Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
W podró?y do Wietnamu - przez Rosj?, Chiny i Laos
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

23-25 lipca, poniedzia?ek-?roda

Poci?g do Lanzou odje?d?a o 15.10 z Dworca Zachodniego, najwi?kszego w Azji Po?udniowo-Zachodniej. Robi wra?enie. Tablica informuj?ca o poci?gach, oczywi?cie, po chi?sku. Udaje mi si? znale?? wagon i miejsce. W ?rodku pe?no Chi?czyków, którzy nieustannie kr?c? si? w t? i z powrotem. Z g?o?ników p?ynie muzyka. Oczywi?cie, na ca?y regulator. Ubikacja tak jak zawsze w stylu tureckim, na razie czysta. Wrz?tek w ka?dym wagonie, w zwi?zku z tym wszyscy jedz? zupki typu knorr i "gor?cy kubek". Co chwila obs?uga poci?gu przeje?d?a z wózkami pe?nymi ?arcia. Jest te? wagon restauracyjny. Na wszystkich postojach mo?na zaopatrzy? si? w jedzenie i napoje. Warunków do mycia si? nie ma ?adnych. Przed toaletami s? tylko ma?e umywalki, przed którymi ci?gle jest t?ok. T?ok jest tak?e do toalet, a do niektórych nie da si? ju? wej??. Niby sprz?taj?, ale jako? dziwnie: przed ka?d? stacj? ubikacje s? zamykane, a ?mieci l?duj? za przegubami ??cz?cymi wagony.

Podró? trwa 29 godzin. Z czasem podk?adam sobie ?piwór, bo trudno wytrzyma?. Nie ma mowy, ?eby si? wyci?gn??, chocia? niektórzy le?? na gazetach pod siedzeniami. ?pi?, czytam, chodz? po poci?gu i usi?uj? rozmawia? z pasa?erami. Jest duszno, a klimatyzacja nie dzia?a. Wszyscy nieustannie pij? zielon? herbat?. Maj? specjalne pojemniki, chyba i ja musz? sobie taki kupi?. Po nocy sp?dzonej na siedz?co musz? si? rozprostowa?. Wsz?dzie pe?no ludzi. Dok?d oni tak je?d??? Ale teraz przecie? i u nich s? wakacje. Zrobi?o si? nagle zimno, bo w??czyli klimatyzacj?. Konduktorzy znowu sprz?taj?, równie? ze stolików, i nawet myj? pod?og?. Nogi w gór?! Przed ko?cem podró?y zmieniono nawet pokrowce przy zag?ówkach. Chyba ju? dla innych pasa?erów.

Docieram nareszcie na miejsce. Dworzec jest w przebudowie, wi?c jest tylko jedno wyj?cie. A tu sprawdzaj? bilety. Nikt si? nie prze?lizgnie na gap?. Naprzeciwko dworca s? dwa hotele polecane przez "Lonely Planet". Id? do Lanzou Dasha. Hotel ma 22 pi?tra, oczywi?cie, wsz?dzie grzyb. Dooko?a rozkopane ulice i huk pracuj?cych maszyn. Tak by?o w ka?dym du?ym mie?cie. Jest tu te? troch? turystów, a szczególnie przy Internecie. Próbuj? kupi? bilet na autobus do Golmud, ale okazuje si?, ?e takie nie je?d??. Musz? jecha? poci?giem. Pos?uguj?c si? rozmówkami, kupuj? bilet na miejsce siedz?ce do Golmud za 78 yuanów. Potem id? nad Huang-Ho (?ó?ta Rzeka). Kolorem przypomina jednak raczej br?zow? rzek?. Mo?na tu przebiera? w owocach, a brzoskwinie s? po 2 yuany za kilogram. Przed odjazdem poci?gu udaje mi si? dosta? do pokoju i wzi?? prysznic. Wieczorem opuszczam Lanzou.

