Rano przyje?d?a nasz przewodnik i zabiera nas do wioski. 0 7.30 wyje?d?amy do Aqaby. Cena 1,5 JD - jeszcze nie najgorzej. Prowadz?cy Arab jest dla nas synonimem sk?pstwa, chyba z 5 minut liczy?, czy nasza szóstka da?a równo 9 dinarów. Aqaba jest typowym kurortem nadmorskim, lecz ceny jakie? takie bardziej przyziemne. Na targu wywieszone s? ceny i mo?emy kupowa? bez zwy?ek dla turystów. Zaraz te? idziemy na pla??. Pla?a jest piaszczysta, ale wsz?dzie s? pety, wielb??d na ?rodku za?atwia swoje potrzeby, chodz? konie. Ogólny syf. Woda przynajmniej jest ciep?a i czysta, cho? na dnie le?y troch? butelek i puszek. Dowiadujemy si?, ?e rafa koralowa, dla której tu przyjechali?my, zaczyna si? kilkana?cie kilometrów na po?udnie od miasta i tam chcemy si? dosta?.
Dochodzimy do Tourist Center, zostawiamy plecaki i cz??? z nas idzie do supermarketu Safeway, jedynego, jaki widzieli?my w Jordanii. Ceny w nim s? co najmniej 2 razy ni?sze ni? w normalnych sklepach i robimy sporo zakupów. Do Yammaniya dostajemy si? busem. Tam jest du?a pla?a i rafa zaczyna si? zaraz za brzegiem. Rafa wygl?da wspaniale. Ponad godzin? nurkowa?em i przygl?da?em si? temu swoistemu cudowi natury. Dobrze, ?e na pla?y s? daszki, pod którymi mo?emy si? schowa?, bo temperatura dochodzi do 44 stopni w cieniu i jest strasznie wilgotno. Rozbijamy namioty pod jednym z takich dachów. Obok jak okiem si?gn?? mnóstwo Jorda?czyków spa?o tak samo. Nast?pnego dnia le?ymy na pla?y a? do 13 i ogl?damy jeszcze raf?. Micha? z?apa? jeepa, który go podwióz? do s?ynnych japo?skich ogrodów. Nie wzi?? jednak okularków i po 2 minutach sp?dzonych w wodzie usiad? na raf? i poparzy? si?. Tak oto si? sko?czy?a jego przygoda z ogrodami.
W Aqabie jeszcze raz idziemy do Safeway po zakupy. W tutejszej toalecie tak?e si? myjemy. Po wyj?ciu z klimatyzowanego marketu prze?ywamy szok - temperatura wzrasta z 27 do 42 stopni. Jeszcze dzi? chcemy dosta? si? do Kerak. Po drodze ?apiemy kilku go?ci, którzy podaj? kosmiczne ceny za podwiezienie. Jeden nawet powiedzia? 100 JD. W ko?cu zatrzymuje si? pick-up i za 1,5 JD od osoby mamy dojecha? do Ma'an. W czasie jazdy nasz kierowca dowiaduje si?, ?e jedzie do swojej farmy w Shawbak i zabieramy si? z nim a? tam. Na miejscu da? nam jab?ek ze swojego sadu i wywióz? na sam? gór? do tutejszego zamku. Mia? po nas przyjecha? za 2 godziny i dowie?? gdzie? do Tafili. Cho? bra? pieni?dze, to by? naprawd? mi?y.
Tutejszy zamek Krzy?owców jest bardzo ciekawy. Zgubili si? w nim Mundi z Micha?em, którzy weszli do jakiego? tunelu i wyszli ponad pó? kilometra za zamkiem. Niez?e tajemne przej?cie. W ko?cu przyjecha? nasz kierowca i podwióz? nas pod rezerwat Dana, gdzie znale?li?my dobre miejsce do spania pod samym lasem. My?leli?my, ?e to odludne miejsce, jednak od rana nawiedza?y nas pielgrzymki Beduinów. Jeden nawet chcia? pieni?dze za to, ?e spali?my na jego polu. Siad? przy nas, gdy sk?adali?my namioty, i czeka?. Oczywi?cie po zebraniu si?, rzucaj?c suche "bye", idziemy na drog? i nic mu nie dajemy. Rezerwat sobie odpuszczamy, bo wej?cia dla nas za drogie. Na drodze nasz Beduin ?apie znajomych w busie i tym sposobem do Tafili doje?d?amy za friko. Ciekawe, dlaczego nagle nic za to nie chcia?.
Gdy siedzieli?my na przystanku czekaj?c na busa do Kerak, podszed? do nas jaki? kierowca i po targowaniu za 0,5 JD od osoby doje?d?amy pod sam s?ynny zamek. Wej?cie p?atne 1 JD i jak zwykle nic nie uda?o si? za?atwi? na karty zni?kowe. Z zamku to chyba najbardziej atrakcyjne s? mury, które mo?na sobie poogl?da? z do?u i nie trzeba p?aci?. Sporo jest w nim podziemnych przej?? i tuneli, którymi mogli?my si? pow?óczy?. Jak zwykle niektórzy z nas musieli d?u?ej zabawi? w zamku i dopiero o 15 próbujemy wyje?d?a? do Madaby. Nie mamy poj?cia, która droga z miasta tam prowadzi, a chcieli?my si? dosta? na King's Highway. T?dy nie je?d?? ?adne regularne busy, co w sumie, po przejechaniu si? t? tras?, specjalnie nas nie zdziwi?o. Jechali?my w ko?cu znowu jakim? prywatnym busem za 1,5 JD. Kierowca chcia? du?o wi?cej, odje?d?a? ju?, ale w ko?cu nas zabra?.
King's Highway wiedzie w dó? i potem w gór? zboczy jednego z najg??bszych w?wozów na ?wiecie - Wadi Al-Mudjib. Ma on ponad kilometr g??boko?ci. Jest bardzo malowniczy. Droga jednak jest w?ska i du?o na niej naniesionego ze zboczy ?wiru, wi?c momentami po serpentynach jedzie si? naprawd? wolno. Dopiero o 18 doje?d?amy do Madaby i ju? wiemy, ?e tam nic dzisiaj nie zwiedzimy. Podje?d?amy wi?c pod gór? Nebo, ale tam spotykamy si? z t? sam? sytuacj?. Idziemy w ko?cu na wzgórze obok, by poszuka? jakiego? noclegu. Gdy rozk?adamy si? w obni?eniu, przychodzi do nas niespodziewanie policja i mówi, ?e nie wolno tutaj spa?. Ja im t?umacz?, ?e przyszli?my tu na zachód s?o?ca. I rzeczywi?cie, zachód by? bardzo pi?kny, a z góry wida? by?o Morze Martwe. Przyszed? do nas te? kierowca busa oferuj?cy swoje us?ugi. Za Nebo, Madabe, Morze Martwe i podwiezienie do Jerash chcia? 30 JD, dawali?my mu 20 i w ko?cu przysta? na nasze warunki. Umówili?my si? nast?pnego dnia rano. Poniewa? mieli?my ju? odwiedziny policji, przenie?li?my si? kilkaset metrów dalej z namiotami i tam nas ju? nikt nie widzia?.