Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
Opowie?ci o Meksyku
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

Teraz przy wtórze tr?b pojawia si? najwa?niejszy aktor. Pozornie nie zwracaj?c na byka uwagi, k?ania si? publiczno?ci. Ka?dy ruch wykonuje z gracj? i powoli. Zachowuje si? tak, jakby by? na arenie sam. Ignoruje byka. Na tym w?a?nie polega ca?a sztuka. Torreador ubrany jest w pi?kny, z?ocisty strój, równie? si?gaj?cy tradycj? czasów hiszpa?skich kolonizatorów. W r?ku ma czerwon? p?acht?, mniejsz? od tych, jakie mieli matadorzy. Teraz dopiero jakby zauwa?y? byka. Podchodzi do niego i obaj przez chwil? patrz? sobie w oczy. Potem torreador podtyka bykowi p?acht? przed oczy i od tej chwili zaczyna si? przedziwny balet. Jest to taniec uników i zwrotów tu? przed byczymi rogami. Im bli?ej, tym lepiej. Seria tych zwrotów i zwodów powoduje, ?e byk kr?ci si? wokó? swego przysz?ego zabójcy z nosem tu? przy ziemi i powoli traci orientacj?. Traci te? krew. Ale ka?dy zwrot mulet? powoduje g?o?ny ryk OLE! na trybunach. Ha?as jest ogromny, byk totalnie og?upiony s?abnie z ka?d? chwil?. Tu? za band? pojawia si? teraz trzech m?odzie?ców. To banderilleros. Ka?dy ma w r?ku dwa trójkolorowe, zdobne w pióra, pó?metrowe dr??ki. Ale w?ród tych kolorowych piór ukryte jest d?ugie i bardzo ostre ostrze. Ka?dy z nich ma za zadanie wbiec na aren?, podbiec do byka, szybkim ruchem wbi? mu oba no?e obur?cz w kark i jak najszybciej zwiewa? z powrotem za band?. Je?eli który? z nich wykona jeszcze tu? przed bykiem jaki? prowokacyjny zwód, dostaje za to dodatkowe brawa, ale jest to bardzo niebezpieczne, bo ranny byk nie lubi g?upich ?artów. Ch?opców jest trzech, tak ?e po chwili w byczym karku tkwi sze?? kolorowych mieczy, powi?kszaj?cych jeszcze ran?.

Teraz torreador podchodzi do bandy i z jakim? jegomo?ciem odzianym w pyszny strój wymienia braterski u?cisk. Odbiera od niego szabl?. Nie pokazuje jej jednak bykowi, tylko ukrywa za rozpostart? p?acht? i wykonuje jeszcze kilka zwrotów. Og?uszaj?ce OLE! towarzyszy ka?demu piruetowi. W ko?cu torreador decyduje si? ujawni? prawd? i staje naprzeciwko byka z obna?on? szabl?. Celuje dok?adnie mi?dzy oczy zwierz?cia i niemal dotyka jego g?owy, ale nie uderza. Publiczno?? szaleje. Natomiast biedne byczysko jest ju? tak skonane, ?e nie bardzo wie, co si? wokó? niego dzieje. Nast?puje jeszcze kilka tanecznych zwrotów wyra?nie "pod publik?" i torreador przygotowuje si? do ko?cowego ciosu. Cios musi by? tak zadany, ?eby zwierz? pad?o od razu. Sztuka ta jednak nie udaje si? bohaterowi, powtarza wi?c uderzenie, ale i tym razem z?o?liwe bydle nie zdycha. To wstyd dla torreadora. Kilku z widowni wola "Toro! Toro!" - dopinguj? byka. Ale ju? jest za pó?no. Os?abione zwierz? wychodzi poza graniczne bia?e linie i pada na kolana tu? pod band?. Zza bandy wychodzi weterynarz i krótkim no?ykiem skraca m?ki byka. Zawstydzony torreador schodzi z areny w ciszy. Wybucha g?o?na i weso?a muzyka hiszpa?ska, ale nawet ona nie zaciera z?ego wra?enia. Pojawia si? zaprz?g trzech kolorowych koników i na ma?ym wózku bycze zw?oki zostaj? wci?gni?te "za kulisy".

