Na dworzec pojecha?em taksówk? (tym razem 5 EP) i o 14.30 wyjecha?em autobusem do Kairu. Jazda odbywa?a si? bez wi?kszych problemów (kilka kontroli po drodze, tym razem nie da?em si? nabra? na "rozdawane" jedzenie). Oko?o 23.00 jeste?my na miejscu.
W Kairze czekaj? na mnie niemi?e niespodzianki. Po pierwsze jaka? woda zala?a mi plecak (na szcz??cie chyba z klimatyzacji, a nie z toalety), a po drugie autobus zako?czy? tras? daleko od centrum. Nie do ko?ca jestem pewien, czy to nie jakie? miejscowe oszustwo. Do?? d?ugo dyskutuj? o cenie za taksówk? ("pomaga" mi policjant turystyczny, który najwyra?niej trzyma stron? taksówkarzy, a pó?niej chce bakszysz, którego mu nie daj?). Wreszcie jad? do hotelu Dahab za 25 EP, na koniec k?óc?c si? z kierowc?, który chce mnie wysadzi? wcze?niej. W hotelu wynajmuj? do?? obskurny pokój bez ?azienki za 20 EP.
10.11.2002 r. Po oddaniu kilku moich ciuchów do prania id? do biura Alitalii w hotelu Hilton, gdzie potwierdzam mój lot. Potem chc? co? zje??, ale z powodu ramadanu prawie wszystko jest pozamykane (nawet KFC, McDonald's i Pizza Hut). Pojedyncze otwarte knajpki albo s? drogie, albo nie wzbudzaj? mojego zaufania. Zadowalam si? dwoma snikersami. Jad? taksówk? do Khan-al-Khallili (5 EP), gdzie kupuj? troch? prezentów (poduszka + chusta - 35 EP, narzuta - 35 EP, bardzo dobry jako?ciowo T-shirt 15 EP, papirus 5 EP, 0,5 kg herbatki carcade - 5 EP, flakonik na perfumy gorszej jako?ci - 6 EP). Potem zwiedzam uniwersytet Al-Azhar (nic nie p?ac? za wst?p), gdzie sp?dzam d?u?sz? chwil?, obserwuj?c ucz?cych si?, modl?cych lub tylko odpoczywaj?cych ludzi. Stamt?d podje?d?am taksówk? (5 EP) do meczetu w stylu irackim (Ibn Tulun), gdzie nawet wchodz? na minaret (wst?p 10 EP wrzucane do skarbonki, meczet w trakcie remontu). Rozdaj? dzieciakom troch? flamastrów, które zostawili mi Ania i Janek (wcze?niej rozdawa?am w Petrze, ale i tak sporo przywioz?em do domu, jako? mi to nie sz?o).
Wracam na piechot? przez stary Kair - obok cytadeli, bazaru, a potem a? do murów miejskich. Jest to ciekawy fragment miasta, cho? troch? zbyt turystyczny. Wida?, ?e trwaj? liczne prace renowacyjne. Na ulicach wsz?dzie s?ycha? strzelaj?ce kapiszony - rzucaj? je nawet doro?li. Przy starej bramie miejskiej spotykam mi?ych starszych dziadków, czekaj?cych na zachód s?o?ca i g?os muzeina, oznajmiaj?cy, ?e mo?na ju? zacz?? je??. Przed wieloma restauracjami wystawione s? sto?y, gdzie po zachodzie s?o?ca b?dzie mo?na szybko zaspokoi? g?ód. ?api? taksówk? i bardzo mi?y pan zawozi mnie za 5 EP w okolice dworca Ramzes. Robi? zdj?cie ciekawego billboardu z prezydentem i wracam metrem w okolice mojego hotelu. Ulice s? wyludnione - wszyscy w?a?nie jedz?. Na sto?ach przed restauracjami porozrzucane naczynia ?wiadcz? o po?piechu, z jakim konsumowano pierwszy posi?ek. Ja jem w Pizza Hut (?rednia pizza, sa?atka i picie za 32 EP). Obs?uga rusza si? jak muchy w smole. Potem jeszcze id? do cukierni, gdzie kupuj? do spróbowania w domu s?odkie arabskie ciastka (1 kg oko?o 12-16 EP), a potem korzystam z internetu (chcia?em zap?aci? dolarami, ale pani odmówi?a, w ten sposób pozby?em si? reszty funtów egipskich...) W hotelu zamawiam taksówk? na jutro rano (30 EP) i id? spa?.