Nocleg mamy w Nakuru, droga tam wiedzie pomi?dzy jeziorami. Mieszkamy w ma?ym, ale do?? przyjemnym hoteliku za miastem, tu? przy g?ównej drodze. Za 300 KSH wypior? moje rzeczy. Po ca?kiem dobrej kolacji idziemy do baru przy hoteliku i przy piwie rozmawiamy z naszym przewodnikiem (kierowc?). Ca?kiem fajnie opowiada o zwierz?tach, ?yciu w Kenii, ró?nych przygodach na safari. Szwedzi mówi?, ?e przed kolacja wyszli na ma?y spacer i przyczepi? si? do nich jaki? pijany cz?owiek i szed? do hotelu. Obs?uga wezwa?a policj?, która zjawi?a si? b?yskawicznie, a potem pilnowa?a hotelu.
21.11.2001 wstajemy rano, jemy ?niadanie (obs?uga stawia nam koszyczek na napiwki, ale nic im nie dajemy) i jedziemy do Parku Narodowego Nakuru. Park jest ogrodzony, bilety to karty magnetyczne, a stra?nicy maj? ich czytniki - pe?na cywilizacja. Przyroda w ?rodku jest niesamowita. Brzegi jeziora Nakuru s? ró?owe od flamingów, jest tam tak?e mnóstwo innego ptactwa - pelikany, kaczki. Na otaczaj?cych jezioro terenach widzimy bawo?y, antylopy (inne ni? te w Masai Mara), a przede wszystkim - bia?e nosoro?ce, przechadzaj?ce si? majestatycznie. Przejazd przez park trwa jakie? 3 godziny, po drodze ?apiemy gum?, a potem roz??cza si? nam przewód od pompy paliwowej.
Po wyjechaniu z parku od??cza si? od nas Francuzka - kierowca wsadza j? do taksówki do Nairobi. Znowu zostajemy we trójk? - jedziemy do Samburu. Przecinamy równik (jest stosowna tablica), jedziemy przez naj?y?niejsze obszary Kenii, z licznymi plantacjami kawy i herbaty. Ca?kiem dobra asfaltowa droga powoli wspina si? na wzgórze, sk?d rozci?gaj? si? przepi?kne widoki - opuszczamy dolin? ryftow?. Zatrzymujemy si? na chwil? w Nyahururu, gdzie podziwiamy wodospad Thomsona (mnóstwo sprzedawców pami?tek, dwoje ludzi w strojach czarowników za op?at? pozuje do zdj?? za 150 KSH). Stamt?d jedziemy skrótem (bardzo wyboistym) do Nanyuki, gdzie zatrzymujemy si? na obiad (mo?emy sobie wybra? dowolne danie, ja bior? ca?kiem dobry stek z frytkami). Na stacji benzynowej kierowca naprawia opony przedziurawione w Nakuru, a potem robimy drobne zakupy w supermarkecie. Jedziemy do Isiolo. Zaraz za tym miastem jest posterunek policji (nasz kierowca si? tam rejestruje), a za nim ko?czy si? asfalt i zaczyna bardzo wyboista droga do Marsabitu. Po drodze widzimy ludzi w tradycyjnych strojach, a zw?aszcza kobiety z mnóstwem naszyjników albo d?wigaj?ce ró?ne pakunki na g?owie (np. butelk? wody). Przy drodze jest sprzedawany w?giel drzewny.
Docieramy do parku Samburu. Krajobraz jest tutaj inny, ni? w Masai Mara, bardziej górzysty. Na pocz?tku wydaje si?, ?e zwierzyny jest tutaj niedu?o, ale wkrótce widzimy oryksy, gerenuki (antylopy o d?ugich szyjach, zwane tez antylopami - ?yrafami), s?onie (w tym bardzo ma?e s?oniki oraz walk? s?oni), zebry Grevego (pod?u?ne paski, a nie poprzeczne, jak u "normalnych" zebr), odmian? ?yrafy o innych "c?tkach". Znowu przebijamy opon?, ale dzi?ki temu mo?emy do?? d?ugo przygl?da? si? s?oniom (niektóre z nich chodz? w "obro?ach" - naukowcy prowadz? badania ich zachowa?). Tutejsze s?onie maj? inny odcie? skóry, to wynik "k?pieli" w miejscowym, czerwonym piasku.