Doprawdy nie wiem, od czego rozpocz?? opowie?? o Kambod?y? Wywo?uje ona tak wiele emocji i dostarcza mnóstwa wra?e?, ?e chyba najlepiej b?dzie opowiada? chronologicznie o ca?ej podró?y, czy mo?e lepiej powiedzie? "PRZYGODZIE"!
Pomys? wypadu powsta? z dwóch powodów: po pierwsze, w prasie malezyjskiej (mieszkamy tymczasowo w Malezji) znalaz?em og?oszenie, ?e tani przewo?nik Air Asia uruchamia loty do Phnom Penh i w zwi?zku z tym przez ca?y listopad 2005 r. ceny biletów obejmowa?y praktycznie tylko podatki (dwa bilety na trasie Kuala Lumpur - Phnom Penh - Kuala Lumpur, kupi?em za ok. 120 USD), a po drugie, mój syn osi?gn?? ju? taki wiek (ca?e 10 lat), ?e mogli?my sobie pozwoli? na samodzielny wypad, bez wi?kszych oporów Mamy.
Przygotowania do wyjazdu zacz?li?my robi? wkrótce po zakupieniu biletów, dobre dwa miesi?ce przed planowanym wylotem. Najpierw nabyli?my przewodnik, a potem zalecane przy podró?y do tego kraju niezb?dne (i jak si? te? okaza?o, zb?dne) wyposa?enie. Przede wszystkim, solidne plecaki, solidne sanda?y, zbiorniczki na wod? pitn? zak?adane na plecy (tzn. zbiorniki mieli?my zamiar kupi?, ale cena by?a istotnym argumentem u?atwiaj?cym podj?cie negatywnej decyzji), k?ódeczki do plecaków, szczelne torby wodoodporne na dokumenty, pasek na pieni?dze, tabletki do odka?ania wody, zestaw pierwszej pomocy (w tym strzykawki i igly jednorazowe) i nawet p?yn przeciw komarom oraz latarki. Do tego przewiewne ubrania, talk do cia?a i oczywi?cie map?! W trakcie studiowania praktycznych rad przewodnika, zwrócili?my uwag? na powtarzaj?ce si? ostrze?enia o pozostaj?cych w ziemi Kambod?y minach, co nie nastraja?o rado?nie. Na wszelki wypadek nie informowali?my Mamy zbyt szczegó?owo o schemacie trasy podró?y. Pomimo przygotowa?, na lotnisko dojechali?my prawie w ostatniej chwili i do samolotu wskoczyli?my przy zamykaj?cych si? drzwiach.