Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
W podró?y przez Azj?
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

Szybkie ?niadanko zjedzone w biegu i ju? rikszarz dowozi nas na dworzec autobusowy. Jeszcze ma?a k?ótnia o pieni?dze - umówione wcze?niej 100 Rs to dzi? ju? za ma?o za 2-godzinne je?d?enie - ale kilka ostrych s?ów rozwi?zuje spraw?. Dobrze, ?e nas rodzice nie s?ysz? - chamiejemy! Autobus o dziwo jedzie tylko 4 godziny i nie jest tak koszmarnie zape?niony, jak ten wczorajszy - to jego ekspresowa, nieco dro?sza wersja (dla nas to kilkadziesi?t groszy ró?nicy) i dzi?ki temu nie ma t?umów. Po 13 jeste?my z powrotem w Jhansi i od razu przedostajemy si? na dworzec. Zd??ymy jeszcze porz?dniej podje??, zrobi? ma?e zakupy na drog? i pochodzi? po mie?cie, by o 17 wsi??? do ekspresu do Bhopalu, stolicy stanu Madhya Pradesh. 5 godzin na le?ankach pod wiatrakami i ju? jeste?my 300 kilometrów dalej.

Gdy doje?d?amy na miejsce, pojawia si? spory problem, w?a?ciwie rodem z Chin, z Golmud. Hotele nie chc? przyjmowa? obcokrajowców, a te, które si? na to zdecyduj?, ??daj? za nocleg astronomicznych sum (rz?du np. 500 Rs). Wreszcie znajdujemy niejaki Blue Star Hotel za 225 Rs, ale cena nagle ro?nie, gdy zza pleców wyskakuje nam stary dziad bez z?bów z triumfalnym okrzykiem "bakszysz!". Skrada? si?, naci?gacz pod?y, za nami, a gdy weszli?my do ?rodka, pojawi? si? i przedstawi? jako ten, który nas przyprowadzi?. Ko?czymy na 250 Rs, ale nie zabawimy tu d?u?ej, ni? musimy. Co prawda, mamy w pokoju telewizor i zamawiamy sobie do ?ó?ka ?niadanie, ale karaluch wielko?ci palca w toalecie to ju? przesada...

14.08

Zabawimy tu nieco d?u?ej i przenosiny tego samego dnia do innego miasta nie s? potrzebne; wysypiamy si? porz?dnie i jedziemy do Bhimbetki, kompleksu prehistorycznych jaski? z malowid?ami sprzed 12 tysi?cy lat. Od g?ównej drogi idziemy jeszcze 3 km pod górk?, by wreszcie dotrze? na miejsce. A warto! Ksi??ycowy krajobraz rozpo?ciera si? dooko?a - w?ród drzew, bambusów i palm spacerujemy po ziemi koloru czerwonego, odwiedzaj?c co chwila przeró?ne jaskinie. W wi?kszo?ci z nich ?ciany pokryte s? prymitywnymi rysunkami zwierz?t i ludzi, cz?stokro? przedstawione jest jakie? wydarzenie. Zupe?nie inaczej prezentuje si? Bhimbetka w porównaniu z pot??nymi i bogato zdobionymi ?wi?tyniami, ale polecamy t? odmian?.

Po po?udniu opuszczamy nasz oszuka?czy hotel i po znalezieniu ta?szego i lepszego przenosimy si? do Ramson Hotel. Zd??ymy jeszcze tylko pojecha? riksz? do Taj-ul-Masjid, jednego z wi?kszych meczetów w Indiach. Gdy muezzin wzywa do modlitwy, wspominamy z ogromnym sentymentem Turcj?, siedz?c sobie z boku i obserwuj?c modl?cych si? muzu?manów. Znajdujemy te? fantastyczn? restauracj? - Indian Coffee House z nieco dro?szymi cenami ni? zwykle, ale na pewno godnymi polecenia.

