Jest to opis wyprawy naszego ?ycia, odbytej w dniach 27.06.2000 - 12.09.2000. Wystartowali?my z Warszawy, sk?d dojechali?my do Moskwy; tu te? za ?apówk? wsiedli?my w poci?g do A?ma-Aty w Kazachstanie. Przekroczyli?my granic? chi?sk? i po tygodniu dotarli?my do Tybetu, by kontynuowa? podró? na po?udnie, do Nepalu. St?d dostali?my si? do Indii, które okr??yli?my z góry na dó? w ci?gu 5 tygodni. Z Kalkuty po 5-minutowej decyzji wrócili?my samolotem do kraju. Zapraszamy do d?ugiej, ale mam nadziej? fascynuj?cej relacji z naszych przygód; chcemy podzieli? si? tym, co prze?yli?my, zaprosi? tam, gdzie wspaniale i przestrzec przed tym, co gro?ne.
Dedykuj? Go?ce...
Przygotowania
Wypraw? t? zacz?li?my w?a?ciwie planowa? tu? po powrocie z Turcji, w zesz?e wakacje. Chcieli?my l?dem, po?udniowym szlakiem lub ewentualnie pó?nocnym dojecha? do Indii, które tak naprawd? by?y celem naszej podró?y. Koniec ko?ców, licz?c - naiwnie, jak zwykle - ?e damy rad? przejecha? jednym szlakiem i wróci? inn? drog?, ze wzgl?du na koszta podró?y z Nepalu do Tybetu wybrali?my pó?noc.
Tak wi?c przez blisko rok czyta?em przewodniki, ogl?da?em mapy, poznawa?em nieocenione relacje innych podró?ników. Opracowa?em dok?adnie tras?, któr? chcia?em dojecha? na subkontynent, z mniej wi?cej przybli?onym terminarzem; oczywi?cie, ci??ko ustali? terminy co do dnia, ale wa?ne jest, by wiedzie?, ile czasu nale?y po?wi?ci? na zwiedzanie danego kraju czy miejsca - czy chce si? opala? i jecha? na tydzie? na Goa, czy mo?e podziwia? w tym czasie cudn? architektur? ?wi?ty? w Karnatace, czy te? wspina? si? w Nepalu, a mo?e je?dzi? tam na s?oniach, ogl?da? krokodyle z kajaka i chodzi? po d?ungli. A mo?e wszystko na raz?! Tak si?, niestety, nie da. Ja zawsze planuj? nasze wyprawy tak, by zobaczy? du?o, prawie wszystko - na miejscu okoliczno?ci i tak zweryfikuj? wszelkie plany. Dobre przygotowanie to jednak podstawa - czytajcie przewodniki, ogl?dajcie mapy, filmy, reporta?e, rozmawiajcie z innymi, pytajcie - oszcz?dzicie sobie tym samym potem przykrych niespodzianek, które mog? zrujnowa? ka?dy wyjazd tego typu.
Polska - Rosja - Kazachstan
27.06.2000
Wyje?d?amy rano do Terespola. Pech chcia?, ?e trafili?my na poci?g osobowy - 4 godziny wyda?y si? tak d?ugie! Jeszcze tylko 2,5 godz. oczekiwania na elektryczk? do Brze?cia i pó?nym popo?udniem jeste?my na Bia?orusi. Celnicy mieli uzasadnione w?tpliwo?ci co do naszych piecz?tek AB ("na AB? Do Indii??"), ale oby?o si? bez k?opotów. Pojawi?y si? one za to na bia?oruskim dworcu, gdy dowiedzieli?my si?, ?e najbli?sze bilety do A?ma-Aty s? do dostania za tydzie? i kosztuj? dro?ej ni? w zesz?ym roku - 75 USD za plackartnyj. Nie mamy zamiaru czeka?, wsiadamy w poci?g do Moskwy (13 USD! Pó? roku wcze?niej, gdy jechali?my tu na sylwestra, kosztowa?y 6 USD), licz?c na rozwi?zanie sytuacji na miejscu. Wi?kszego pecha mieli znajomi z elektryczki - wyekwipowani w wózki do przejechania pustyni Gobi dowiedzieli si? na miejscu, ?e poci?g do U?an Bator je?dzi raz na tydzie? i odjecha?... dzi? rano!
