Oko?o 9:30 wyruszamy na safari - najpierw do Masai Mara. Oprócz mnie jedzie tylko para Szwedów i kierowca (zarazem przewodnik) Sammy. Nasz samochód to Land Cruiser. Po krótkiej wizycie w supermarkecie jedziemy przez ubogie, slumsowate przedmie?cia Nairobi. Tankujemy paliwo (benzyna normalna ma cen? poni?ej 50 KSH/litr). Pierwszy przystanek to punkt widokowy z niesamowitym widokiem na dolin? ryftow? i natr?tnymi sprzedawcami pami?tek (np. kamienne zwierz?tka po 250 KSH). Zatrzymujemy si? na lunch w Narok - stolicy Masajów. Kierowca zamawia dla nas ry? z mi?sem. Napoje ka?dy zmawia sam, ja na przyk?ad ca?kiem dobre piwo (inne ni? "os?awiony" Tusker) za 80 KSH.
W miasteczku trwa akurat targ i jest mnóstwo Masajów, w tradycyjnych strojach, z ogolonymi g?owami pomalowanymi na czerwono. Po wyjechaniu z miasteczka jedziemy przez ich kraj. Widzimy zarówno du?e stada byd?a, jak i dzikie zwierz?ta - ?yrafy, zebry, antylopy. Przy bramie wjazdowej do Masai Mara Naional Reserve wita nas t?um kobiet sprzedaj?cych ró?ne pami?tki. Po parku je?dzimy g?ównie drogami polnymi. Czasami zje?d?amy z nich, cho? to nielegalne. Widzimy liczne zebry i antylopy, a tak?e dwie lwice jedz?ce upolowan? wcze?niej zebr? (wydaje si?, ?e najsmaczniejsze s? dla nich oczy i uszy zwierz?cia). Mo?emy te? obserwowa? par? lwów i s?onie - wpierw kilka m?skich osobników, a potem ca?e stado z ma?ymi s?onikami.
Po dniu pe?nym wra?e? jedziemy do obozu. ?pimy w namiotach. S? proste toalety i prysznic (rano ma by? nawet ciep?a woda po rozpaleni ognia pod kot?em). Kolacja jest ca?kiem dobra - makaron z mi?sem, kartofle, chleb i arbuz na deser. Piwo kosztuje 100 KSH. Po jedzeniu rozmawiam sobie z innymi turystami. S? tutaj na przyk?ad 2 dziewczyny 1 m??czyzna z organizacji "Lekarze bez granic", pracuj?cy w po?udniowym Sudanie. Dostajemy karteczk? z propozycja uczestnictwa w ta?cach ludowych Masajów za 300 KSH. Nie ma jednak ch?tnych. Potem siedzimy jeszcze przy ognisku. ?pi? ca?kiem dobrze.
Pobudka jest o 6:10 a ?niadanie o 6:30 (tosty i kie?baski - to chyba tutejszy sta?y element ?niadania). Wyruszamy w drog? - podgl?damy kochaj?ce si? lwy, tropimy geparda (skutecznie!), ogl?damy stada bawo?ów, antylop i zebr, ptaki sekretarze, s?py, troch? ?yraf, kilka stad s?oni. Doje?d?amy do rzeki Mara. Stra?nik parkowy prowadzi nas do miejsca, gdzie s? hipopotamy i krokodyle (dajemy mu za to 3x100 KSH). Jedziemy przez teren bagnisty. Nasz kierowca i przewodnik zauwa?a z du?ej odleg?o?ci leoparda - podje?d?amy do drzewa, gdzie ?pi ten kot. Przeje?d?amy mostem nad rzek?, tu? ko?o miejsca s?ynnych przepraw stad gnu podczas ich w?drówek. Ostatnia w?drówka by?a w pa?dzierniku, wi?c na brzegach bielej? jeszcze ko?ci zwierz?t i po?ywiaj? si? ptaki-padlino?ercy. Mijamy s?up graniczny kenijsko-tanza?ski, a na wzgórzach jemy smaczny lunch (kanapki, kurczak, sa?atki, napój). Wracaj?c widzimy jeszcze gu?ce a drog? przebiega nam kolejny leopard.
Wieczór w obozie up?ywa ca?kiem przyjemnie, ale pojawia si? problem z mrówkami, ogromne ich stada wchodz? do namiotów (akurat mój atakuj? w mniejszych ilo?ciach). Obs?uga zwalcza je ?rodkami chemicznymi.
Rankiem 20.11.2001 okazuje si?, ?e zmieniamy kierowc? i samochód. Nasz nowy przewodnik to Nicholas. Na ranne safari jedziemy z inn? grup? - jeste?my ?ci?ni?ci w 8 osób w samochodzie. Widzimy ró?ne zwierz?ta, w tym hieny i wspania?? grup? lwów z ma?ymi oraz du?ego, samotnego lwa. Po powrocie jest ?niadanie, tym razem bez kie?basek, z nale?nikami. Potem opuszczamy Masai Mara i jedziemy w stron? Nairobi. Tankujemy kilka razy, s? jakie? k?opoty z zakupem paliwa (oleju nap?dowego). W Naivashy zostaj? Amerykanie, a dalej jedziemy w cztery osoby - ja, Szwedzi i Francuzka, lekarka z "Lekarzy bez granic".