Wieczorem znowu ognisko, przy którym zebra?o si? troch? osób. Oprócz naszych serbskich przewodników - prawników z Kosova, by? równie? siostrzeniec Nebojszy - Ivan lat 13, Gula - romantyczny kucharz z Novego Sadu, szalony Zdravko - wiecznie wydzieraj?cy si? w niebog?osy student weterynarii i Sasza - m?ody m?? i ojciec. Do tej ca?ej ferajny nale?y doliczy? g?ównego pasterza Paro i 9-letniego Ivo oraz 167 sztuk owiec (w tym 9 czarnych), klacz ze ?rebi?ciem i dwa psy. W sumie daje to liczb? 186 istot ?ywych. Oj! By?o weso?o.
Ich towarzystwo zwróci?o nasz? uwag? na dziwn? zale?no?? pomi?dzy naszymi j?zykami Nam by?o trudno zrozumie? Jugos?owian natomiast oni podobno rozumieli nas nie?le. Powód by? taki, ?e polski jest bardzo podobny do rosyjskiego, a tego j?zyka wszyscy uczyli si? obowi?zkowo w szkole, obligatoryjnie - jak to uj?? jeden starszy jegomo?? spotkany na szlaku w górach.
Dzie? 28.
Tego dnia znów nie musieli?my martwi? si? o szlak, poniewa? naszym przewodnikiem by? Ljubomir. Wyruszyli?my tym razem na Minin Bogaz (2387 m n.p.m.), a po drodze weszli?my na inny niewybitny szczyt, Sagorele plo?e (2120 m n.p.m.). Potem (ju? bez znaków) "spacerkiem" udali?my si? na gór? Zupci (2309 m n.p.m.). Nazwa nie pochodzi?a od zupy, mimo ?e tak si? nam kojarzy?a w pierwszej chwili, ale od z?bów, które przypomina?a. Szczyt sk?ada? si? z 16 ostro poszarpanych wierzcho?ków, u?o?onych w linii, jeden obok drugiego. Wej?cie i zej?cie zaj??o nam pó? godziny. Zeszli?my na prze??cz Trojni prevoj, sk?d jako ostatni tego dnia pad? pod naszymi stopami, a w?a?ciwie pad?a Bandijerna (2409 m n.p.m). Na t? gór? tak?e nie prowadzi znakowany szlak, ale droga z prze??czy wiedzie wydeptan? ?cie?k?.
Zrealizowali?my plan w ca?o?ci, a nawet ponad miar?, wi?c z powrotem wracali?my spe?nieni i zm?czeni. Wieczorem Agata i ja padli?my ju? o siódmej i spali?my jak zabici równe dwana?cie godzin. Tomek z Mart? poszli w nasze ?lady troch? pó?niej, Ania natomiast ucztowa?a z Serbami do drugiej w nocy.
Dzie? 29.
Przed ostatni dzie? w górach. Wraz z Gil? z Belgradu, który przyjecha? dzie? wcze?niej, zrobili?my sobie wycieczk? na Terzin Bogaz (2308 m n.p.m.). Zaj??o nam to oko?o trzech godzin. Troch? pobyczyli?my si? na szczycie, a potem zeszli?my w dó? na obiadek. Poniewa? tego dnia nasi dotychczasowi towarzysze wyje?d?ali, dostali?my od nich puszki z jedzeniem: groszek, pomidory; multiwitamin? z ?elazem, mleko w proszku, miód, cytryny, herbat?, ogórki, makaron, zupy instant etc. (wi?kszo?? tego prowiantu pochodzi?a z darów przeznaczonych dla Jugos?awii podczas wojny). W zwi?zku z tym obiad tego dnia by? wy?mienity i bardzo kaloryczny. Popo?udnie min??o wszystkim oprócz mnie na leniuchowaniu. Ja postanowi?em wej?? jeszcze na znajduj?cy si? nieopodal ?vorov bogaz (2152 m n.p.m.)
Dzie? 30.
Tego ranka po?egnali?my si? z pasterzem i Gil?, po czym ruszyli?my do Zabljaka na autobus. W Zabljaku mieli?my si? rozsta?. Ania, Tomek i Marta wracali ju? przez Serbi? do Polski, a Agata i ja jechali?my w Komovi. Rejon ten (po?o?ony we wschodniej cz??ci Czarnogóry) by? tak bardzo zachwalany przez naszych serbskich przyjació?, ?e postanowili?my go odwiedzi?. Okaza?o si? jednak, ?e nie ma ju? miejsc w autobusie do Belgradu ani do Suboticy, wi?c wszyscy razem pojechali?my o pierwszej po po?udniu do Mojkova?a (1,70 DM). Po przejechaniu ma?ego odcinka drogi musieli?my wysi??? przy mo?cie na Tarze i przesi??? si? na inny autobus. Most zrobi? na nas wra?enie. By?a to czteroprz?s?owa ?elbetowa konstrukcja - ?ukowa, z p?yt? pomostow? (360 m), le??c? powy?ej ?uku. Powsta?a w 1948 roku. By?a to naprawd? imponuj?ca budowla, przebiegaj?ca przez Tar?, która wy??obi?a tutaj jeden z najwi?kszych kanionów w Europie (1300 m).
Po pó?godzinie wsiedli?my do kolejnego autobusu - do Kolasina, w którym znowu trzeba by?o zap?aci? za bilet (3,50 DM + 1 DM za plecak). Po drodze, w Mojkova?u, Ania, Marta i Tomek po?egnali si? z nami, gdy? dalej mieli ju? podró?owa? poci?giem.
Jechali?my tylko w dwójk? w nieznane. O Komovi wiedzieli?my tylko tyle, ile mo?na by?o odczyta? z mapy Jugos?awii. Nasi serbscy przyjaciele wyja?nili nam, ?e najlepiej dotrze? tam z Kolasina przez prze??cz Tresnjevik. Na dworcu autobusowym w Kolasinie dowiedzieli?my si? jednak, ?e na prze??cz nic nie je?dzi bezpo?rednio. Je?li chcieliby?my si? tam dosta? autobusem, trzeba by?oby si? wróci? doz Mojkova?a, a stamt?d jecha? do Berane. Zrezygnowali?my z takiej mo?liwo?ci. W centrum miasta zrobili?my zakupy (4 i pó? chleba, ketchup - hot!, pasztety i wiele, wiele innych smako?yków) i poszli?my ?apa? stopa. Na nasze szcz??cie z?apali?my go b?yskawicznie. W ?rodku za kierownic? by? Many - Czarnogórzec z Podgoricy, ekonomista, m?? i ojciec (jedno dziecko, drugie w drodze). Gadu?a by? z niego niepoj?ty. Ró?nice j?zykowe dla niego nie istnia?y, zupe?nie nie zwraca? uwagi no to, ?e my niewiele rozumiemy. Ale dzi?ki temu droga na prze??cz min??a nam szybko. Ostatnie 4 km z Tresnjevika do Stavnej (wioski w górach) podjechali?my policyjnym jeepem.