25 lutego 2004
No i wyjechali?my. Siedzimy w?a?nie w Moskwie, od wczoraj jeste?my w podró?y... O drodze do granicy nie ma co pisa?, wi?c zacznijmy od Terespola.
Dostali?my si? st?d do Brze?cia za jedyne 5 z?otych, poci?g odje?d?a o 15.50.
Oko?o godz. 17 jeste?my na Bia?orusi (zmiana czasu o godzin?). Jeste?my pod mi?ym wra?eniem tutejszych cen: 2,60 z? - litrowy d?in z tonikiem, woda, jedzenie, wszystko ta?sze ni? w Polsce.
Z Brze?cia udajemy si? do Moskwy, poci?g o 17.36, bilet za 46.000 rubli bia?oruskich, które kupujemy po kursie 2130 rubli za dolara.
O 10.38 wysiadamy na Dworcu Bia?oruskim w Moskwie. Czas przesuwamy o kolejn? godzin?.
Stolica tego ogromnego kraju troch? nas zadziwi?a, tyle ludzi i wszyscy si? ci?gle gdzie? spiesz?. Schody do metra s? ustawione na tak? pr?dko??, ?e dziewczynie z wielkim plecakiem ci??ko utrzyma? równowag?.
Ceny du?o wy?sze ni? w Brze?ciu, wszystko wysokie i wielkie, komunistyczne betonowe budynki, pa?ace - bli?niaki naszego Pa?acu Kultury. Serce Moskwy, Kreml te? - olbrzymi obszar, a nic nadzwyczajnego.
Dobrze, ?e chocia? bilet dostali?my po cenie 50 % (tj. 150 rubli), na podstawie polskich, niewa?nych ju? legitymacji studenckich.
Wsz?dzie pe?no milicji, a cz?owiek zamiast czu? si? bezpiecznie, to omija tych niby stra?ników porz?dku szerokim ?ukiem. Jedynie metro uratowa?o honor tego imperium, tanio (bilet 7 rubli), szybko, wsz?dzie pomniki, zwie?czenia stropów wyko?czone z takim przepychem, jak w pa?acu...
No, ale wyje?d?amy szybko z tej zimnej stolicy.
O 21.57 ruszamy do U?an Bator (bilet za "jedyne" 3850 rubli).
W Moskwie 28,4 rubli za dolara i 35,9 za euro.
Poci?g kolei transsyberyjskiej odje?d?a z Dworca Jaros?awskiego (3 przystanki lini? br?zow? metra od Dworca Bia?oruskiego, st?d 5 przystanków lini? czerwon? do Kremla).
26 lutego 2004
Jedziemy, jedziemy, jedziemy - t? najs?ynniejsz?, najd?u?sz? kolej? na ?wiecie.
Przedzia?y czteroosobowe. Jedziemy ze Szwedem, który przejechawszy Finlandi? zmierza tym samym szlakiem, co my - do Tajlandii.
Czwarte ?ó?ko wolne, dzi?ki temu mamy cho? troch? przestrzeni w tym malutkim przedziale. Reszta towarzystwa to przewa?nie Mongo?owie: handlarze, przemytnicy. Siedzimy wcinaj?c kanapki, a tu wpada para Mongo?ów i odkr?ca sufity - zostawili tam troch? towaru. Co, kiedy i przed kim to ukryli?
Kierujemy si? na wschód, coraz bardziej pusto, pierwszy postój, babuszki co? sprzedaj?, ale my uzupe?niamy zapasy o 1,5-litrow? butelk? piwa za 30 rubli. Jak s?yszeli?my, ?mieci wyrzuca si? za okno, ale w poci?gu jest w miar? porz?dek, przej?cia i ubikacje na bie??co sprz?taj? prowadnice.
27 lutego 2004
Na ka?dym przystanku Mongo?owie wychodz? z towarem, o dziwo ludzie z Syberii kupuj? wszystko jak ?wie?e bu?eczki. Troch? gorzej z zaopatrzeniem dla nas, po dwa przystanki dziennie, ale ci??ko znale?? co? dobrego do jedzenia, zw?aszcza ciep?ego. Mo?e dlatego, ?e jedziemy zim?. W ca?ym poci?gu jest tylko 5 turystów.
A Syberia? Pustki, ?nieg, drzewka, ?nieg, pustki, czasami jaka? mie?cina. Ural, niestety, przejechali?my w nocy, a mo?e by?y ciekawsze widoki.
Ale nie czas jeszcze na g??bsze refleksje, z trwaj?cej 100 godzin podró?y dopiero 40 za nami.