Pó?nym popo?udniem dotarli?my w pobli?e granicy macedo?skiej. Droga znowu si? popsu?a. Podczas ulewy na jezdni? obsun??y si? góry ziemi i teraz trwa?y prace nad jej usuwaniem. Niestety, spychacze wraz z ziemi? usun??y warstw? asfaltu i ca?a jazda polega?a na rozp?dzaniu si? na 200 metrach pozostawionego asfaltu, hamowaniu i kolebaniu si? po wertepach na odcinku nast?pnych 100 metrów. I tak przez 30 kilometrów.
Kiedy wydawa?o si?, ?e granica ju? blisko, zgubili?my w?a?ciw? drog?. Zjechali?my w kierunku miasta Pogradec. Co prawda i t? drog? dojechaliby?my do celu, ale by?a ona d?u?sza. Zawrócili?my wi?c i po kilku kilometrach znale?li?my si? na przej?ciu Qafe Thanes (jad?c od strony Prrenjas nale?y skr?ci? w lewo za stacj? benzynow? RIRA). I tu zacz??y si? problemy. ??dano od nas wspomnianych "kartonów", które powinni?my dosta? przy wje?dzie do Albanii. Po d?ugich wyja?nieniach, ?e nic oprócz dokumentów ?wiadcz?cych o wwiezieniu samochodu nie otrzymali?my, zgodzono si? w ko?cu wystawi? nam te karty. Nast?pnie przysz?a kolej na op?at?: 1 dolar za dzie? pobytu. To zaskoczy?o nas zupe?nie. I absolutnie nie chodzi?o o kwot?, ale o zasad?. W ambasadzie nic nam nie mówiono o dodatkowych kosztach. Jeszcze nie bardzo wierz?c w t? op?at?, zada?em naiwne pytanie, czy za dwa dni dwa dolary? Pytanie wyra?nie zirytowa?o urz?dniczk?. Nie czekaj?c na kolejne pytania z mojej strony, sprawdzaj?ce jej znajomo?? arytmetyki odpowiedzia?a: "Two days - two dollars, one week - seven dollars, one month..." - " Thirty dollars" - doko?czy? jaki? m??czyzna przys?uchuj?cy si? do tej pory w milczeniu naszej rozmowie . "I ty cz?owieku przeciwko mnie?" - pomy?la?em.
Zosta?em pokonany. Widz?c, ?e nic nie wskóram, poszed?em zap?aci? te dwa dolary. W kasie okaza?o si?, ?e nie dwa, lecz trzy, bo pobierana jest jednodolarowa prowizja od op?aty. To podzia?a?o na mnie jak p?achta na byka. Nie p?ac?c wróci?em do poprzedniego okienka z za?aleniem na wysoko?? prowizji, ale urz?dniczka by?a niewzruszona. Odes?a?a mnie do kasy. I oto niespodzianka. Za drugim podej?ciem op?ata zmala?a do dwóch dolarów: jeden za dzie? pobytu, jeden za prowizj?. Zap?aci?em czym pr?dzej, bo raptem u?wiadomi?em sobie, ?e kasjer zapomnia? o mojej ?onie w samochodzie. Po za?atwieniu formalno?ci i kontroli przy szlabanie czy aby czego? nie zapomnieli?my, mogli?my wjecha? do Macedonii. Tu kolejne odka?anie za 5 DM (lepsze ?rodki?), wype?nienie karty statystycznej i mo?emy jecha?.
Przej?cie opuszczali?my ju? po zmroku. Z szukania kempingu o tej porze zrezygnowali?my od razu, nastawiaj?c si? na noc w jakim? tanim pensjonacie. Zatrzymali?my si? w miejscowo?ci Struga, pytaj?c o tanie hotele. Pierwszy z pytanych nie bardzo si? orientowa?, lecz za drugim razem u?miechn??o si? do nas szcz??cie. Starszy pan zaofiarowa? si? znale?? nam nocleg w mieszkaniu prywatnym. Pojechali?my wi?c na jakie? blokowisko i po krótkiej rozmowie naszego wybawcy z w?a?cicielk? mieszkania, okaza?o si?, ?e za 20 DM mamy do dyspozycji ca?? kawalerk?. Nasza gospodyni uda?a si?, jak to powiedzia?a, na noc do swojego przyjaciela, umawiaj?c si? z nami na ósm? rano na odbiór kluczy od mieszkania.
Nast?pne cztery dni , czyli wy?cig z czasem
Przez Macedoni? przejechali?my w ci?gu kilku godzin. Drogi s? tu ca?kiem niez?e, szybko wi?c zapomnieli?my o niewygodach dnia poprzedniego. Nasza trasa wiod?a przez Ohryd i Bitol? do granicy greckiej w Med?itilija. Cena benzyny bezo?owiowej 95 wynosi?a ok. 54,5 denara (kurs 1 USD = 63,20 denara). Z granicy udali?my si? przez Kozani i Graven? do Kalambaki, le??cej u podnó?a Meteorów. Poniewa? by?a to nasza druga wizyta w tym miejscu w ci?gu ostatnich trzech lat, niewiele si? zastanawiaj?c wybrali?my sprawdzony ju? poprzednio kemping Rizos International (przy wyje?dzie z miasta w kierunku Trikali; nocleg ok. 3500 drachm; 1 USD = 350 drachm). Kemping jest co prawda oddalony o 3 kilometry od centrum, ale i tym razem si? nie zawiedli?my - niewielu go?ci, dobre warunki sanitarne, basen i spokój, je?li nie liczy? orkiestry cykad.
Nast?pnego dnia mieli?my si? uda? do Igumenitsy, na prom do W?och. Po paru kilometrach jednak rozmy?lili?my si? i wybrali?my inny wariant. My?l o kilkugodzinnym oczekiwaniu na prom w portowym mie?cie (atmosfer? greckich i w?oskich miast portowych mieli?my okazj? pozna? trzy lata wcze?niej) nie by?a kusz?ca. Zdecydowali?my si? wraca? przez Bu?gari? i Rumuni?. Do Promachon na granicy z Bu?gari? wybrali?my drog? przez Graven?, Kozani, Veri? i Saloniki (przed Salonikami autostrada - op?ata 500 drachm). Greckie drogi nie wymagaj? reklamy. Problemem mog? okaza? si? jedynie ci??arówki na odcinkach górskich. W Grecji uzupe?nili?my te? zapasy paliwa (litr bezo?owiowej 95 kosztowa? 260-270 drachm).