Ju? od jakiego? czasu chcia?em zobaczy? Ukrain?. Planowa?em nawet tygodniowy wyjazd w czasie d?ugiego weekendu w maju 2002 roku. Jednak nic z tego nie wysz?o. Korzystaj?c z dodatkowego dnia wolnego, postanowi?em zobaczy? chocia? Lwów. W ciep?y sierpniowy czwartek, 22.08.2002, o godzinie 22.00 wsiadam do autobusu rejsowego Warszawa - Lwów. Mia?em ju? wcze?niej wykupiony bilet za 76,50 z?. Dworzec PKS Warszawa Stadion o tej porze raczej nie wygl?da zach?caj?co, ale wszystko posz?o g?adko.
Trafi?em akurat na kurs obs?ugiwany przez Ukrai?ców i autobus marki Ikarus. By? on wype?niony jedynie w po?owie (jecha? z Warszawy Zachodniej), ale prawie ka?dy pasa?er zajmowa?, ze swoimi pakunkami, dwa miejsca. Ledwo znalaz?em miejsce i próbuj? zasn??. Niestety, po kilku godzinach jazdy z silnika zaczyna lecie? rozgrzane powietrze (...). Postój zdecydowanie poprawia sprawno?? pojazdu i mog? spa? prawie do samej granicy (znowu zaczyna lecie? rozgrzane powietrze). Po dojechaniu do przej?cia musz? ui?ci? z?odziejsk? "op?at? ekologiczn?" (1,5 z?). Pan pobieraj?cy pieni?dze jest niezbyt mi?y i wymieniamy kilka "uwag". Ca?a odprawa jest d?ugotrwa?a i wymaga wysiadania po stronie ukrai?skiej. Trwa to wszystko oko?o 2 godzin, potem jedziemy jeszcze kawa?ek i oko?o 7.00 jestem na miejscu.
Wysiadam przy gmachu Opery. Id? do hotelu "Lviv". Nie ma jednak miejsc, mam zg?osi? si? oko?o po?udnia. Postanawiam pochodzi? po mie?cie. Niedaleko katedry zauwa?am ogródek, a w nim maszynk? "Nescafe" i postanawiam napi? si? kawy. Urz?dzenie chyba jednak nie dzia?a, bo pani proponuje mi "wariennoju". Jakie? jest moje zdziwienie, gdy pani gotuje wod? grza?k? w... s?oiku! Po wypiciu kawy chodz? troch? po bardzo ?adnej starówce, a potem id? na ?niadanie do McDonalda (o dziwo, otwierany dopiero o 8.00). Zestaw kosztuje 9,99 hr, a kawa 2,20. Wcze?niej wymieniam w kantorze pieni?dze po kursie 1USD=5,18hr. Widz? jeszcze, ?e kurs z?otówki to 1PLN=1,25hr.