Po chwili rozpoczyna si? nowa walka. Torreador nie jest tym razem tak pewny siebie, ale to jego szansa na rehabilitacj?. Ka?dy za?atwia po dwa byki. Pojawienie si? pikadorów wywo?uje burze gwizdów. Znów "nawiercanie" byka trwa niemi?osiernie d?ugo. Ludzie gwi?d??, tupi? i bucz?. W sekwencji z banderilleros jeden z m?odych ch?opców gubi kapelusz, ale pomimo szar?uj?cego byka obiega wokó? aren?, robi zwód przed samym byczym nosem, podnosi kapelusz i wtedy dopiero ucieka ze sceny. Dostaje brawa jak torreador! Kiedy walka zbli?a si? do ko?ca i nadchodzi ostatnie pchni?cie, torreador koncentruje si? przez chwil? i u?mierca byka szybko i precyzyjnie, jednym szybkim ciosem, tam gdzie trzeba. Wybucha sza? rado?ci. Publiczno?? natychmiast wybacza mu wszystkie poprzednie b??dy. On w triumfie obchodzi aren?, a za nim wszyscy jego pomocnicy: matadorzy, pikadorzy (chocia? co niektórzy gwi?d??) i banderilleros. Na aren? lec? jakie? kurtki, sombrera. Torreador podnosi je i odrzuca w t?um, ale wkrótce jest tego tak du?o, ?e pomocnicy naprawd? musz? mu pomaga?. Ludzie wiwatuj? na stoj?co.

Nast?pne dwie walki s? do?? nudne. Byk jest byczy i agresywny, a torreador jaki? wstydliwy. Tote? ludzie coraz ?mielej dopinguj? byka, ale przecie? nie mo?e by? tak, ?eby byk wygra?. Torreador schodzi ze sceny w ciszy. Gdy za? ?ci?gaj? bycze zw?oki, rozlegaj? si? g?o?ne oklaski. Po nast?pnej walce na aren? lec? poduszki. Poniewa? walka jest nudna, skupiam uwag? na publiczno?ci. Chwil? rozmawiam z s?siadem i jego dwoma synami - wielkimi kibicami corridy. Okazuje si?, ?e osobi?cie znaj? kilku torreadorów, uwa?anych tu za bohaterów narodowych. Pokazuj? mi nawet jakie? osobiste pami?tki i zapiski z adresami. Obok mnie m?oda kobieta trzyma zawini?te w pieluszki malute?kie baby. Dziecko ?pi ca?y czas, nieczu?e na ryk stadionu i te wszystkie OLE!!! Obudzi?o si? tylko raz, possa?o smoka i zapad?o na dalsze kilka godzin. Wyobra?am sobie, co by by?o, gdyby taka mamusia przysz?a z dzieckiem na mecz Legii! Arena znajduje si? niedaleko lotniska i do?? cz?sto z hukiem przelatuj? nad nami pasa?erskie odrzutowce. Kilka rz?dów przede mn? siedzi dwóch mo?e 10-letnich ?ebków z grub? stert? programów. Sk?adaj? z nich samoloty i - ku naszej uciesze - puszczaj? w dó? na tych, którzy siedz? w ni?szych sektorach. Od czasu do czasu dochodz? stamt?d "ci??kie cholery", bo nas oddziela jeszcze ma?y balkonik i ci nieszcz??nicy nie widz?, sk?d nadlatuj? samoloty. Ale nagle ch?opcy te? znale?li si? pod obstrza?em takich samych samolocików. To jakie? dwie roze?miane panienki, siedz?ce jeszcze wy?ej od nas, celuj? w zbarania?ych ma?olatów.

Tymczasem na arenie cienki torreador zamordowa? wreszcie biednego byczka i zapad? zmierzch. Zapalono "jupitery" (najpierw dwa, a potem cztery) i teraz dopiero zrobi? si? prawdziwy nastrój! Publiczno?? siedzia?a w pó?mroku i w?a?ciwie nie by?o jej wida?, za to stroje aktorów corridy nabra?y zupe?nie nowych odcieni. Jaskrawe ?wiat?a dodatkowo konsternowa?y byka, za to ryk OLE!!! brzmia? jakby g?o?niej. Mo?na si? spiera? co do humanitarnych warto?ci corridy, ale wizualny charakter widowiska jest na pewno niepowtarzalny. Stroje i starodawny rytua? przywodz? na my?l teatr, a publiczno?? w niczym nie przypomina zezwierz?conych zbocze?ców z pi?karskich boisk Europy. Wr?cz przeciwnie - wszyscy tworz? jakby rodzin?. Jestem pewien, ?e gdyby kto? nagle dosta? tu zawa?u serca, natychmiast znale?liby si? ludzie ch?tni do bezinteresownej pomocy, czego nie mo?na spodziewa? si? po Amerykanach.


Do początku

Poprzednia strona
 ...11 12 13 14 15 16 17 18 19 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

O tych krajach: Szlakami dawnych i wspó?czesnych Majów: Meksyk - Belize - Gwatemala - Meksyk Meksyk i Gwatemala Meksyk - listopad '98
Tego autora: Sprawozdanie robocze z podró?y do Iranu Alaska '98

Opracowanie: Adam Ma?kowiak
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 1998-11-16