Nast?pnego ranka idziemy do hotelu Ghion, a stamt?d wyruszamy na wycieczk? po jeziorze. Najpierw p?yniemy do ?róde? Nilu (czyli miejsca na jeziorze gdzie wida? pr?d wodny, zmieniaj?cy si? potem w rzek? b?d?c? pocz?tkiem Nilu B??kitnego), potem ogl?damy rybaków i hipopotamy (z oddali wygl?daj?, jak k?ody). Odwiedzamy trzy monastyry (wst?p do ka?dego 15 birrów) - Beta Maryan, Kebran Gabriel (wst?p tylko dla m??czyzn) i do?? nowy monastyr ?e?ski. W pierwszym z nich widzimy ró?ne przedmioty, które nale?a?y do kró?a Yohannesa IV - ubranie, krzy? i klucze. Mnisi oprowadzaj? nas po monastyrach i pokazuj? skarby z muzeów - staro?ytne krzy?e, korony i Biblie spisane jeszcze w j?zyku Gez (staroetiopskim). W drodze powrotnej rozmawiamy z naszym towarzyszem podró?y - okazuje si? by? Etiopczykiem, by?ym ambasadorem przy UE, zaanga?owanym w spraw? odzyskania przed kilku laty s?ynnego krzy?a z Lalibeli (skradzionego i wywiezionego z kraju).
Po powrocie i odpoczynku chcemy znowu doj?? do pa?acu Haille Selassie i znowu nam si? nie udaje. Spotykamy po drodze kilku m?odych Etiopczyków, zaczynamy z nimi rozmawia?. Pokazuj? nam nabo?e?stwo w ko?ciele (?piewy, nauka), a potem zabieraj? do najlepszego w mie?cie tej baru (czyt. tad?), gdzie wyrabia si? i pije tad? - tradycyjny napój alkoholowy na miodzie. Wn?trze jest bardzo prymitywne, to w?a?ciwie mieszkanie kobiety wyrabiaj?cej ten napój. Jednak sam alkohol jest ca?kiem dobry, ?agodny i s?odki, podawany w pojemnikach o kszta?cie menzurki. Kupujemy troch? czatu (same li?cie - 10 birrów za torebk?). Wieczorem idziemy do John Pub, podobno najlepszego lokalu w mie?cie. S? tam jednak prawie same prostytutki. W innych miejscach (o nazwach w stylu Shooting Star) jest tylko gorzej. Mijamy kilka domów publicznych - pod jednym faceci stoj? w kolejce, pod innym parkuje samochód z literkami UN.
29.10.2001 jedziemy do Tis Isat (co oznacza "grzmi?c? wod?") - miejsca wodospadów na Nilu. Na poranny autobus rzuca si? straszny t?um. Za 3,60 birra jedziemy przez godzin? do wioski. Tam w informacji od mi?ej pani z ma?pk? dostajemy broszurk? (jedyny taki mój przypadek w Etiopii), p?acimy 15 birrów za wst?p. Idziemy przez kana? odwadniaj?cy do wej?cia. Stra?nicy sprawdzaj?cy bilety s? do?? natr?tni, ale potem widoki s? niesamowite. Przechodzimy przez most z XVII wieku zbudowany przez portugalskiego in?yniera (spoiwem by?y jajka) i dochodzimy do wodospadów - najpierw ma?ego, a potem tego w?a?ciwego. S?o?ce padaj?ce na krople wody tworzy niesamowit? t?cz?. Przechodzimy w bród przez strumie?, by wreszcie podej?? blisko wodospadu i wykapa? si? w naturalnym "prysznicu" z kropel wody. Od stale towarzysz?cych nam dzieciaków kupujemy "calabashe", czyli wysuszone tykwy, przeznaczone do przechowywania sfermentowanego mleka z krwi? (miejscowego napoju) za 5-7 birrów. Jeszcze szybki przemarsz równin?, przep?yni?cie ?ódk? (10 birrów, chcieli wi?cej, ale zna?em cen? od pani z informacji) i jeste?my w wiosce. Dla naszego samozwa?czego i ma?oletniego przewodnika 5 birrów to za ma?o (chce 10 birrów), wi?c dochodzi do ma?ej scysji. Ogólnie wioska nie sprawia zbyt mi?ego wra?enia.
Wracamy autobusem, który na ko?cu si? psuje... Kupujemy bilety na autobus do Gonderu po 20 birrów. Jemy w restauracji Hot Canape (mi?so wo?owe w kanapeczkach) i dobr?, nie kwa?n? ind?er?. Wczoraj zaprosili nas do siebie nasi "znajomi". Nie chce si? nam korzysta? z ich zaproszenia, ale przychodz? do hotelu i w ko?cu idziemy do domu jednego z nich na ceremoni? parzenia kawy. Siostra naszego "znajomego" pra?y specjalne ziarna kawy, uciera je w mo?dzierzu, a inne ziarna (pochodz?ce z okolic Gonderu) pali. Napój jest ?wietny i wcale nie taki mocny, jak si? obawiali?my. Pijemy trzy fili?anki - zgodnie z tradycj?. Mieszkanie jest bardzo ubogie, to w?a?ciwie jedna, prosta izba. Mieszkaj? sami (matka nie ?yje, ojciec jest niezdolny do pracy), on zarabia na budowie pó? dolara dziennie, ona prowadzi dom, za wynajem p?ac? 50 birrów dziennie. Kupujemy im troch? jedzenia, bardzo im wspó?czujemy. Jednak maja w stosunku do nas ró?ne oczekiwania, których nie mo?emy spe?ni? (np. o?eni? si? z dziewczyn?, podarowa? im aparat fotograficzny). Jest mi g?upio, gdy porównam kwoty wydane na rozrywk? w Addis z sytuacja tutaj.