Niedaleko w okolicy znajduje si? Birla Mandir Temple - ca?a z bia?ego marmuru, co wi?cej, biali te? mog? wchodzi? do ?rodka. Spaceruj? sobie mi?o dooko?a i podziwiam fantastyczn? panoram? miasta. Potem dopiero si? dowiem, ?e jeszcze par? tygodni wcze?niej wszystko to, co teraz mam przed oczami, by?o zalane przez wod?.
Na koniec zostawiam sobie 17,5-metrow? statu? Buddy umieszczon? na ?rodku jeziora Hussain Sagar i podziwiam j? z wygodnej, ma?ej ?odzi wycieczkowej. Poznaj? sympatycznego marynarza, który kiedy? p?ywa? po ca?ym ?wiecie, a teraz pracuje dla biura turystycznego. Wymieniamy pogl?dy dotycz?ce zwyczajów w naszych krajach. Pytam go dok?adnie, na czym polega straszna instytucja indyjskiego ma??e?stwa.
O indyjskich ?lubach i ma??e?stwach du?o si? mówi i nie zawsze, niestety, jest to prawdziwe. Zacznijmy od kilku spraw pierwszej wagi. ?luby s? organizowane przez rodziny "zainteresowanych", czyli przysz?ych ma??onków. Nie s? to wi?c zwi?zki oparte na mi?o?ci, lecz stanowi? raczej form? kontraktu mi?dzy dwiema rodzinami, który spaja je ze sob?. Najwa?niejsze jest, by nie dosz?o do mezaliansu - wtedy kobieta, je?eli po?lubi faceta z gorszej kasty, zostanie zdegradowana do jego poziomu, a w ka?dym takim przypadku oboje czeka rodzinny i lokalny ostracyzm. Gdy zgadza si? kasta, planuje si? ?lub i - tu ciekawostka - w kraju, w którym bieda ma wymiar prawie absolutny, organizuje si? imprezy kosztuj?ce nawet 5 czy 10 tysi?cy dolarów! Rodziny zapo?yczaj? si?, zapraszaj? wszystkie mo?liwe osoby i po zabawie wracaj? do pustych domów albo na ulic?. ?lub zawsze musi by? wystawny! Wyobra?cie sobie teraz - rodzice robi? wam imprez?, po której nie maj? gdzie wróci? i mieszkaj? w kartonach na ulicy.
Cz?sto si? zdarza, ?e dziewczyna widzi swego m??a dopiero na ceremonii - mo?e to by? np. 40-latek, podczas gdy ona ma 10 lat. Je?eli tak b?dzie, z przeprowadzk? do domu m??a czeka si? do jej pierwszej miesi?czki. W tym momencie te?ciowa przestaje robi? cokolwiek - sprz?ta?, nosi? drewno czy wod?, gotowa? - ca?ymi dniami le?y do góry brzuchem, a wszystkie obowi?zki przejmuje m?oda ?ona, ??cznie, rzecz jasna, z wychowaniem dzieci, które szybko si? pojawi?. Oczywi?cie, przysz?a ?ona musi by? dziewic? - je?li w czasie nocy po?lubnej oka?e si?, ?e ni? nie jest, m?? mo?e j? "zwróci?" i zatrzyma? dla siebie posag. St?d te? "zapotrzebowanie" na ch?opców jest ogromne - je?eli jaka? rodzina ?yj?ca w podmiejskich slumsach ma ju? 5 dziewczynek, i tak, i tak b?dzie oczekiwa?a cho? jednego ch?opaka, który w przysz?o?ci utrzyma rodziców, bo córka odchodzi i ju? nie wraca! Rozwód w Indiach trudno uzyska?, a je?eli nawet, to rozwódka raczej nie znajdzie nast?pnego m??a.
Co kraj, to obyczaj.
8.09
Rano uderzam na Golconda Fort, z pewno?ci? jeden z pi?kniejszych fortów w tym kraju. Z Secundarabad jad? na miejsce ??czonymi autobusami dobrze ponad godzin?. Na przystanku robi? zreszt? koszmarn? g?upot?, bo zamiast zmusi? kierowc? do zatrzymania autobusu, wyskakuj? ze? w biegu z innym Hindusami. Tyle ?e ja tak nie umiem - pó? biedy wsiada? w ten sposób, ale przy wychodzeniu przewracam si? i o ma?o nie wpadam pod ko?a. Gwoli wyja?nienia, autobusy nie zatrzymuj? si? tu prawie wcale na przystankach, ale tylko wyra?nie zwalniaj?. Wsiadanie i wysiadanie odbywa si? wi?c w biegu. Wej?? stosunkowo ?atwo, bo mo?na si? z?apa? kratek na oknach i przytrzyma? si?, ale by wyj?? trzeba w?a?ciwie wybiec. Ja nie mam do?wiadczenia i mocno si? poturbowa?em.
