Cz??? 9
Tych, którzy nie lubi? muzeów, pragn? uspokoi?: wi?cej muzeów nie b?dzie. To nie znaczy, ?e obeszli?my ju? wszystko. Nie! Wybierali?my tylko najwa?niejsze. Tam jest jeszcze mnóstwo muzeów malarskich, jest muzeum Diego Riviery, a nawet Leona Trockiego. Trocki uciek? z ZSRR przed Stalinem, bo mia? w Mexico City przyjació?. Z ich pomoc? naby? du?y dom, który zamieni? w prawdziw? fortec?. Unikn?? w ten sposób kilku zamachów, ale nie doceni? W?satego Józia. Wynaj?ty za granic? morderca dopad? w ko?cu Trockiego i na zawsze pozbawi? go wszelkich problemów. Dzi? w mieszkaniu Trockiego jest jego muzeum. Przewodnicy oprowadzaj? zwiedzaj?cych, opowiadaj?c o nim... po rosyjsku.
W niedziel? na Plaza de Mexico odbywa si? corrida, czyli walki byków. To jest cotygodniowa, masowa rozrywka Meksykanów. O 4.30 popo?udniu ?ci?gaj? tam dzikie t?umy. Arena walk to wielka, okr?g?a, betonowa misa, do której wchodzi kilkadziesi?t tysi?cy ludzi. To pono? najwi?ksza taka arena na ?wiecie. Dooko?a niej na straganach kupi? mo?na wszystko, co ??czy si? z corrid?: od byczych rogów, poprzez ró?ne byczo-matadorskie akcesoria, do kompletnego stroju torreadora. Sympatyczna dziewczyna sprzedaje kolorowe poduszki, bo corrida trwa jakie? 3 godziny. Kupuj? od niej tak? poduszk? - jest oczywi?cie czerwona i ma bia?y napis: "AJA, TORO AJA!" (Zobaczysz, byku, zobaczysz!). Litera T jest rogata, ma kszta?t byczej g?owy. Dziewczyna wymachuj?c tymi poduszkami t?umaczy mi na migi, jak kupi? tanio bilet. Gesty ma tak ekspresyjne, ?e trudno si? nie u?miechn??. Ale wyt?umaczy?a doskonale! W kasie kupuj? bilet za jedyne 11 peso. Bilet jest niezwykle kolorowy i wcale nie wygl?da jak bilet, tylko raczej jak miniatura wspó?czesnego obrazu. Jest na nim sylwetka torreadora, a w tle t?um ludzi. Do biletu do??czany jest program, z którego wynika, ?e odb?d? si? trzy walki - znaczy to, ?e trzech torreadorów u?mierci sze?? byków. Wymienione s? nazwiska g?ównych aktorów widowiska, z których jeden jest Wenezuelczykiem, a tak?e ich pomocników. Zupe?nie jak w teatrze. Na tym nie ko?cz? si? podobie?stwa z teatrem. Na 4 stronie programu s? ceny biletów. Zastraszaj?ce! Gdyby nie dziewczyna z poduszkami, nie by?oby mnie sta? na corrid?. Bilety kosztuj? od 25 do 70 USD.
Wchodz? na aren?. Tutaj ju? jest jak na meczu. Jedyne miejsce, gdzie nie kontroluj? baga?u. W bramie dostaj? wielkie zdj?cie jednego z torreadorów z ?yczeniami ?wi?tecznymi. Porz?dkowi ka?? mi i?? na gór? schodami. Mój sektor jest prawie na samej górze, tzn. bardzo wysoko. Bilety w pierwszym rz?dzie s? najdro?sze. Ale przewidzia?em to i mam ze sob? aparat z teleobiektywem. Widz? przez niego jak przez siln? lornetk?. Zreszt? i tak widoczno?? z ka?dego miejsca jest znakomita. Trybuny s? bardzo strome. Nie ma ?aw ani krzese?. Siada si? bezpo?rednio na betonie i po to s? w?a?nie poduszki. Tylko pierwszy sektor ma niebieskie, a drugi czerwone foteliki - to dla najbogatszych. W?ród publiczno?ci jest te? du?o kobiet i dzieci. Nastrój dobrej, niedzielnej zabawy. Po w?skich, betonowych ?awach, pomimo t?umu, pomykaj? sprzedawcy cukierków, lodów i napojów, d?wigaj?c nad g?owami tace. Jakim cudem zachowuj? równowag? - to jest ich s?odka tajemnica. Arena jest okr?g?a, wysypana piaskiem. Wzd?u? jej brzegów biegnie podwójna, bia?a linia, przerwana tylko w jednym miejscu. Tamt?dy b?dzie wbiega? byk. Aren? otacza solidna, drewniana banda, pomalowana na czerwono. Za t? band? siedz? dziennikarze, lekarze, weterynarz i wszyscy pomocnicy torreadora.