Poci?g taki sam jak poprzedni. Jest ju? troch? lu?niej, mog? si? wyci?gn??. Kiedy wyci?gam ?piwór i do niego wchodz?, wzbudzam niesamowite zainteresowanie. Chyba jeszcze czego? takiego nie widzieli. W nocy jestem kontrolowana przez pracowników SB. Mam pietra, ale chyba mnie nie wysadz?. Pytaj? dok?d jad?. Po chwili jednak dostaj? swój paszport z powrotem. Oczywi?cie, nie przyznaj? si? do tego, ?e zmierzam w stron? Tybetu.

26 lipca, czwartek

Rano szukaj?c wrz?tku (w naszym wagonie go zabrak?o) spotykam grup? studentów z Polski. S? tak samo zaskoczeni jak i ja. Reszt? podró?y sp?dzamy wspólnie. Po wje?dzie poci?gu na stacj? wszyscy obcokrajowcy s? liczeni i to kilka razy, a potem przy wyj?ciu sprawdzane s? bilety. Jest tu w?a?ciwie tylko jeden hotel, gdzie mog? spa? tury?ci. Nocleg za 30 yuanów w pokoju wieloosobowym bez ?azienki. Aby uzyska? zezwolenie na wjazd do Tybetu, agencja turystyczna (bo tylko tak to jest mo?liwe) ??da 4000 yuanów, a po d?ugich targach - 2300 yuanów. To kupa forsy. Zastanawiam si?, czy starczy mi pieni?dzy na dalsz? podró?. Ale przecie? Tybet by? moim celem. Rano nast?pnego dnia ma odjecha? 10-osobowa grupa. Nie zd??y?am ju? na ni? si? za?apa? Ca?y czas zastanawiam si?, co zrobi?. Miasteczko jest ma?e i nie bardzo jest tu co robi?. Mo?na skosztowa? wspania?ej kuchni ujgurskiej lub skorzysta? z Internetu za jedyne 2Y za godzin?.

27 lipca, pi?tek

Rano budzi mnie g?o?na muzyka, dobiegaj?ca z g?o?ników na podwórzu. To poranna gimnastyka. Trudno zreszt? spa? w Chinach. Wsz?dzie jest g?o?no, mnóstwo ha?asu. Id? do agencji turystycznej, aby jeszcze raz porozmawia? o wyje?dzie do Lhasy. Okazuje si?, ?e grupa, która pojecha?a rano, wróci?a ju? po godzinie. Zawrócono j? z pierwszego punktu kontrolnego i nie wiem, czy oddano im pieni?dze. Podobno wjazd w tym czasie ze wzgl?du na jakie? uroczysto?ci nie by? mo?liwy. A kiedy b?dzie, tego nikt nie wie. Mo?e za 3 dni, a mo?e za 2 tygodnie. Zdecydowa?am si? jecha? dalej.

Tym razem wsiad?am do autobusu sypialnego do Xiningu, stolicy Qinghai. P?ac? 70 yuanów i podró? b?dzie trwa?a tylko 24 godziny. Jestem znowu atrakcj? w autobusie. ?ó?ko dziel? ze ?mierdz?cym Chi?czykiem, który ca?y czas co? do mnie mówi. Ale nawet rozmówki nie pomagaj?. Dystans 720 km autobus pokonuje w 20 godzin. Krajobraz tybeta?ski, zrobi?o si? zimno i m?y deszcz. O 14 nast?pnego dnia znalaz?am si? ju? w Xiningu. Niedaleko dworca s? hotele w cenie 20Y. Znalaz?am jeden, nawet czysty, bo nowy. Mieszkaj? tu sami Chi?czycy.


Do początku

Poprzednia strona
 1 2 3 4 5 6 7 8 9... 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

O tych krajach: Pod syberyjskim s?o?cem Tajlandia, Laos, Kambod?a Azja - relacja   Pozostałe...
Tej autorki: Z Teheranu do Afganistanu

Opracowanie: Ma?gorzata Maniecka
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 2002-11-10