Nast?pnego dnia najpierw zwiedzamy Gór? Nebo. Ogl?damy pami?tki z domniemanego miejsca ?mierci Moj?esza. Jest tutaj odkopany ko?ció?, w którym nawet by? papie? Jan Pawe? II. W ?rodku s? mozaiki, z których s?ynie Madaba. Przegl?damy jeszcze foldery i wychodzimy na zewn?trz, gdzie byli?my umówieni z naszym kierowc?. Go?? jednak okaza? si? na tyle nieuczciwy, ?e przyjecha? z grup? pe?n? Anglików. Pod?apa? lepszy interes i zostawi? nas. Musieli?my wzi?? taxi do Madaby.
Pierwsze kroki w Madabie kierujemy do ko?cio?a ?w. Jerzego, gdzie znajduje si? s?ynna mozaika mapy Ziemi ?wi?tej. Mapa jest zorientowana na wschód, wida? Jerozolim?, Betlejem, Morze Martwe, które zdaje si? by? wi?ksze ni? teraz, Delt? Nilu. Mieli?my jeszcze i?? do Parku Archeologicznego poogl?da? inne mozaiki, ale znowu odstrasza nas wysoka cena. Co najciekawsze ju? zobaczyli?my.
Za 1 JD od osoby doje?d?amy pod Rest House nad Morzem Martwym. Za wst?p na kawa?ek pla?y i prysznic znów zdzieraj? jak mog?. Chc? 3 JD. Postanawiamy wej?? na jak?? dzik? pla??. Najpierw próbujemy z prawej strony, ale druty kolczaste i jaki? pracownik Rest House nas odstrasza. Idziemy wi?c po lewej stronie i tu wida? miejscowych ludzi za?ywaj?cych k?pieli. Jest te? ma?y strumyczek ze s?odk? wod?, w której przy ma?ym kombinowaniu mo?na si? op?uka? z soli. Woda w morzu, a w?a?ciwie jeziorze jest bardzo g?sta i s?ona. Jak si? zmoczy palec i we?mie si? go do ust, to piecze przez nast?pne kilka minut. Próbujemy p?ywa?, ale za bardzo si? nie da, unosimy si? tylko na powierzchni wody i narzekamy na wszystkie piek?ce nas zadrapania i otarcia. Nasza przygoda z Morzem Martwym za d?ugo nie trwa?a, ale naprawd? warto prze?y? to uczucie unoszenia si? na wodzie. Miejscowi bior? tak?e b?otne k?piele, lecz my ju? z nich rezygnujemy. Stoj?ce powietrze i spora wilgotno?? powoduj?, ?e szybko chcemy si? wydosta? z tego miejsca.
?apiemy pó?ci??arówk? i za 4 JD doje?d?amy do Ammanu. Kierowca, jako jeden z naprawd? niewielu ludzi w Jordanii, w ogóle nie mówi? po angielsku i w stolicy wysadzi? nas nie na tym dworcu co trzeba. Za grosze doje?d?amy dwoma busami na odpowiedni dworzec i tam ju? czeka na nas autobus do Jerash. Na miejscu wysiadamy od razu przy ruinach, które s? w centrum miasta. Nie mamy ju? za du?o czasu, wi?c na zwiedzanie decydujemy si? nast?pnego dnia. Idziemy jednak do tutejszego Tourist Center i d?ugi czas rozmawiamy z policjantami o Jordanii.
Na poszukiwanie noclegu udali?my si? dopiero po zmroku. Przeszli?my ca?e ruiny dooko?a i w ko?cu wyl?dowali?my w jakim? sadzie z postanowieniem, ?e o 7 rano ju? nas tam nie b?dzie. Tak te? si? sta?o i dopiero przy wej?ciu do ruin robimy sobie ?niadanie. Zni?ek ?adnych jak zwykle nie by?o, cho? po raz kolejny próbowali?my walczy? z naszymi zni?kowymi kartami. Niestety, Jerash nas zbytnio nie zachwyci?o. Trwaj? prace remontowe, m.in. rusztowaniami zastawiony jest ca?y ?uk Hadriana, a tak?e przygotowania do festiwalu, które psuj? klimat miejsca. Oprócz mnóstwa kolumn dobrze zachowane s? amfiteatry oraz ?wi?tynia Artemidy, która by?a kiedy? najwi?ksz? budowl? tego staro?ytnego miasta. Po dwóch godzinach chodzenia zobaczyli?my wszystko i mogli?my powoli szuka? transportu do Syrii.
Kombinowan? drog? doje?d?amy do Ar-Ramtha, gdzie resztki pieni?dzy wydajemy na falafle. S? tu taksówki proponuj?ce przejazd do Der'a po stronie syryjskiej. Chc? po 2 JD od osoby. My jak zwykle próbujemy szuka? alternatywy i znajdujemy stary syryjski mercedes, którego kierowca zgadza si? przewie?? nas za po?ow? tej sumy. Jednak uparci taksówkarze zobaczyli jak rozmawiamy i zacz?li straszy? nas policj?. Wychodzimy wi?c na wylotówk? i nasz mercedes znowu si? zatrzymuje. Potem przesiadamy si? w dwa samochody i jedziemy dalej. Granic? jorda?sk? przekraczamy bez problemów, ale zdziercy po raz kolejny musieli wyrwa? od turystów i p?acimy po 5 JD op?aty wyjazdowej. Nareszcie koniec naszej udr?ki z Jordani?. Strasznie nas uderzy?a po kieszeni, mimo ?e bardzo oszcz?dzali?my i spali?my tylko trzy noce w hotelach. Jordani? zapami?tamy jako pi?kny kraj z mnóstwem atrakcji, prawie wszystkich mieszka?ców mówi?cych po angielsku i tych samych mieszka?ców ?apczywie próbuj?cych naci?gn?? turystów. Kupujemy jeszcze po zimnym piwie w Duty Free Shop i podje?d?amy na granic? syryjsk?.