Golconda jest spora. Dobrze ponad 2 godziny chodz? po ca?ym kompleksie zrujnowanych pozosta?o?ci XVI-wiecznego fortu. Jak inne tego typu miejsca, kryje w sobie wiele interesuj?cych opowie?ci i historii - zapewniam, ?e przewodników nie sposób min??, bo gdy wypatrz? turystów, od razu biegn? w ich kierunku. Jeden z nich, gdy wymieniamy kilka niemi?ych uwag, idzie ze skarg? na mnie do mundurowych, ?e u?ywam kamery wideo, za co trzeba p?aci?. Zamierza?em to zreszt? zrobi?, tyle ?e teraz postanowi?em zagra? na nosie upartemu naganiaczowi i wymy?li?em sobie na poczekaniu historyjk?, jakby to w pi?tek nie trzeba by?o p?aci?. By?a to rzecz jasna bzdura, w pi?tki nie p?aci si? tylko za bilety wst?pu w ca?ych Indiach, ale z kr?ceniem filmu ma to tyle wspólnego, co piernik z wiatrakiem. W ka?dym razie poszed?em do biura bardzo mi?ego faceta, który by? z Archeological Survey of India, i przedstawi?em mu swoje argumenty. Zdziwi?o go moje k?amstwo - ?e nigdzie do tej pory nie p?aci?em w pi?tki za u?ywanie kamery, nawet w Agrze (w której zreszt? nie by?em). Rzecz jasna doda?em, ?e nie o pieni?dze tu chodzi (25 Rs), lecz ?e stoj? na stra?y przestrzegania zasad. Archeolog zacz?? wydzwania? do swoich prze?o?onych i s?ysza?em tylko, jak prze??czany jest z jednego biura do drugiego, bo nikt o czym? podobnym nie s?ysza?! W ko?cu, po wykonaniu jaki? pi?ciu telefonów, u?cisn?? mi szczerze r?k? i podzi?kowa? bardzo za wspó?prac?, ?ycz?c sobie wi?cej takich turystów jak ja... Ja bym tam mu nie ?yczy?!
Dzi? pi?tek i darmowy wst?p przyci?ga t?umy tubylców, które poluj? na mnie w celu zrobieniu sobie wspólnego zdj?cia. Najbardziej jednak ?mieszy mnie facet, który prosi o nakr?cenie fragmentu z nim i jego rodzin?, bo nigdy do tej pory "nie by? w kamerze"...
Poznaj? kilka fajnych osób, mi?dzy innymi studentów z Hyderabad, którzy podwo?? mnie do przystanku autobusowego. Autobus, niestety, ju? odje?d?a, ale oni zaje?d?aj? mu drog? i wchodz? do ?rodka!
Wracam popo?udniem i Go?ka decyduje si? na krótkie wyj?cie do miasta. Jest tylko jeden problem - ulica, przez któr? przej?? nie sposób. K?opot w tym, ?e nikt si? na pewno przed nami nie zatrzyma i w nas uderzy, je?eli pojawimy si? przed mask? samochodu. Uderzy! To nie dowcip. Ale jako? przeciskamy si? przez jad?ce auta. Gorsze jednak, ?e od czasu do czasu tracimy rozeznanie, bo tu bez przerwy kto? je?dzi pod pr?d i wtedy atakowani jeste?my z dwóch stron na raz! I jeszcze pozostaj? ?ebracy, którzy w tym mie?cie maj? nietypowe metody - k?ad? si? na ?rodku jezdni i ?ebrz? od przechodz?cych ludzi, ?api?c ich za nogi. W ka?dym razie przechodzimy wreszcie na drug? stron? i wchodzimy do lokalnej mi?snej knajpki. Tandoori chicken przez nas zamówiony ma wyra?ne pozosta?o?ci piórek i sk?ada si? z ko?ci obleczonych skór?, nie szalejemy wi?c specjalnie.
O 16 wyje?d?amy z miasta i dopiero nast?pnego dnia, po pokonaniu 1107 km, doje?d?amy do Bhubaneshwar w Orissie.