9.09
Tradycyjnie ju? opadaj? nas t?umy bezrobotnych taksówkarzy, licz?cych na ?atw? zdobycz, ale nocowanie na dworcu zaoszcz?dza nam k?opotów i zb?dnych k?ótni. Mamy przed sob? do zobaczenia s?ynny trójk?t Orissy - ?wi?tynie w Bhubaneshwar, Puri i Konark. Jeszcze na dworcu umawiam si? z rikszarzem na obejrzenie Bhubaneshwaru i po zameldowaniu si? w hotelu ruszam na jego podbój. Z?y jestem, bo riksza ma wypadaj?ce siedzenie i m?cz? si? mocno, by nie wylecie? ze ?rodka.
Godny polecenia jest tylko kompleks ?wi?ty? z Lingaraj Mandir na czele, bo reszta to nic specjalnego. W Orissie architektura jest zupe?nie inna i budynki kultu przypominaj? wielowarstwowe s?oje, tak jakby powstawa?y przez na?o?enie kolejnej warstwy na drug?. Atmosfera miasta jest jednak mocno przygn?biaj?ca i nieciekawa, wi?c po zobaczeniu tego, co zaplanowa?em, wracam do hotelu. Warto wspomnie? o nowej metodzie wyci?gania tu pieni?dzy od turystów - po ?wi?tyniach kr?c? si? tzw. ksi??a, którzy pobieraj? od turystów op?aty. Bzdura, bo to zwykli faceci, nie maj?cy nic innego do roboty jak naci?ganie bia?ych. Podobnie traktowa? nale?y ksi??ki z rzekomymi dotacjami, jakich dokonali ró?ni podró?nicy - jako? tylko ich podpisy s? napisane jednym charakterem pisma, a sumy s? wyj?tkowo niebotyczne - ponad 100, 200 czy 1000 Rs!
Gdy wieczorem wychodzimy do centrum, zauwa?amy dopiero inne oblicze miasta, jego nowoczesne sklepy i restauracje. Spotykamy te? par? brytyjsko-szkock?, która pracuje ochotniczo w okolicy. Ciesz? si?, tym bardziej ?e jeste?my pierwszymi bia?ymi, których widz? od miesi?ca. Oboje s? lekarzami i opowiadaj? nam ró?ne mro??ce krew w ?y?ach historie o swojej pracy. Mark wspomina, jak kiedy? przyprowadzono mu dziewczynk?, która narzeka?a na ból ucha - on w ?rodku znalaz? cztery larwy, ?ywi?ce si? uchem dziecka. By? w szoku, gdy to ujrza?, i zaproponowa? prze?wietlenie, spodziewaj?c si? infekcji. Rodzice stwierdzili, ?e syna by prze?wietlili, ale córk?? Szkoda pieni?dzy!
10.09
Rano jad? do Puri z zamiarem zobaczenia s?ynnej Jagannath Temple. Po godzinie jestem ju? na miejscu, lecz niestety budowl? podziwiam z dachu jakiego? hotelu, bo wst?p do ?rodka zarezerwowany jest dla Hindusów. Jej dach prezentuje si? nie?le, ale przyje?d?anie tu tylko po to, by go podziwia?, to bez dwóch zda? strata czasu. Jad? wi?c do Konark obejrze? znan? ?wi?tyni? S?o?ca i tym razem si? nie zawodz?.
Sun Temple to ogromna, pi?kna struktura, wybudowana na bogato zdobionych ko?ach; robi wi?c wra?enie wielkiego pojazdu. Bogate zdobienia s? jeszcze bardziej frywolne ni? w Khajuraho i to w?a?nie do Konark, a nie tam, przyjecha? nale?y, by ogl?da? rze?by erotyczne. Dooko?a kr?ci si? masa przewodników, którym naprawd? zale?y na opowiadaniu historyjek zwi?zanych ze ?wi?tyni?. Wracam blisko 2 godziny i dopiero pod wieczór jestem z powrotem, ?a?uj?c, ?e LP skusi?o mnie dachem w Puri... Zd??ymy jeszcze i?? z Markiem do przemi?ej knajpki w okolicy i porz?dnie si? obje??. Potem ju? pozostaje si? spakowa? i wsi??? do poci?gu do Kalkuty.
