Po kontroli baga?u wchodzimy na rozleg?y dziedziniec, otoczony czworobokiem po??czonych ze sob? pi?trowych pawilonów. Na ?rodku dziedzi?ca fontanna sk?adaj?ca si? z olbrzymiego kamiennego kr?gu, umieszczonego pod sufitem. Woda leci z góry na dó?, tworz?c wielki, szklisty parasol. W dolnych pi?trach muzeum znajduj? si? historyczne zabytki ró?nych kultur india?skich. Najwi?cej jest kamiennych figur, pi?knie rze?bionych i ozdobionych postaci. Wszystkie one zosta?y wydobyte z ziemi z ca?ego terytorium Meksyku i zgromadzone tutaj, w stolicy. Wszystkie rze?by s? orygina?ami. Trudno nie zamy?li? si? chwil? nad tymi eksponatami. Niektóre uderzaj? ekspresj? wyrazu, zw?aszcza twarzy. Rysiek ucieka od nich, bo cz?sto przypominaj? potwory, ale mnie w?a?nie one podobaj? si? najbardziej. Kiedy? musia?y mie? rytualne znaczenie. S? to postacie bogów i kap?anów. Jest jaka? posta? kl?cz?ca jakby w pok?onie i d?wigaj?ca na g?owie ogromny kr?g kamienny. Niestety, obja?nienia s? tylko po hiszpa?sku - cz?sto niezrozumia?e. Pó?mrok w salach uniemo?liwia robienie zdj??, mam ich tylko kilkana?cie. Z szacunkiem ogl?dam kamienny dysk kalendarza azteckiego. Dotychczas widywa?em go tylko na fotografiach. Ten oparty jest o ?cian? i doskonale widoczny. Inny wielki kr?g le?y p?asko bezpo?rednio na ziemi. To wizerunek bogini ksi??yca, wykopany na rynku miasta. Widz? jednak tylko pl?tanin? linii. Gdy wychodzi si? na pi?tro i spogl?da w dó?, wida? wyra?nie sylwetk? kobiety w stroju azteckim, wida? jej twarz, piersi i nogi, a nawet nó? i czaszk? ludzk?. S? te? inne symbole, których nie rozumiem. W sali Majów - olbrzymia g?owa wojownika wykuta w kamieniu. Du?a Buzia ma bardzo szerokie wargi, zaci?ni?te w jakim? grymasie, a na g?owie rodzaj he?mu. Widywa?em j? ju? te? na fotografiach, gdzie? w jakim? podr?czniku do historii czy geografii w szkole podstawowej. Teraz stoj? przed tym olbrzymem i to jest w?a?nie fajne!
W innej sali znów wielka ?ciana, z której wystaj? kolorowe rze?by, jakie? smoki czy lwy... Wszystko to u?o?one symetrycznie wydaje si? opowiada? jak?? histori?, podobnie jak egipskie hieroglify. ?ciana jest pot??na - nie sposób jej ca?ej obj?? obiektywem. Zosta?a tu przeniesiona i zrekonstruowana. Nie mog? si? jednak doczyta? informacji o niej. W szklanych gablotach znajduj? si? zebrana bi?uteria i ozdoby ceramiczne oraz przedmioty codziennego u?ytku. Zauwa?am, ?e arty?ci cz?sto pos?ugiwali si? motywami widzianymi na co dzie?: zwierz?t - psa, ?wini, w??a. Czaruj?ce s? np. czajniki w kszta?cie ptaka albo gliniany instrument muzyczny w kszta?cie siedz?cego psa. Czasem dmucha?o si? w otwór umieszczony na g?owie takiego psa, a czasem... ko?o ogona. Inny pies zwini?ty w k??bek s?u?y? chyba jako garnek czy dzbanek, ?winia robi?a za misk?, a w?? za rodzaj buk?aka. Wymaga?o chyba silnej woli, ?eby si? z tego napi?... S? przecudne dzbanki ró?nej wielko?ci, konwie, miseczki o niewiadomym przeznaczeniu - mo?e do kadzide?? Jest co?, co wygl?da jak ?wiecznik, s? ozdoby dla kobiet z gliny, ko?ci i srebra, s? ma?e domowe bo?ki, które zapewne strzeg?y ogniska domowego - s?owem, prawdziwe skarby, które mo?na by ogl?da? godzinami. Mój film ma tylko 24 zdj?cia, a jeszcze jest jedno pi?tro. Ka?da z tych pradawnych kultur potrzebowa?a takich samych naczy? i przedmiotów, ale ka?da robi?a je nieco inaczej. Wszystkie razem tworz? niespotykan? i barwn? mozaik? kulturow?, przed któr? my, Europejczycy, stoimy z otwartymi ustami. Przynajmniej ja tak stawa?em nieraz i wcale si? tego nie wstydz?. Po tym muzeum mo?na chodzi? i kilka dni, niektórzy zreszt? tak robi?. Chodzi?bym i ja, ?eby nie by?o tak drogo.
