Na lotnisku w Addis Abebie okazuje si?, ?e obiecane wizy nie czekaj? na nas i dostaniemy je dopiero nast?pnego dnia w Immigration Office (nikt nie wie za ile - raz mówi? 20$, a raz 65$). Oddajemy paszporty - w zamian dostajemy kartoniki z nazwiskami. Wymieniamy pieni?dze (kurs 1$=8,53 birra, prowizja 1 birr). Dowiadujemy si?, ?e poni?ej 500$ w gotówce nie potrzeba deklaracji walutowych. Przed dworcem lotniczym bierzemy (po krótkich negocjacjach) taksówk? do centrum za 20 birrów. Jedziemy do hotelu Tropical (znalezionego w przewodniku Lonely Planet), ale uznajemy jego ceny za wygórowane w stosunku do niskiego standardu (50 birrów pokój z ?azienk?, 25 bez). Szukamy innego hotelu - oczywi?cie znajduje si? mnóstwo "pomocników". Gdy idziemy na Piazza i na chwil? przystaj? na chodniku ko?o budynku wojskowego - stra?nik przep?dza mnie...
Ostatecznie przy pomocy kilku ch?opców znajdujemy Park Hotel, gdzie wynajmujemy dwójk? ze wspóln? ?azienk? z zimn? wod? (45 birrów za pokój; pokój z ciep?a wod? i ?azienk? - 45 birrów od osoby). Oczywi?cie nasi pomocnicy (ciemni, jak noc, pochodz? znad granicy z Sudanem) za swoj? pomoc chc? pieni?dzy. A wcze?niej zapewniali nas o swojej bezinteresowno?ci - sp?awiamy ich. Wieczorem wychodzimy na miasto. W jednej z tanich jad?odajni przy stadionie jemy ind?er? (bardzo kwa?ny placek o konsystencji g?bki od materaca) z mi?sem. Ca?y posi?ek kosztuje nas 7 birrów + 2 birry za coca-col?. Poznajemy nocne ?ycie stolicy Etiopii - miasto nie sprawia najlepszego wra?enia, mnóstwo hotelików-domów publicznych i prostytutek. Po k?pieli w zimnej wodzi idziemy spa?.
Nast?pny dzie? zaczynamy od wizyty w Immigration. Nie jest to takie proste - u stra?nika przy wej?ciu trzeba pokaza? plecaki i zostawi? aparaty fotograficzne. W zamian dostaje si? niewielk? tekturk?. Okazuje si?, ?e nasze paszporty jeszcze nie dotar?y z lotniska - mamy przyj?? po po?udniu. Idziemy co? zje?? - pizza kosztuje 14 birrów. Rozmowa do Polski (minimum 3 minuty) to wydatek 72 birrów, list 1,90, a kartka 2 birry. Rezerwujemy bilet lotniczy Aksum - Lalibella. W budynku telekomunikacji jest jedno stanowisko z dost?pem do Internetu za jedyne 0,75 birra za minut? (dzia?a mo?e nie za szybko, ale da si? wytrzyma?). Wracamy do naszych ulubionych urz?dników w Immigration. Po odwiedzeniu kilku pokoi, wyt?umaczeniu dlaczego nie mamy wizy i wniesieniu op?aty (poni?ej 20 $) mo?emy ju? jutro po po?udniu odebra? wiz?. Jeszcze jeden dzie? siedzenia w Addis...
Kolacj? jemy w taniej knajpce przy dworcu autobusowym (befsztyk za 10 birrów). Postanawiamy wieczór sp?dzi? w restauracji Al-Mendi (wed?ug Lonely Planet: Mendi), gdzie mo?na ?u? czat (popularn? i legaln? tutaj ro?lin? o dzia?aniu lekko narkotycznym). Po pewnych poszukiwaniach odnajdujemy j?. Porcja czatu kosztuje 30 birrów, mo?na naby? te? 1/2 i 1/3 porcji. W oddzielnym pokoiku, urz?dzonym na sposób arabski, z dywanami na pod?odze, s? ju? go?cie - piosenkarz z D?ibutti (Jimmy) i Senegalczyk pracuj?cy w Arabii Saudyjskiej (to w?a?nie Arabowie s? tu g?ównymi go??mi). Zaczynamy ?u? - li?cie ro?liny trzyma si? w buzi i po?yka sok. Dzia?anie jest do?? ?agodne i dopiero po d?u?szym czasie pojawiaj? si? pewne objawy. Stajemy si? coraz bardziej rozmowni - prowadzimy dyskusje o wszystkim - od sytuacji w Senegalu do biurokracji w Etiopii. W pewnym momencie przychodz? do nas dziewczyny - Etiopka, Erytrejka i Somalijka. S? przepi?kne, ale zdajemy sobie spraw?, jaki jest ich zawód. Co chwila która? z dziewczyn na jaki? czas znika, bo pojawi? si? klient. Oko?o pó?nocy, po kilku godzinach ?ucia czas na nast?pny etap naszej rozrywkowej eskapady. P?acimy (oko?o 60 birrów od osoby za czat, pokój i picie) i idziemy do pubu na (tanie) piwo i ta?ce. Bawimy si? ?wietnie, a? do momentu, gdy panienki zaczynaj? wspomina? o pojechaniu do hotelu itd... Gdy odmawiamy, w ich pi?knych ustach pojawia si? magiczne s?owo "money". Dajemy im w ko?cu po 50 birrów - w sumie du?o forsy, jak na miejscowe zwyczaje, ale i zabawa by?a przednia. Senagalczyk z jedn? z dziewczyn jedzie do swojego hotelu.