wie?a zegarowa jest zamkni?ta... i wyszed?szy z pl?taniny w?skich uliczek usiedli?my przy piwie silva.
Wpadli?my jeszcze na obiad na cascaval pane (sma?ony panierowany ser, zupe?nie inny ni? u naszych po?udniowych s?siadów) i udali?my si? na poci?g jad?cy z powrotem do Braszowa. Poci?g by? oczywi?cie osobowy i 90 km dziel?ce nas od Braszowa mia? pokona? w 2,5 godziny... Sko?czy?o si? na ponad czterech...
W Braszowie zdecydowali?my si? na nocleg w hostelu Transilvania - w ko?cu fajnie po tygodniu wzi?? prysznic i przepra? sobie rzeczy, do tego w ?rodku mi?dzynarodowe towarzystwo i, poza grzybem na ?cianach, fajny klimat. Wyskoczyli?my jeszcze taksówk? (za pó? dolara) do centrum, pochodzili?my sobie po pi?knej starówce i wrócili?my do hostelu, by po raz pierwszy od d?ugiego czasu porz?dnie si? wyspa?.
31 lipca, dzie? 9.
Kiedy rano si? obudzili?my, naszych dziwnych wspó?lokatorów Szwedów ju? nie by?o, zwin?li?my si? wi?c czym pr?dzej i poszli?my na Bartolomeu Gara szuka? busa do Sinaia, czyli rumu?skiego Zakopanego. Okaza?o si? jednak, ?e ?adne busy do Sinaia stamt?d nie odje?d?aj?, wzi?li?my wi?c taksówk? na g?ówny dworzec (znów za pó? dolara) i kontynuowali?my poszukiwania tam. Okaza?o si?, ?e busy odje?d?aj? co pó? godziny, skoczyli?my wi?c na ohydn? pizz? i ustawili?my si? w miejscu, gdzie mia? podjecha? nasz transport. Stali?my tak w okropnym skwarze przez ponad pó?torej godziny i nic... Zacz?li?my si? wi?c rozgl?da? za poci?giem; w kolejce do kasy pozna?em Mel, Angielk?, która zreszt? mieszka?a przez rok w Krakowie - kiedy doszli?my do kasy, okaza?o si? jednak, ?e nie ma ju? biletów, a kolejny poci?g jedzie dopiero o 15. To strasznie pó?no, bo zamierzali?my w Sinaia wjecha? kolejk? linow? na Cotu 2000 i stamt?d przej?? przez wi?ksz? cz??? Bucegów do Omula, najwy?szego szczytu tego pasma (2505 m).