W?ród zwiedzaj?cych bardzo du?o zamy?lonych, schludnie ubranych Indian, cz?sto z dzie?mi. Mówi? szeptem, chodz? powoli od gabloty do gabloty, od rze?by do rze?by. Có? za kontrast z naszymi Indianami kanadyjskimi - pijanymi, niechlujnymi ?ebrakami, którzy nie potrafi? nawet wybe?kota? pro?by o kilka centów. W nieco podobnym muzeum w Winnipegu Indianie s? rzadkimi go??mi. Tutaj drug? najliczniejsz? grup? stanowi? studenci. Pilnie robi? jakie? notatki. Zdumiony jestem powag?, z jak? tego dokonuj?. Nawet je?li s? w grupie, nie ma ?adnych ?miechów czy dowcipów. To b?dzie pó?niej. Na razie jest robota do zrobienia. Obserwowa?em kilku z nich przez d?u?szy czas i przyznam si?, ?e chcia?bym widzie? polskich studentów tak skrupulatnie badaj?cych wn?trza polskich muzeów. Oni tu s? dumni ze swojej historii i maj? do tego powody.
Na pi?trze eksponaty bardziej wspó?czesne. Napis g?osi: ETNOGRAFIA. Tu znajduj? si? rzeczy codziennego u?ytku, charakterystyczne dla ludów dzi? zamieszkuj?cych Meksyk. Ka?da sala obrazuje nie tylko przedmioty ich codziennego u?ytku, np. ?odzie rybackie i sieci z regionu, w którym ?yje si? z rybo?ówstwa. Stoi te? zawsze przekrój chaty ch?opskiej i naturalnej wielko?ci figury, ubrane w przepi?kne, kolorowe stroje ludowe. Gdzie? tam pokazany jest rynek tak szczegó?owo i wiernie, ?e niemal chce si? tam wej?? i kupi? apetycznie wygl?daj?ce owoce. (Podobna ekspozycja jest na Zocalo w muzeum przy wykopaliskach. Tam jeszcze pomieszczono wszystkie zwierz?tka, które ?yj? w Meksyku - wypchane i roz?o?one na ko?ci: od w??ów, przez oceloty i pumy, do or?ów). Na ?cianach wisz? malowane na szkle albo drewnie obrazy. Wszystko ma swój niepowtarzalny urok i wida?, ?e ka?da kultura jest inna. W jednej z pokazanych kapliczek nie ma drzwi, bo to przecie? Meksyk, i mo?na zobaczy? jej wn?trze: prosty krzy? i wymalowane naiwnie, jakby przez dziecko, czerwone serce, a dooko?a niego wzruszaj?co proste, kolorowe kwiaty. W progu kl?czy india?ska dziewczyna. G?ow? ma lekko pochylon?, na szyi zarzucone czerwone poncho, czerwona, kwiecista sukienka. Na poncho (które wygl?da jak chusta) opadaj? dwa czarne warkocze. Nie wiem, sk?d pochodzi ta kapliczka, ale ja od razu zobaczy?em taki sam obrazek gdzie? w Maglem Cichem czy innym Chocho?owie na Podhalu. Im d?u?ej chodz? po ekspozycji, tym wi?cej zauwa?am podobie?stw mi?dzy sprz?tami; takie same jak w Polsce drewniane ?y?ki, takie same ?y?niki na ?cianach, czasem nawet podobne pasiasto-kolorowe suknie, takie same ko?owrotki i narzuty na ?ó?ka, nawet obuwie troch? podobne do góralskich kierpców. Oczywi?cie, s? te? ró?nice - rzeczy niepowtarzalne i charakterystyczne tylko dla Meksyku: rodzaje haftów, kroju niektórych strojów, przypominaj?cych tuniki, wyszywanych w czerwone kwiaty, dla m??czyzn bogato tkane pasy, kapelusze - sombrero. Ale ju? chusty na g?owach kobiet wi?zane s? tak, jak wi?za?a sobie i moja babcia. Przy wyj?ciu z muzeum zatrzymuje nas m?ody ch?opak. Pyta, czy nie odst?piliby?my mu naszego biletu. Za?atwi? ju? spraw? ze stra?nikami, bo jeden z nich pomaga mu si? dogada? z nami. ?a?ujemy, ale zabieramy bilety na pami?tk?. Jest to jednak cenna lekcja jak wchodzi? i nie p?aci? dla tych, którzy przyjad? tu po nas.