St?d uwaga - przed jazd? gdzie? dalej na wschód (do Moskwy nigdy nie ma problemów), zróbcie sobie wycieczk? do s?siadów zza Buga i kupcie bilet z wyprzedzeniem - unikniecie niespodzianek.
28.06
W Moskwie jeste?my o 11 rano nast?pnego dnia. Pada i z chodzenia po mie?cie nici. Z dworca odbiera nas znajomy z Indii, z którym umawiamy si? na nast?pny dzie?. Tymczasem jedziemy na Dworzec Kaza?ski, gdzie po blisko 2 godz. stania w gigantycznej kolejce dowiadujemy si?, ?e miejsca s? na za tydzie? (to ju? wiemy) i kosztuj? 100 USD za plackartnyj (to nowo??).
Decydujemy si? przekupi? kazachskiego konduktora, bo czekanie w Moskwie i bycie na g?owie znajomych Go?ki nas nie urz?dza.
29.06
Mieli?my dzi? nadrabia? nasze zaleg?o?ci w ogl?daniu zabytków, ale paskudna pogoda nam to uniemo?liwi?a. Odwiedzamy wi?c tylko Nowidziewiczyj Monastyr, gdzie jeste?my ?wiadkami prawos?awnego nabo?e?stwa -wspania?e prze?ycie, gdy w skupionej atmosferze ?wi?to?ci s?uchamy przepi?knych g?osów ?piewaj?cych kobiet i dono?nego kazania popa. Wieczorem spotykamy si? z Ashishem, doktorem, przyjacielem z Indii, który swym wy?mienitym sma?onym twarogiem z grochem (teraz, tj. po powrocie, ju? wiem - to "palak paneer") wprowadza nas w przebogaty ?wiat indyjskiej kuchni. Ju? tam chcemy by?!
30.06
Pogoda nagle si? zmienia i oto dzi? przez ca?y dzie? ?wieci s?o?ce, w zwi?zku z czym mamy okazj? poszale? z kamer? po Placu Czerwonym. Odwiedzamy te? Kreml. Rosja jest jednym z tych krajów, w którym ceny dla obcokrajowców, tzw. innostra?ców, s? o wiele wy?sze, ni? dla tubylców. Ca?e szcz??cie, ?wietny akcent Go?ki nie zawodzi i p?acimy za wej?cie tyle co miejscowi - 25 rubli.
Wieczorem ?egnamy si? ze znajomymi, u których mieszkali?my, i jedziemy na Dworzec Kaza?ski. Do poci?gu dostajemy si? podziemnym przej?ciem, gdy? g?ówne wej?cie obstawili policjanci, sprawdzaj?cy bilety - my ich, rzecz jasna, nie mieli?my. Ze znalezieniem przekupnego konduktora nie ma problemu - ka?dy z nich chce nas zabra? - ale po 100 USD od osoby za kupiejny (taka kuszetka, ale z 4 ?ó?kami)! Wreszcie znajdujemy "prawadnic?", która odst?puje nam swój malutki przedzialik techniczny za 100 USD. W nim sp?dzamy nast?pne 76 godzin i wierzcie nam, by? to koszmar. K?opot w tym, ?e zamiast tego przedzia?u, trzeba by?o kupi? jedno ?ó?ko - my woleli?my jednak by? sami ni? z Kazachami (alkohol leje si? strumieniami, a odg?osy b?ków obudzi?yby nawet nied?wiedzia w zimie). Dostali?my wi?c przedzialik z jedn? ?aweczk? z boku, na której mie?ci?y si? góra dwie szczup?e osoby, i z... pod?og?, na której spali?my na zmian?. Dzie? czy noc, nie by?o ró?nicy - 2 godziny Go?ka, 2 godziny ja i tak przez ponad 3 doby!