W parku prawie nikogo nie ma, jedynie jaka? para siedzi na ?awce. To w?a?nie jest ciekawe w Sudanie - wida? tu liczne pary m?odych ludzi. Oczywi?cie, nie ma mowy o ca?owaniu si? czy nawet trzymaniu za r?ce, ale jak na kraj muzu?ma?ski jest to naprawd? ciekawe. Na ulicach jest tak?e mnóstwo kobiet, wiele pracuje (jako herbaciarki, sprzedawczynie, ale tak?e np. w banku), wi?kszo?? nosi tylko chustki, nie ma czadora. Czasami mo?na spostrzec smuk??, czarn? pi?kno?? nie nosz?c? ?adnego nakrycia g?owy - to zapewne chrze?cijanka z po?udnia. Jak?e to odmienne na przyk?ad od Pakistanu. Wydaje si?, ?e przynajmniej pod tym wzgl?dem kraj ten mo?e stanowi? przyk?ad równowagi pomi?dzy rozpasaniem panuj?cym w naszej kulturze a niesprawiedliwo?ci? niektórych krajów Islam.
Sam park rozrywki wydaje si? by? obrazem ca?ego kraju - dobre czasy ju? by?y. Urz?dzenia powoli si? psuj?. Wielkie ko?o, z którego kiedy? mo?na by?o podziwia? wspania?e widoki rzeki, jest dzi? nieczynne, potem si? dowiem, ?e niedawno by? tu wypadek, w którym zgin?li ludzie (skakali z ko?a, gdy to zacz??o si? niebezpiecznie chwia? w czasie silnego wiatru). Dzia?a za to kolejka (roller coaster), ale jest w tak op?akanym stanie, ?e nie decyduj? si? na przeja?d?k?. ?miesz? figury z komnaty strachu, s? tak naiwne... Opuszczamy to dziwne miejsce i wracamy w stron? hotelu. Kierowca minibusu próbuje nas oszuka?, ale pasa?erowie staj? w naszej obronie i p?acimy tylko przepisowe 30 SD. Próbujemy znale?? knajpk? Rakoba Restaurant. Pomaga nam zupe?nie bezinteresownie ch?opak spotkany wczoraj pod poczt?. Jednak i tak poszukiwanie s? bezowocne. Na pytanie o inne restauracje mówi, ?e jest ich mnóstwo i prowadzi nas do kolejnego stoiska ulicznego. W ko?cu musimy si? zadowoli? szawarm? (100 SD, napój 50 SD). Kolejny napój dostajemy gratis... Po drodze kupuj? jeszcze jogurt (0,5 l za 170 SD) i wracamy do hoteli. W nocy znowu silnie wieje.
15.10.2002 r. Wymieniamy pieni?dze w Ivory Bank, pani nas nawet poznaje. Potem idziemy na stacj? kolejow? - chcemy zapyta? si? o bilety na poci?g do Wadi Halfa i o bilety na prom. Odsy?aj? nas od jednego biura do drugiego, cho? s? bardzo mili, przerywaj? nawet ?niadanie (rzecz ?wi?ta w Sudanie), aby nam pomóc. W ko?cu zostajemy poinformowani, ?e poci?gi odje?d?aj? tylko ze stacji Northern Khartoum i tam mo?na kupi? bilety, ale jedynie od soboty, przed poniedzia?kowym odjazdem poci?gu. Za to udaje si? nam kupi? bilety na prom na 30.10.2002 r. Na pocz?tku pan twierdzi?, ?e tak wcze?nie nie mo?na kupi? biletów, ale potem okaza?o si?, ?e mo?na je "zarezerwowa?" (p?ac?c za nie 10850 SD). Zreszt? pan by? w ogóle niemi?y, nie chcia? nas wpu?ci? do ?rodka biura. Wracamy do hotelu, po drodze korzystamy z internetu (300 SD/godzin?) i jeszcze raz wymieniamy pieni?dze (ponad 40 USD wydanych na prom powa?nie os?abi?o nasze finanse), wst?pujemy tak?e na poczt?, sk?d wysy?amy pocztówki.
Po krótkim odpoczynku idziemy na Suk-al-Arabi, czyli centralny dworzec, sk?d odje?d?aj? minibusy do wszystkich cz??ci miasta i stamt?d jedziemy do Omdurmanu (30 SD). Ogl?damy grobowiec Mahdiego (tylko z zewn?trz, w ?rodku niedost?pny dla niewiernych). Ma on ciekaw? histori? - zbudowany po ?mierci Mahdiego, zburzony przez Kitschenera po zdobyciu Chartumu (cia?o wyrzucono do rzeki), zosta? odbudowany w latach 40. XX wieku. Potem ogl?damy dom kalifa Abdullaha (wst?p do muzeum 100 SD) - budynek jest niezbyt imponuj?cy, ale z ciekawymi zbiorami, dotycz?cymi czasów powstania Mahdiego. Wst?pujemy jeszcze do po?o?onego w pobli?u pi?knego domu z arkadami i ogl?damy meczet z czerwonej ceg?y. Potem idziemy na suk, który wbrew temu, co pisz? w przewodniku, nie jest jaki? zbyt imponuj?cy, typowy dla tej cz??ci ?wiata, z niewielk? ilo?ci? drogich (g?ównie sprowadzonych z Kenii) pami?tek. Udaje mi si? zrobi? ca?kiem fajne zdj?cia u ulicznego fryzjera, ale przychodzi jaki? policjant i ka?e nam i??.