11.09
Kto by pomy?la?, ?e to b?dzie ostatni dzie? naszej podró?y?! Nic tego zupe?nie nie zapowiada?o - mieli?my ju? zreszt? kupione bilety do Delhi i nast?pnego dnia wieczorem mieli?my jecha? do stolicy kraju. Zatrzymali?my si? w hotelu na dworcu i razem zdecydowali?my, i? nale?y zacz?? szuka? jakiego? dobrego po??czenia na koniec wrze?nia do Polski lub Moskwy. Razem pojechali?my wi?c do Aeroflotu, wiedz?c dobrze, ?e ta?szej linii lotniczej nie ma. Po mie?cie nale?y porusza? si? taksówkami, za które p?aci si? wcze?niej, dzi?ki czemu taksówkarz nie b?dzie wozi? was po mie?cie, by nabija? licznik.
W biurze dowiadujemy si?, ?e biletów z Delhi nie ma - miejsca wolne s? dopiero w pa?dzierniku, co w naszym przypadku nie wchodzi w rachub?. S? za to z Kalkuty, ale wraca? tu za tydzie? i sp?dzi? kolejn? dob? w poci?gu wcale nam si? nie u?miecha. Chodzimy jeszcze po mie?cie i odwiedzamy liczne biura podró?y, ale nigdzie nie znajdujemy tak dobrej oferty, jak w Aeroflocie - tu za przelot do Warszawy chc? 400 USD, gdzie indziej nawet dwa razy wi?cej. Istnieje te? mo?liwo?? dostania si? do Niemiec, np. do Frankfurtu, ale wtedy pozostaje jeszcze dojazd do Polski. Zastanawiaj?c si?, jak to wszystko rozgry??, trafiamy do polecanego przez LP Travellers' Express Club na Mirza Ghalib Street. Dowiadujemy si?, ?e na lot z Delhi z Aeroflotem nie ma co liczy?, ?e mo?na lecie? z Kalkuty w poniedzia?ek lub w pi?tek do Moskwy.
Siadamy na pufach i dyskutujemy, bior?c wszystkie za i przeciw. Go?ka jest chora i wyprawa dla niej ju? dawno si? sko?czy?a. Skoro nie polecimy z Delhi, to trzeba wróci? do Kalkuty, co oznacza kolejn? dob? w poci?gu. W najlepszym wypadku wrócimy za 2 tygodnie - chcemy jeszcze zobaczy? Rad?astan, ale nie u?miecha mi si? perspektywa zwiedzania wszystkiego w pojedynk?. Ju? chyba godz? si? z tym, ?e pó?nocny zachód zrobi si? kiedy? pó?niej. By zobaczy? Kalkut?, potrzeba jednego dnia góra. Bez sensu jest siedzie? tu potem do pi?tku, wydaj?c bez celu pieni?dze (jest zdecydowanie dro?ej ni? gdzie indziej). Po 5 minutach ju? wiemy - lecimy dzisiaj. Zd??ymy jeszcze tylko polecie? do bankomatu i wyj?? 800 USD, pok?óci? si? na "do widzenia" ze stoj?cymi w kolejce Hindusami.
Bilety kupujemy szybko i ju? wracamy, by si? spakowa?. Us?yszeli?my, ?e dojazd z dworca do lotniska zajmie jakie? 45 minut, wychodzimy wi?c przezornie a? 3 godziny wcze?niej, ni? nam powiedziano... i taksówka jedzie ponad 2 godziny! Stresujemy si? jak nigdy w koszmarnych korkach, a kierowca przedziera si? jakimi? malutkimi uliczkami, gdzie nie chcia?bym si? znale?? sam wieczorem... W ko?cu jeste?my na miejscu i oddychamy z ulg?. Wchodzimy do samolotu i ju? czujemy, ?e jeste?my w domu... Jeszcze tylko fantastyczne przyspieszenie, wznoszenie i opadanie w Delhi, a po godzinie przerwy przesiadka do samolotu do Warszawy. Pi?knie si? prezentuje z powietrza, gdy l?dujemy na Ok?ciu. Jeszcze tylko szybki telefon do rodziców... "mamo... jeste?my...!!!"