Warszawa - U?an-Bator
Rano 05.07.1999 wyjechali?my z Warszawy. Wkrótce dotarli?my do Terespola. Za 10 z? taksówka dowioz?a nas do przej?cia granicznego. Tutaj ?apali?my okazj? - mnie za 1,5 USD pewien Bia?orusin podwióz? do dworca w Brze?ciu. Wymienili?my u cinkciarza pieni?dze i kupili?my bilety do Moskwy (po 12,5 USD). Wsiadamy na poci?g z Pragi i bez przeszkód docieramy do stolicy Rosji rano. Tutaj spotyka nas niemi?a przygoda - w czasie wymiany cinkciarze robi? nas w konia i tracimy po 90 USD na g?ow?. Drugi raz wymieniamy pieni?dze w kantorze. Kupujemy bilety na poci?g do U?an-Bator - za 89 USD i okazuje si?, ?e mamy szcz??cie - jest to chi?ski sk?ad, pono? najlepszy ze wszystkich. Poniewa? poci?g odje?d?a o 21.05, mamy ca?y dzie? na zwiedzanie miasta - jedziemy na Plac Czerwony i WDNCh.
W poci?gu okazuje si?, ?e podró?ujemy w jednym wagonie z mieszanym ma??e?stwem polsko-mongolskim z dzie?mi oraz z pewn? par? jad?c? w odwiedziny do siostry, studiuj?cej w U?an-Bator. Na pocz?tku za oknem krajobraz podobny do naszego - pola, domy (troch? innych kszta?tów), ale szybko g?ównym widokiem staje si? las, a przede wszystkim brzozy.
Co kilka godzin poci?g zatrzymuje si? na jakiej? stacji. Mo?na tam kupi? u "babuszek" jedzenie - pierogi, ryb?, a w kiosku - do?? tanie piwo (piwo 5 - 15 rubli, ryba - 10 rubli, piero?ki 0,5 rubla za sztuk?). Co pewien czas s?u?by porz?dkowe rozganiaj? babcie, wykazuj?c si? w ten sposób. Podró? jest bardzo przyjemna, czas podczas dyskusji mija szybko. Bardzo ciekawe jest obserwowanie, jak obowi?zuj?cy na kolei czas moskiewski coraz bardziej rozmija si? z rzeczywisto?ci?.
Granic? z Mongoli? przekraczamy w nocy, ale prawie bez problemów. Celnicy rosyjscy co prawda okr?caj? podsufitk?, a nam daj? deklaracje celne po chi?sku, ale to normalne w tym rejonie ?wiata. Rano 11.07.1999, po 5 nocach podró?y, docieramy wreszcie do U?an-Bator.
Mongolia
W U?an-Bator jeste?my rano. Miasto nie nale?y do najpi?kniejszych. Kilka rz?dowych budynków i jeden nowoczesny wie?owiec wyró?niaj? si? w?ród obskurnych bloków i slumsów z jurt. Wymieniamy pieni?dze u cinkciarzy 1 USD = 1000 togrików. Idziemy do siostry dziewczyny spotkanej w poci?gu. Wraz z jej ch?opakiem (Mongo?em) wybieramy si? na zawody odbywaj?ce si? z okazji ?wi?ta niepodleg?o?ci Mongolii (wst?p 1500 togrików). Niestety, ulubione sporty Mongo?ów - zapasy, strzelanie z ?uków - s? dla postronnego obserwatora do?? nudne. W samym mie?cie wart zobaczenia jest jedynie klasztor buddyjski - jedyny, który przetrwa? komunizm. Rzuca si? w oczy, ?e wi?kszo?? mieszka?ców chodzi w butach do jazdy konnej. Ciekawe prze?ycie to telefon do kraju - r?czna centrala umo?liwia po??czenie z jako?ci? podobn? do rozmowy z inn? galaktyk? za jedyne 3200 togrików za minut?. Za to jest dobre pod??czenie do Internetu. Miejscowe jedzenie jest straszliwie t?uste, ale na szcz??cie mo?na zje?? tak?e co? europejskiego. Hotel, zbita z desek komórka, kosztuje 3 USD za noc.
Szybko opuszczamy stolic? Mongolii i przez Saiszand jedziemy do granicy Chin (za 4800 togrików). Utykamy na ca?y dzie? w przygranicznym Zamyn Ud. Mamy czas, aby poobserwowa? powolne ?ycie na mongolskiej prowincji. W sklepach towary prawie wy??cznie importowane - w tym wiele z Polski! Zdumienie budz? stoj?ce w centrum pomniki, na przyk?ad ?osia i rakiety. Hotel kosztuje nas 2500-3500 togrików za dob?. Poci?g do chi?skiego Erenia kosztuje 50 juanów (nie mo?na p?aci? w togrikach) i je?dzi 2 razy w tygodniu. U miejscowych cinkciarzy mo?na po korzystnym kursie wymieni? pieni?dze.