Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
W podró?y do Wietnamu - przez Rosj?, Chiny i Laos
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

1 sierpnia, ?roda

Z samego rana po d?ugim oczekiwaniu ?api? ci??arówk?, która wiezie mnie tylko 40 km, do rozwidlenia dróg. Podró? trwa jak zwykle d?ugo. Po drodze wsiadaj? i wysiadaj? ludzie. W po?udnie jestem dopiero w Xiewu. To dwie cha?upy na krzy?. Ale jest i klasztor z pi?knymi bia?ymi stupami. Przechodz? za mostek na szlak prowadz?cy do Suiqu. I tu okazuje si?, ?e na dobre utkn??am. Po chwili mam towarzystwo. Mieszka?cy widz?c, ?e co? ?ykam (witamina C) podchodz? do mnie i na migi pokazuj?, ?e ich co? boli. Chc? dosta? lekarstwo, a najch?tniej aspiryn?. Oni s? jak dzieci. Po chwili jest te? jaki? nauczyciel i pracownik Biura Bezpiecze?stwa Publicznego. Oferuj? mi swoj? pomoc. Ponownie okazuje si?, ?e bez moich rozmówek by?oby ci??ko. Ale dobrze te?, ?e oni umiej? czyta?. Po trzech godzinach nadje?d?a pó?ci??arówka za?adowana lud?mi i towarem. Decyduj? si? jecha?, aby nie traci? czasu. Dystans z Xiewu do Shiqu to 90 km przez góry. Przez pierwsze pó? godziny wisz?, trzymaj?c si? linki, a drug? r?k? przytrzymuj? plecak, ?eby nie spad?. Dopiero pó?niej samochód zatrzymuje si? i mog? si? ubra?. Jest zimno. Sadowi? si? teraz wygodnie i mog? podziwia? widoki. Niestety, okazuje si?, ?e siedz? na kanistrach z benzyn? i ?e jeden z pojemników (s? z plastiku) p?ka pod wp?ywem mojego ci??aru, no i z powodu s?abej "drogi". Ca?a ?mierdz?, a jak si? pó?niej oka?e, nie b?dzie warunków do mycia. Mimo to ten odcinek mojej podró?y by? najciekawszy, zarówno pod wzgl?dem rozci?gaj?cych si? wokó? widoków, jak i towarzyskim.

Oko?o godziny 18 przybywamy na miejsce. Przyjazd ci??arówki to wydarzenie dla ca?ej wsi. Wskazuj? mi binguan (hotel). Pokój ma kosztowa? 4Y. S? w nim dwa ?ó?ka, piec ?elazny i termos z wrz?tkiem. Na brudnej ?cianie plakat z Mao Tse Tungiem. Pod?ogi nie ma, tylko klepisko. Na podwórzu pe?no psów. Teraz ?pi? i nie reaguj?, ale w nocy mog? by? niebezpieczne. Shigu ma tylko dwie ulice, jest mniejsze od Serxu i le?y blisko granicy prowincji Quinghai, w której ko?czy si? cywilizacja. Zwiedzam klasztor i wie?. Potem id? co? zje??, ale znowu mam problemy z zamawianiem. W ko?cu dostaj? ry? z warzywami. Sma?enie odbywa si? na moich oczach. Co do higieny, mo?na by mie? zastrze?enia, ale mnie to nie przeszkadza. Kuchnia zawsze mnie interesowa?a, a szczególnie egzotyczna. Tutaj kuchnia jest najcz??ciej razem z cz??ci? jadaln?. W nocy nie wychodz? na dwór ze wzgl?du na psy. Spa? te? nie mog?, bo ujadaj? ca?? noc.

2 sierpnia, czwartek

Okazuje si?, ?e jest zdezelowany jeep do Serxu i odje?d?a bardzo punktualnie. Tam, niestety, chocia? to spora miejscowo??, znowu nie ma w tym dniu autobusu. Czekam ponad 4 godziny w s?o?cu. Podchodz? miejscowi i pytaj?, dok?d jad?. W ko?cu podje?d?a jeep (chyba nowy) i proponuje mi jazd? do Maniganggo. To ju? Sichuan. Uzgadniamy cen?. Jestem szcz??liwa, ?e nie musz? ju? czeka?. Okazuje si? jednak, i? najpierw jedziemy jeszcze do warsztatu, gdzie nast?puje wymiana opon. Zajmuje to nast?pne 40 minut. Potem ju? wyruszamy. W?a?ciwie to ?pi? ca?? drog?. Oprócz mnie w samochodzie s? jeszcze synowie kierowcy. Wcale nie s? rozmowni. Na ka?dej prze??czy g?o?no si? modl? i wyrzucaj? w powietrze kartki z modlitwami.

Maniganggo le?y na wysoko?ci 4000 m. Wi?cej tu jaków ni? ludzi. Dooko?a góry (Great Snowy Mountaiu). W Maniganggo przesiadam si? prawie natychmiast do spotkanej ci??arówki. Obawiam si?, ?e potem nie b?d? mia?a ?adnej innej okazji. Kierowca pozwala mi si? po?o?y? na w?skim ?ó?ku, które jest za siedzeniami. Przynajmniej mog? si? wyci?gn??. W nocy przymusowy przystanek w Ganzi. Kierowcy id? do hotelu, a ja zostaj? w aucie. Pomimo zimna udaje mi si? zdrzemn??.

3 sierpnia, pi?tek

Pobudka. Szum na parkingu - jak si? okaza?o, jeste?my w zaje?dzie dla ci??arówek. Odje?d?amy o 5 rano. Ganzi to stolica okr?gu autonomicznego Ganzi (Garze), po?o?ona na wysoko?ci 3800 m. Du?o tu urz?dników PSB, ale mnie nikt nie pyta o zezwolenia. Po drodze wst?pujemy na ?niadanie. W?a?ciciel garkuchni jest pierwszym cz?owiekiem, który wie, co to Polska, i nawet s?ysza? o papie?u. Teraz jedziemy ju? po pó?nocnej trasie autostrady Sichuan-Tybet. Co pewien czas kontrola, piecz?tki i otwieranie szlabanu. Jest gor?co i duszno. Nagle zje?d?amy z szosy i jad?c przez pola, pagórki i rzeczki l?dujemy w jakim? domu. Jak si? pó?niej okazuje, to dom rodziców w?a?ciciela ci??arówki. Postój trwa do nast?pnego dnia. Nikt z domowników nie jest w stanie si? ze mn? dogada?, a kierowca pojecha? do ?ony i nie wiadomo, kiedy wróci. Jestem w?ciek?a, chocia? mam okazj? zobaczy?, jak ci ludzie naprawd? ?yj?. Jem tsamp? (grubo zmielon? m?k? j?czmienn? z mas?em jaka i zielon? herbat?) i trzy razy kartofle usma?one w woku z sosem sojowym i z ry?em. Kiedy podaj? mi jogurt z mleka jaka, jestem zachwycona. Z przera?eniem patrz?, jak doprawiam go sol?, a nie cukrem, jak oni. ?pi? razem z domownikami w pokoju przeznaczonym na modlitw?.


Do początku

Poprzednia strona
 ...2 3 4 5 6 7 8 9 10 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

O tych krajach: Pod syberyjskim s?o?cem Tajlandia, Laos, Kambod?a Azja - relacja   Pozostałe...
Tej autorki: Z Teheranu do Afganistanu

Opracowanie: Ma?gorzata Maniecka
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 2002-11-10