Punktualnie o 4.30 "?ywa" orkiestra zaczyna gra? porywistego marsza, takiego, jaki zawsze kojarzy si? z corrid?. Przez jeden z czterech tuneli wychodz? uczestnicy walk: nast?puje prezentacja. Najpierw id? w bia?ych koszulach matadorzy i banderilleros. Na tych koszulach nosz? tkane z?otem kamizelki, a na g?owach maj? ?mieszne, ale tradycyjne, pó?koliste kapelusze. Potem obok nich pojawiaj? si? g?ówni bohaterowie: trzech torreadorów w z?otych strojach i takich samych pó?kolistych kapeluszach. Maj? w?skie spodnie do po?owy ?ydki i ró?owe skarpety czy rajstopy oraz ?mieszne, czarne pó?buty. Wszystkie te stroje si?gaj? swoj? tradycj? bardzo dawnych czasów i w?a?nie one stanowi? o kolorycie corridy. Nawet G?ówny Porz?dkowy Areny ma czerwon? kurtk? z ?ó?tymi wy?ogami, tak?? czapk? i bia?e spodnie.
Torreadorzy k?aniaj? si? kapeluszami publiczno?ci. Ca?y czas gra muzyka. Dalej na aren? wje?d?aj? konno picadores. Konie maj? boki os?oni?te czerwono-niebieskimi ochraniaczami, a oni trzymaj? w r?ku d?ugie piki. Na g?owach maj? du?e kapelusze i wygl?daj? troch? jak Don Kichoci. Na ko?cu idzie 10 porz?dkowych ubranych na czerwono-bia?o. Prowadz? oni trzy koniki przybrane kolorowo jak w cyrku. Koniki ci?gn? niewielki wózek. Ludzie bij? brawo, a kawalkada okr??a aren? i znika w tunelu.
Po chwili odzywa si? dzwon czy gong i na aren? wpada byk. Podskakuje i macha ogonem. Czasem rozp?dzony uderzy rogami w czerwon? band? areny, co wzbudza aplauz widowni. Teraz do akcji wkracza matador - m?ody, ubrany na bia?o ch?opak. Te? ma przykrótkie portki i ró?owe skarpety, a na nogach czarne pó?buciki. W r?ku ma p?acht?, z jednej strony ró?ow?, z drugiej ?ó?t?. T? ró?ow? stron? macha bykowi przed nosem, ale byk nie daje si? sprowokowa?. Stoi filozoficznie spogl?daj?c na widowni?. Zaczynaj? si? gwizdy. Pojawiaj? si? inni matadorzy i wspólnie próbuj? spowodowa?, by byk straci? orientacj? w terenie. To jest bowiem ich g?ówne zadanie. Ale teraz zwierz? si? zdenerwowa?o i pogoni?o matadora. Ten schowa? si? za drewnian? obudow? bandy. Byk rz?dzi na arenie. Matadorzy nie mog? tak macha? w niesko?czono??. Maj? na to okre?lony czas, po czym rozlega si? gong, matadorzy znikaj?, a ich miejsce zajmuj? pikadorzy. Wje?d?aj? na koniach i staj? po obu stronach areny. Byk podchodzi do jednego z nich i próbuje wbi? koniowi rogi w brzuch. Nic z tego! Ko? chroniony jest specjaln? derk? i byk nie mo?e mu nic zrobi?. Na ten moment czeka? pikador. Gdy tylko byk pochyla g?ow?, ten wbija mu z ca?ych si? pik? w kark. Teraz unosi si? w siodle i z ca?ych si? rozwierca ran?. Byk szaleje z bólu, ale przyszpilony pik?, z g?ow? niemal pod ko?skim brzuchem, nie ma mo?liwo?ci manewru. Tymczasem pikadorowi chodzi o to, by byk jak najbardziej si? wykrwawi?. Mo?e pchn?? tylko raz, a zbyt p?ytkie "napocz?cie" tylko rozw?cieczy byka i mo?e by? niebezpieczne dla torreadora - g?ównej gwiazdy programu. Pchni?cie powinno by? szybkie, pewne i g??bokie, tymczasem pikador dziurawi byka ju? d?u?sz? chwil?. Wygl?da to oble?nie i bole?nie, tote? publiczno?? zaczyna gwizda? zrazu cicho, a potem tak g?o?no, ?e speszony pikador opuszcza aren? wr?cz znienawidzony przez t?um. Z rany na karku wyra?nie wycieka jednak bycza krew.