Nast?pnego ranka postanawiam jeszcze raz pój?? do tej dzielnicy. Przez niektórych nazywana jest "Wenecj? Amazonii", przez innych po prostu slumsami. Kto? proponuje mi przeja?d?k? ?ódk? za 5 soli. Cz??? domów, bli?ej brzegu, jest na palach. Inne swobodnie p?ywaj? po rzece. Doprowadzony jest pr?d elektryczny, g?ówne kana?y s? o?wietlone. Wracam do hotelu, zabieramy plecaki (zostawiamy je w agencji turystycznej) i jedziemy na przysta?. Tam spotykamy si? z Davidem - naszym przewodnikiem. P?yniemy ?odzi? do "lodgy" oko?o godziny. Razem z nami jedzie ca?a peruwia?ska rodzina - od dzieci do bab?. "Lodga" to drewniane domki, po?o?one niedaleko brzegu, nad dop?ywem Amazonki. Na pocz?tku robimy ma?y spacer po okolicznej d?ungli - nasz przewodnik opowiada nam o ro?linno?ci, ogl?damy termity, próbujemy hu?ta? si? na lianie. Wokó? naszych domków chodz? ró?nokolorowe papugi i warcz?ce "kurczaki d?ungli". Jedzenie jest bardzo dobre. Po po?udniu p?yniemy ?ódk? na drugi brzeg Amazonki do ?owcy zwierz?t. Pokazuje nam z?apane leniwce, boa, tarantul?, ?ó?wia i ocelota. Mo?na u niego kupi? leczniczy wywar z drzew d?ungli, skóry w??y (zale?nie od wielko?ci - 40 i 70 soli), czaszk? ma?py. Wracaj?c obserwujemy z oddali pluskaj?ce ró?owe delfiny. Pó?nym wieczorem wyruszamy na ?owienie kajmanów. Wida? tylko kilka razy ich czerwone oczy. Za to nocne odg?osy d?ungli, w tym olbrzymich ?ab "byczych", s? niezapomniane. Podziwiamy tak?e gwiazdozbiory po?udniowej pó?kuli - Tukana i Krzy? Po?udnia.
Nast?pnego dnia z rana p?yniemy rzek? Yanayacu (Rio Negro - Czarna Rzeka). Nasza niewielka ?ódka zgrabnie przep?ywa przez tereny zalane, w?ród mangowców i orchidei. Obok nas przelatuj? bajecznie kolorowe ptaki i motyle. To chyba najpi?kniejsza cz??? pobytu w d?ungli. Docieramy do wioski Indian Yagua. S? oni do?? cywilizowani, ale bardzo biedni. Przygotowali dla nas pokazy ta?ców ludowych i strzelania zatrutymi strza?kami (trucizn? wyrabia si? z truj?cej ?aby, ?yj?cej w kwiatach orchidei). Za par? soli mo?na kupi? u nich naszyjniki i inne wyroby. Po powrocie mieli?my ?owi? piranie, ale okazuje si?, ?e by?y to tylko obiecanki dla zdobycia klientów. Na obiad jemy m.in. palm?, która wygl?da, jak zielone spaghetti, maniok i sma?one banany. Przed powrotem mamy okazj? obejrze? jeszcze walk? "kurczaka d?ungli" z jadowitym w??em. W drodze powrotnej widzimy Indian pracowicie wios?uj?cych do Iquitos. Przy nabrze?u cumuj? statki handlowe wioz?ce ogromne bale drewna oraz okr?ty wojenne floty peruwia?skiej.
Jedziemy na lotnisko. Czeka nas mi?y lot do Limy, z pocz?stunkiem. ?pimy znowu w hotelu Wiracocha. Rano jedziemy do Transporte Rodrigez, stamt?d mamy autobus do Huaraz za 25 soli. Po 9 godzinach jazdy - najpierw nad morzem, potem górskimi serpentynami - docieramy na miejsce. Tutaj wy?apuje nas ju? jaki? naganiacz. ?pimy w hoteliku El Jacal za 10 soli od g?owy (potem oka?e si?, ?e musimy zap?aci? 12,5 sola). Wykupujemy u naszego "opiekuna" (Jhon - Che) ca?odzienn? wycieczk? do Pastoruri za 30 soli. Dost?pne s? te? wyjazdy do laguny Llanganuco (widoki gór) i staro?ytnego miasta Chavin w tej samej cenie. Kolacja (kurczak z frytkami i col?) kosztuje 7 soli, Internet 1 sol za 10 minut.
