11 sierpnia, sobota
Od rana kropi deszcz. Wynajmujemy ?ód? (1USD od osoby ) i p?yniemy do groty po?o?onej 2 godziny drogi w gór? rzeki. W grocie znajduje si? ponad 2500 pos?gów Buddy. Po drodze mijamy wioski. Dzieci bawi?ce si? na brzegu machaj? do nas, wszyscy si? u?miechaj?. W drodze powrotnej zwiedzamy jedn? z wiosek, w której mo?na kupi? lao lao, czyli ry?ow? wódk?. Po po?udniu zwiedzamy Luang Prabang.
12 sierpnia, niedziela
Rano tuk-tukiem (taksówk?) za 2000 kipów jedziemy na dworzec, sk?d po godzinie odje?d?amy autobusem (50000 kipów) w kierunku Vientiane. Jazda trwa?a 10 godzin. Mo?na podziwia? wspaniale widoki. Czasami droga jest zasypana, wi?c czekamy, a? usun? kamienie i ziemi?. Na miejscu jeste?my dopiero oko?o 20 wieczorem. W centrum miasta znajdujemy hotel za 12000 K od osoby, nawet z ?azienk?. Hotel by? akurat w remoncie, wi?c dlatego tak tanio.
13 sierpnia, poniedzia?ek
Rano udajemy si? na zwiedzanie miasta i na zakupy na najwi?kszym bazarze. Du?o towarów z Tajlandii i te? ca?a masa "bia?asów". Jest okropnie duszno. Kuchnia zbli?ona do tajskiej. Ludzie bardzo mili i zawsze u?miechni?ci. Zafundowa?am sobie masa?: 1 godzina to tylko 20000 K.
15 sierpnia, ?roda
Rano wsiadam w autobus do Paxan, aby dosta? si? do szosy B-13, ale niestety nikt nie wie, gdzie ona jest. Pokazuj? map?, lecz mam wra?enie, ?e oni w ogóle si? na niej nie znaj? W ko?cu wysadzaj? mnie gdzie? na drodze. Zupe?ne odludzie, od czasu do czasu co? przeje?d?a. Nagle zaczyna pada?, a ja nie mam si? gdzie schowa?. Urywam du?y li?? bananowy i próbuj? chocia? ochroni? plecak. Mimo deszczu jest duszno i parno. Po dwóch godzinach zatrzymuje si? auto i kierowca ?aman? francuszczyzn? obja?nia mi, dok?d mam dojecha?. Wsiadam w nadje?d?aj?cy w tym momencie autobus, wzbudzaj?c sensacje. Wszyscy chc? wiedzie?, sk?d si? tu wzi??am i dok?d jad?. Próbuj? im to jako? t?umaczy?. Po 2 godzinach (8000 K) wysiadam na skrzy?owaniu w Nathon. Tu czeka ju? samochód (pó?ci??arówka), któr? pojad? do Laksao, w kierunku granicy z Wietnamem, do Kaew Nuea. Jem szybko tutejsz? zup?, zreszt? bardzo po?ywn? i smaczn?, i wsiadam do auta. Oprócz mnie jedzie jeszcze kilka osób. Jestem mokra. Deszcz zacina, tak ?e nawet nie pomaga opuszczona plandeka. Marzn?. Co pewien czas kontrola. Z przeciwka co chwila jad? ci??arówki - mo?e uskutecznia si? tu szmugiel. Oko?o 21 doje?d?amy na miejsce. Id? do pierwszego hotelu z brzegu. Okazuje si?, ?e to luksusowy hotel, chyba nie starszy ni? 2 lata. Targuj? si? i udaje mi si? zej?? z 9 USD na 6 USD. To najdro?szy hotel na mojej trasie. W pokoju jest te? ?azienka, ale, niestety, ju? zagrzybiona. Rozpakowuj? ca?y plecak - wszystko jest w nim wilgotne.
16 sierpnia, czwartek
Od samego rana leje. Pe?no tu garkuchni i ch?tnych do podwiezienia mnie do granicy. To przej?cie otwarto dla turystów niedawno. Najpierw id? co? zje??. Wybór nie jest zbyt du?y i decyduj? si? ponownie na zup?. Ca?a rodzinka, pracuj?ca w tym interesie, z wielkim zainteresowaniem ogl?da moje poczynania z pa?eczkami. Na koniec cz?stuj? mnie zielon? herbata. Do granicy jest 20 km. Po mniej wi?cej 10 km psuje si? samochód i zostaj? prze?adowana na drugi. P?ac? ??cznie 20000 K. Oczywi?cie, ka?dy z kierowców chce t? sum? oddzielnie, ale jako? udaje mi si? im to wyperswadowa?. Po drodze mijamy wioski na palach, bawi?ce si? przy drodze dzieci i byd?o. Droga momentami pozbawiona jest nawierzchni, wi?c trz?sie niemi?osiernie. Na granicy nie ma nikogo, za to nowy, pi?kny budynek do odprawy, a w nim jeden przesympatyczny urz?dnik. Z zaciekawieniem ogl?da mój paszport.
Laos ?egnam w strugach deszczu. W?a?ciwie to ?a?uj?, ?e nie zosta?am tu d?u?ej, ale ju? nie mam odwrotu. Id? w kierunku granicy wietnamskiej oko?o 1 km pod gór?. Ca?y czas pada. Po drodze mijam ?adowane lub roz?adowywane ci??arówki. W ko?cu docieram do granicy. Najpierw chodz? po budynku w poszukiwaniu celników. Wreszcie mnie dostrzegaj?. Musz? rozpakowa? plecak. Nie znajduj? w nim jednak nic ciekawego. Po otrzymaniu stempla w paszporcie musz? zap?aci? 1USD, nie wiem za co. P?ac? w kipach, bo akurat mi tyle jeszcze zosta?o. Dostaj? do wype?nienia deklaracj? celn?, któr? potem musz? gdzie? podbi?. Chodz? po ca?ym budynku. Oni si? tu nudz?, wi?c maj? zabaw?. Nareszcie opuszczam to miejsce. Od razu przypomina mi si?, jak to by?o u nas za komuny.