14 lipca - wtorek
Powoli budzimy si? ze snu. Lajkonik prowadzi. Nikt si? nie odzywa. Wszyscy mamy pod?e humory. Siedzimy cicho, bo ka?de zdanie mo?e by? iskr?. Czuj? w sobie mordercze instynkty. Czekam tylko na okazj?, ale chyba wszyscy czuj? si? podobnie i przezornie milcz?. Nawet durnowate piosenki o gaciach w krat? nie poprawiaj? humoru. Jest 8 rano. Mijamy jak?? knajp? i Lajkonik proponuje ?niadanie. Tak, to rozs?dny pomys?. Lepiej zap?aci? par? groszy, ni? traci? czas i pok?óci? si? przy w?asnor?cznym smarowaniu kanapek. Nadal jednak mamy pecha. Knajpa serwuje wy??cznie kanadyjskie ?arcie. Za?oga zamawia jakie? tam jajka na boczku, ale ja pami?tam jeszcze smutne nast?pstwa onion rings. Dzi?kuj?! Wol? chodzi? g?odny. Misio próbuje ratowa? sytuacj?. Stawia hot chocolate, rewan?uj?c si? za t? z poprzedniej nocy. Niestety, nawet ta gor?ca czekolada okazuje si? wyj?tkowo parszywa. Nie da si? pi?! Obaj odstawiamy niedopite kubki. Tym razem zgadzam si? z Misiem: that's crappy!
Wspinamy si? dalej po Alaska Highway. Summit Lake - najwy?szy punkt na tej drodze. Ju? od dawna widzieli?my przed nami o?nie?one szczyty gór i pewnie dlatego tak si? och?odzi?o, ale tym razem ?nieg le?y na drodze. Jest go do?? sporo. Przypominam, ?e mamy po?ow? lipca. Tu ju? na pewno nie odwa?yliby?my si? na nocleg, wi?c mo?e to i dobrze, ?e przespali?my si? w samochodzie. Przynajmniej nie przymarzli?my do gleby. Summit Lake jest jednak niezawodne, je?li chodzi o zwierz?tka. Tym razem Bania jest przygotowana. Czai si? z kamer? w r?ku i nie na pró?no! Na drog? wychodz? karibu z m?odymi. Tak doje?d?amy do Fort Nelson. No, tu ju? czujemy si? troch? bardziej w cywilizowanym ?wiecie. Przynajmniej wiemy, gdzie jeste?my, i telefony s?, jakby co, i banki, i sklepy. Kupujemy ?wie?? traw? dla Bani i ?ywno?? oraz motorek dla siebie. Obieramy kierunek na po?udnie. W planie mamy zwiedzanie niezwykle malowniczego kawa?ka British Columbii i Alberty, czyli chcemy przejecha? wzd?u? Gór Skalistych i znale?? si? w najpi?kniejszych chyba parkach narodowych Kanady. Ale aby to zrobi?, musimy najpierw troch? doj?? do siebie. Ci?gle czujemy jeszcze t? nieprzespan? noc. Dzi? zatrzymujemy si? troch? wcze?niej na kempingu w Fort St. John. Miejsce raczej prymitywne, ale przynajmniej mo?na si? przespa?. Jest to ju? British Columbia, ale warunki ci?gle raczej ?jukonowate? i pionierskie.