Nast?pnego ranka jedziemy na wykupion? wycieczk?. Najpierw przez pomy?k? chc? nas zabra? w inne miejsce, ale w ko?cu trafiamy do w?a?ciwego minibusu. Op?ata za wjazd do Parku Narodowego - 5 soli za dzie?. Na pocz?tek doje?d?amy do ?róde?ka gor?cej wody mineralnej. Jest tam niesamowity widok na okoliczne szczyty. Potem ogl?damy niesamowite jeziorko z wod? koloru turkusowego i ro?lin? z rodziny ananasowatych Puyas de Raimondi. Wygl?daj? niesamowicie, kwitn? raz na 100 lat, potem umieraj?, a ich kwiat si?ga 12 m. Stamt?d minibus wspina si? do góry, a? doje?d?amy do Nevado de Pastoruri. Z parkingu wspinamy si? do lodowca. Droga jest ?atwa, ale wysoko?? 5300 m n.p.m. robi swoje - oddycha mi si? ci??ko. Na górze mo?emy porzuca? ?nie?kami, niektórzy je?d?? na nartach. Wej?cie i powrót zajmuj? jakie? 2 godziny. Wracaj?c do Huaraz, odwiedzamy jeszcze dwie do?? nieciekawe jaskinie.
Po powrocie kupujemy bilet do Limy w Ekspreso Turismo (15 soli - taniej ni? w t? stron?). Po zjedzeniu kolacji, odebraniu plecaków, reszt? czasu sp?dzamy w parku na ?awce, by w ko?cu wyruszy? o 22.00. Siedzenia w autobusie s? jeszcze bardziej niewygodne ni? zwykle. Rano jeste?my na miejscu. Tam zmieniamy terminal i autobusem firmy Molina Union wyruszamy za 30 soli do Ayacucho. Najpierw jedziemy do Pisco. Tam mamy postój i obiad (tortilla z groszkiem za 6 soli, du?a, ale ma?o smaczna). Potem wje?d?amy w góry (do 4800 m n.p.m.). Krajobraz najpierw jest suchy, z ma?ymi jeziorkami. Potem pojawia si? wi?cej zieleni i drzew. Po 18.00 jeste?my na miejscu. Zamieszkujemy w hotelu Huamanga - 30 soli za 2-osobowy pokój z ?azienk? i ciep?? wod?. Jemy kolacj? w knajpce Los Alamos (9 soli za kanapk?, sok i col?). Chcemy wykupi? wycieczk? do pobliskich ruin z czasów Inków, ale s? tylko bardzo drogie wycieczki wynaj?tym samochodem.
Nast?pnego dnia rano budz? nas ?piewy z pobliskiej szko?y (hymn?). Wymieniam czeki w Banco Credito (kurs 1 USD = 3,42 sola). O dziwo, tym razem w Interbanku chcieli prowizj?, czyli ka?dy oddzia? ma w?asn? polityk?. Kupujemy bilety na nast?pny dzie? do Cusco (Ayacucho Turs - 45 soli). Jemy ?wietne ?niadanie na plaza (kanapka z miejscowym, r?cznie robionym serem - 2 sole, sa?atka z lodami 3,50 sola, sok - 2,50 sola, wszystko wy?mienite). Ogl?damy siedzib? miejscowych w?adz, mieszcz?c? si? w starym, kolonialnym budynku z drzewem po?rodku dziedzi?ca. Ogl?damy klika ko?cio?ów z XVI - XVII wieku. Pó?niej wybieramy si? do bardziej odleg?ych dzielnic. Nad rzek?, zamienion? w ?ciek, mieszcz? si? prawdziwe slumsy. Reszt? dnia sp?dzamy na ?awce w parku. S?oneczko przyjemnie przygrzewa, a my mamy okazj? ogl?da? uczniów zbieraj?cych na biedne dzieci, pucybutów i pogrzeb z orkiestr?.