Znowu jeste?my w Chartumie. Jedziemy taksówk? do centrum (700 SD po ostrym targowaniu). Idziemy do tych samych hoteli, gdzie byli?my poprzednio. Na szcz??cie znajdujemy tam miejsca bez problemu. Ja nawet na jedn? noc dostaj? dwójk? w cenie jedynki. Potem udajemy si? do restauracji nad Nilem. Chcemy zje?? sa?atk? majonezow?, ale jest tylko zupa.
26.10.2002 r. Rano wymieniamy pieni?dze, a potem jedziemy minibusem do stacji kolejowej Norther Khartoum, aby kupi? bilety na poci?g do Wadi Halfa. Niestety, trafiamy na ?wi?t? w Sudanie por? ?niadania i musimy czeka?, a? urz?dnicy wróc? z posi?ku. Okazuje si?, ?e rzeczywi?cie bilet sypialny jest bardzo drogi - kosztuje dla jednej osoby blisko 17000 SD (ponad 60 USD). My kupujemy pierwsz? klas? za 5550 SD od osoby. Podobno s? to w miar? wygodne przedzia?y 6-osobowe. Poci?g wyrusza w poniedzia?ek oko?o 8.00. Wracaj?c wst?pujemy na chwil? do sklepiku napi? si? czego? zimnego. Akurat przyje?d?a nowa dostawa. Zaczynamy rozmawia? i dowiadujemy si? paru ciekawostek o napojach orze?wiaj?cych w Sudanie. Jako ?e alkohol jest zabroniony, to sprzedawane jest tylko piwo bezalkoholowe. Na rynku obecni s? dwaj potentaci Pepsi-Cola (od dawna, jej reklamy s? widoczne) i Coca-cola (dopiero teraz agresywnie wchodzi na rynek). Jednak najbardziej popularne s? dwa miejscowe napoje "pasgianos" (md?y, o smaku landrynkowym) i "stim" (dobry napój o smaku jab?kowym).
Gdy zaspokoili?my pragnienie, wracamy minibusem do centrum. Przeje?d?aj?c ko?o uniwersytetu, widzimy oddzia?y policji z kijami i tarczami. Postanawiamy zje?? obiad w wymienionym w przewodniku Cookie Burger. Jednak w ko?cu konsumujemy w innej knajpce (1/2 kurczaka lub sisz ta?uk - 900 SD). W okolicy jest ksi?garnia (z pocztówkami) i sklepy z pami?tkami. Wybór prezentów jest raczej skromny, a ceny zwykle wysokie. Kupuj? jeszcze jeden nó? za 600 SD. Potem korzystamy z internetu (szybki, 300 SD/godzin?). Postanawiamy nast?pnego dnia pojecha? do wodospadów Nilu (katarakty) - Sabaluka. Gdy pytamy si? o przejazd do tego miejsca w agencji turystycznej, proponuj? nam wynaj?cie samochodu za 200 USD lub parowca (!) za 400 USD. Znowu widzimy policjantów z kijami i tarczami, tym razem jad?cych na ci??arówce. Kolacj? jemy nad Nilem. Tym razem kupuj? sobie tak?e sok z wielu owoców (300 SD).
Nast?pny dzie? rozpoczynamy o 8.00. Chcemy wymieni? pieni?dze, a potem jecha? do wodospadów. Niestety, wszystkie banki s? czynne dopiero od 9.00 - musimy poczeka?. Potem bierzemy taksówk? (700 SD) na dworzec w dzielnicy Bahri. Tam znajdujemy autobus do Shendi i p?acimy 650 SD za bilet (chocia? wysiadamy wcze?niej). Czekaj?c na odjazd kupujemy od ulicznego sprzedawcy angloj?zyczn? gazet? (150 SD). Wysiadam na chwil? z autobusu i biegn? kupi? wod?. Gdy mnie nie ma, autobus zaczyna rusza?, ledwo zd??am wróci?. Bardzo mili wspó?pasa?erowie pomagaj? nam wysi??? ko?o kafeterii, gdzie mo?na wynaj?? pojazd do wodospadu. D?ugo negocjujemy - od pocz?tkowych 5000 SD schodzimy do 3000 SD. Musimy da? po?ow? zaliczki, aby by?o za co zatankowa? pick-up'a.
Jedziemy przez pustyni?, mijamy wiosk? z domami z gliny. Na miejscu spotykamy wycieczk? dziewcz?t ze szko?y z Chartumu (mija? nas wcze?niej ich autokar). Nawi?zuje si? rozmowa, jest bardzo mi?o, robimy sobie wspólne zdj?cia. Za to mniej mili s? miejscowi, którzy naprzykrzaj? si? nam z przeja?d?k? ?ódk? na wysp? (cena spada z 5000 SD do 500 SD), a nawet wyganiaj? nas. Zupe?nie, jakby to nie by? Sudan. Na szcz??cie jeden z opiekunów dziewcz?t, by?y wojskowy, mówi, ?e jest z rz?du i uspokaja ich. Zm?czeni natr?ctwem postanawiamy nie korzysta? z ?ódki. Za to rozmowa z panem, który nam pomóg?, jest bardzo ciekawa. Dowiadujemy si? wiele o miejscowych zwyczajach i prawach (np. o kamienowaniu winnych zdrady ma??e?skiej). Siadamy sobie w ma?ej drewnianej wiacie niedaleko rzeki i podziwiamy dziewcz?ta, wspinaj?ce si? na poblisk? gór? (przypomina si? nam "Piknik pod wisz?c? ska??"). Wpisujemy si? do ksi?gi pami?tkowej (by? tam wcze?niej nawet kto? z Polski!). Gdy musimy ju? jecha?, chc? od nas pieni?dzy (ciekawe, czy za siedzenie, czy za wpis), ale nic im nie dajemy.
Jedziemy znowu przez wioski. Gdy za kierownic? siada pewien m?odzieniec, zaczyna tak gna? po piasku, ?e robi si? niebezpiecznie i musimy go mitygowa?. Doje?d?amy z powrotem do kafeterii. Mo?na tu naby? napoje gazowane po 60 SD. Proponuj? nam zawiezienie do Chartumu za 5000 SD (zacz?li od 10000 SD) lub do El-Geidi za 4000 SD. Nie chcemy p?aci? tak du?o i próbujemy ?apa? autobusy do Chartumu. Siedzimy sobie na krzese?kach i gdy tylko s?yszymy, ?e co? jedzie, podchodzimy do szosy. Obok nas zbiera si? spora grupka gapiów, a starszy m??czyzna przypatruje si? nam, le??c na ?ó?ku. Gdy robimy zdj?cia, ??daj? w zamian prezentów. Janek wyjmuje troch? flamastrów, które mia? dla dzieci. My?limy, ?e nie wzbudz? zainteresowania. Jednak doro?li m??czy?ni rzucaj? si? na nie, wr?cz walcz?. W ko?cu dogadujemy si? z kierowc? ci??arówki i za 100 SD/osoby wracamy do stolicy na workach z fasol?. Razem z nami podró?uje trzech miejscowych, z którymi sobie gaw?dzimy (to tutaj popularny ?rodek transportu). Robimy zdj?cia. Przez nieuwag? prawie robi? fotk? posterunku wojskowego. Jestem przestraszony, gdy zatrzymuj? nas i kontroluj? dokumenty. Jednak s? bardzo grzeczni, nawet przepraszaj? za k?opot.