Czasem trzeba z ?ycia znikn??, ?eby ?y?
Czasem siebie w g??b przenikn??, ?eby ?y?...
Ta piosenka braci Golców akurat by?a na czasie latem 2004 roku, kiedy wyruszy?em samotnie na swoim rowerze z zamiarem poznania dwóch krajów, do których od jakiego? czasu mnie ci?gn??o. Po wizycie na wschodzie Polski trzy lata wcze?niej, wiedzia?em, ?e najodpowiedniejszym sposobem b?dzie wsi??? na rower. Pojecha?em wi?c, wbrew niezbyt przychylnym opiniom o tych krajach, powtarzanym przez wszystkich - wszystkich, którzy tam nie byli. Teraz, gdy pisz? te s?owa, mog? powiedzie?, ?e ja ju? tam by?em. Wiem te?, ?e by?o warto!
22.7 Przemy?l - Pidhirci 152 km
Wyruszy?em z Jeleniej Góry poci?giem i po 12-godzinnej je?dzie, lekko wymi?ty i niewyspany, rano by?em w Przemy?lu. Na granicy w Medyce by? lekki cyrk, bo z przej?cia drogowego kazano uda? si? na cz??? dla pieszych. Tam z kolei si? zdziwili, mówi?c ?e powinienem jecha? tam gdzie samochody. Zosta?em jednak z pieszymi, których by? istny t?um, a wszyscy musieli przej?? przez ma?y budyneczek z jedynymi w?skimi drzwiami. Ci??ko by?o z moim ob?adowanym rowerem, ale poza tym cudów nie by?o. Wypisuje si? tylko jak?? absurdaln? "kart? imigracyjn?", któr? trzeba zachowa? przy wyje?dzie z Ukrainy (zabrali mi j? potem na granicy ukrai?sko-rumu?skiej). Po drugiej strony granicy dzika gromada samochodów i pieszych. Cieszy?em si?, ?e nie b?d? musia? t?dy wraca?.
Za granic? powita?y mnie g?si, drewniane domki, babule?ki w chustach na g?owie i fatalna droga ??- nudna, ruchliwa i podziurawiona droga do Lwowa. Na szcz??cie w Mo?ciskach zjecha?em z tej trasy i by?o ju? lepiej. Mija?em kolejne dawne polskie miasta, takie jak Sambor czy Drohobycz, senne i nie ró?ni?ce si? zbytnio od tych po polskiej stronie. W Drohobyczu zatrzyma?em si?, ?eby zobaczy? dwie przepi?kne drewniane cerkwie, ?w. Jura (XV-XVI w.) i cerkiew pw. Podwy?szenia ?w. Krzy?a (XVI w.). Niestety, by?y pozamykane i cho? powinny by? niesamowitymi atrakcjami turystycznymi, sta?y zaniedbane za zamkni?tymi na k?ódk? ogrodzeniami. Do takiego widoku musia?em si? jednak przyzwyczai?.
Drohobycz kojarzy si? przewa?nie z Bruno Schulzem i jego "Sklepami cynamonowymi". To tu Schulz si? urodzi? i zgin??. Nale?a? do miejscowej, bardzo licznej przed II wojn? ?wiatow? spo?eczno?ci ?ydowskiej, po której nie pozosta? praktycznie ?aden ?lad. Monumentalna Wielka Synagoga wprawdzie stoi, ale jest kompletnie zdewastowana.
Wieczorem dotar?em do wioski Pidhirci, gdzie roz?o?y?em namiot w obej?ciu ?yczliwych gospodarzy. Dziadek d?ugo ze mn? rozmawia? i o dziwo mogli?my si? bez problemów dogada? - on po ukrai?sku, ja po "s?owia?sko-rosyjsku". J?zyk ukrai?ski dla Polaka jest bardzo przyjazny i ?atwo mo?na go zrozumie?. A rozmawia? trzeba cz?sto, bo oznakowania dróg s? praktycznie ?adne, co rusz trzeba si? zatrzymywa? i pyta? o w?a?ciwy kierunek.
Dosta?em wrz?tek, wypi?em torebkow? lur? z pieczarek, komary wypi?y troch? ze mnie i tak zako?czy? si? dzie?.
23.7 Pidhirci - Iwano-Frankiwsk 115 km
Pogodny ranek zacz?? si? od przepysznej, pomara?czowej wr?cz jajecznicy zrobionej przez babule?k?. Na drog? dosta?em jeszcze zawini?te w gazet? trzy gotowane jaja i pogna?em przez Daszaw? i ?urawno w kierunku doliny Dniestru. Pogna?em to mo?e nienajlepsze s?owo, bo zacz??o si? piekie?ko. Wjecha?em na takie drogi, ?e mia?em wra?enie, ?e jad? korytem wyschni?tej rzeki. Nawierzchnia sk?ada?a si? z otoczaków, wy?owionych zapewne z p?yn?cego obok Dniestru. Sama rzeka by?a jednak wybawieniem - co jaki? czas wchodzi?em ca?y do ch?odnej wody, a potem s?o?ce i wiatr mnie suszy?y. Mimo fatalnych dróg i "roztrz?sienia", mog?em podziwia? prawdziw? ukrai?sk? wie? - babcie w gumiakach, z grabiami i obowi?zkow? chust? na g?owie, dziadków w gumofilcach i czapeczce, ?aweczki przed p?otem przy drodze, sk?d mo?na obserwowa?, kto jedzie czy idzie, dzieciaki jad?ce po dwóch-trzech na jednym rowerze, na "Ukrainie" oczywi?cie! Warto te? by?o si? telepa? po tych dziurach, ?eby zobaczy? sklepik, w którym sprzedawczyni liczy?a no pot??nym drewnianym liczydle, sprzedawa?a napój z butelki plastikowej na szklanki, a waga sklepowa przypomina?a wag? do wa?enia ?wi? czy innego inwentarza ?ywego. Kocham to! Wracaj?c jeszcze do dróg, ciekawe jest jednak to, ?e po tych kamienistych trasach bez problemów i to z zawrotn? pr?dko?ci? przeje?d?aj? autobusy, wzbijaj?c tumany kurzu. Same autobusy to te? atrakcja - przy niektórych nasze dawne "ogórki" wygl?da?yby ca?kiem nowocze?nie...