Po obejrzeniu mauzolem, nasz kierowca zaproponowa? wizyt? na strzelnicy. Bez wi?kszego przekonania, raczej z ciekawo?ci, razem z innymi "bia?asami" pojechali?my zobaczy? t? atrakcj?. Có? si? okaza?o! Niedaleko Pól ?mierci (oko?o 3 kilometrów dalej) znajduje si? jednostka wojskowa, gdzie dowództwo dorabia do pensji. Za 30 dolarów mo?na wystrzela? ca?y magazynek broni d?ugiej: rosyjskiej, ameryka?skiej, chi?skiej, wietnamskiej i francuskiej, które by?y u?ywane w ci?gu ostatnich 50-ciu lat. Trzyna?cie dolarów kosztuje strzelanie z rewolweru lub pistoletu. Oferty s? wydrukowane, a bro? wisi na ?cianie - do wyboru, do koloru. I sam w to nie uwierzy?em, co zrobi?em - zrezygnowa?em! Poczu?em jaki? wstr?t do broni, do sytuacji i do oficerów oferuj?cych "zabaw?" z md?ym u?miechem, ?e powiedzieli?my "dzi?kuj?" i zarz?dzili?my odwrót. Mo?e gdyby nie by?o to zaraz po Polach ?mierci, to, kto wie, czy nie spróbowa?bym czego? egzotycznego, a mo?e ba?em si?, ?e stara amunicja mo?e niekontrolowanie odpala? i wypadek gotowy? W ka?dym razie zrezygnowa?em i odetchn??em za bram?. A tak na marginesie - takie rozrywki s? w Kambod?y zakazane, ale niskie zarobki (40-50 USD miesi?cznie) robi? swoje. Zw?aszcza, ?e broni i amunicji w tym kraju, po 30 latach wojen, nie brakuje.
Po solidnym odpoczynku w Phnom Penh (droga do Pól ?mierci jest nieasfaltowana i strasznie powybijana) i kolacji, gdzie znów wod? i owoce czu? by?o tabletkami do puryfikacji, przepakowali?my si?, kupili?my bilety na autobus do Sihanouk Ville (za?atwi? nasz kierowca) i poszli?my spa?.
Autobus nad morze, pomimo ?e nale?y do jednej z najwi?kszych linii transportowych w Kambod?y (GST), wygl?da jak dawny Pekaes. Brudne fotele, ?rednio czyste miejsca na baga?e, ale jest tam (a raczej - powinna by?) klimatyzacja. Jechali?my cztery godziny na po?udnie. W to wliczony by? pó?godzinny postój po drodze. Przejechali?my prze??cze w Górach S?onia i wyjechali?my na wzgórze, z którego roztacza? si? widok na kambod?a?skie wybrze?e Zatoki Tajlandzkiej. Na dworcu w Sihanouk Ville (raczej parkingu z budk? do sprzeda?y biletów) zaczynamy poszukiwania taksówki. Szybko okazuje si?, ?e jedynym dost?pnym ?rodkiem transportu s? tylko ma?e motocykle. W zwi?zku z tym, siadamy w kolejno?ci: du?y plecak, kierowca, ma?y Podró?nik, du?y Podró?nik i ma?y plecak. Tak jedziemy do hoteliku. Nie powiem, wyglada?o to troch? ?miesznie, zw?aszcza ?e musia?em trzyma? nogi w powietrzu, bo zabrak?o opar? na rurze wydechowej.