15.08

Go?ka cierpi katusze toaletowe - mo?e jednak nie powinienem poleca? Indian Coffee House? Ja jad? do Sanchi, kolejnego centrum buddyjskiego. Po?o?one na wzgórzu okr?g?e stupy przypominaj? ogromne miski odwrócone do góry dnem. Zwiedzaj?c je, chodzi si? dooko?a ka?dej, bo wchodz?c z jednej strony wyj?? mo?na tylko dopiero po obej?ciu ca?o?ci! Spaceruj? powoli po alejkach, rozkoszuj?c si? b?ogim spokojem miejsca - nie ma prawie w ogóle ludzi, po chodniczkach biegaj? masy szarawych wiewiórek, dooko?a pi?kne krzewy i ro?liny. M?cz?cy jest tylko dojazd - ponad 2 godziny w jedn? stron? - wi?c gdy wracam, jest ju? pó?no. Mimo przestróg, Go?ka za?era si? przysmakami z naszej knajpki - potem odbije si? to na jej zdrowiu.

Wieczór sp?dzamy w Intercity do Indore; na miejscu znów jeste?my pó?nym wieczorem, ale w ko?cu znajdujemy przyzwoite miejsce.

W Indore, podobnie jak w Bhopalu, przejazdy rikszami s? stosunkowo tanie (zwykle poni?ej 10 Rs za kurs), bo kierowcy bez specjalnego gadania u?ywaj? liczników; nie oznacza to jednak, ?e za kurs nie zap?acimy dro?ej ni? tubylcy. Mianowicie rikszarze ?wietnie zdaj? sobie spraw? z naszej nieznajomo?ci miasta i je?d?? w ten sposób, by zawsze nadrobi? drogi. Rekordy bije facet, który z jednej strony ulicy dowozi nas po 15 minutach w to samo miejsce, okr??aj?c po drodze dobry kawa?ek miasta (my nie zorientowali?my si? w nocy, ?e stoimy tu? obok hotelu, do którego chcemy si? dosta?)... ?atwo mo?na si? zorientowa?, ?e co? za du?o tych wszystkich zakr?tów, ale oznacza to kolejne k?ótnie o kilkadziesi?t groszy.

To ciekawostka - mimo i? ceny w Polsce, nie wspominaj?c o Europie Zachodniej, s? wielokrotnie wy?sze ni? na miejscu, to jednak wszyscy prawie bez wyj?tku (wy?amuj? si? zwykle Amerykanie) k?óc? si? zawzi?cie o grosze. Chyba wynika to z tego - przynajmniej w naszym przypadku tak by?o - i? nikt, bez wzgl?du na walut?, nie lubi by? oszukiwany. Wkurza i irytuje, gdy kolejny rikszarz, sklepikarz, nie wspominaj?c o handlarzach, dorzuca sobie na widok turystów prowizj? "od bia?ego", a w gruncie rzeczy chodzi zwykle o 20 czy 50 groszy...

I tak gdy na wi?kszo?ci produktów - Bogu dzi?ki! - widniej? maksymalne ceny, sklepikarz i tak podaje nieco wy?sz? cen?. "Ale tu jest napisane, ?e to kosztuje mniej!" - protestujemy. "Nie, nie - to s? lokalne ceny" - k?amie jak z nut handlarz, bo na produkcie napisane jak byk, ?e wszystkie podatki w??czone... I tak bez przerwy. Ale znowu, jest to absolutnie akceptowane - skoro zarabiasz w swoim kraju, to jak sobie troszk? na tobie dodatkowo zarobimy, to nic nie poczujesz, a dla nas to istotne... Co?, co u nas jest z?odziejstwem i naci?ganiem, tu po prostu uchodzi. Nie podoba si?? Opalaj si? w Hiszpanii za grube pieni?dze!

16.08

Indore traktujemy jako baz? wypadow? do Mandu - fantastycznego kompleksu afga?skich ?wi?ty? i pa?aców. Rano, zm?czeni, wyje?d?amy o 9 i ?adujemy si? do autobusu do Dhar, sk?d chcemy dojecha? do celu. Do g?owy nam jednak nie przychodzi, ?e jazda mo?e zabra? 5 godzin!

Droga jest w koszmarnym stanie i straszliwie trz?sie, co na pewno nie umila podró?y. Gdy wreszcie jeste?my w Mandu, zwiedzamy je dos?ownie w biegu, by zobaczy? jak najwi?cej. I tak, i tak nie zd??ymy, niestety, zwiedzi? Królewskiej Enklawy, najwa?niejszej podobno cz??ci miasteczka. Ale to, co widzimy, wystarcza, by zaliczy? miejsce do grupy tych, do których kiedy? jeszcze chcieliby?my wróci?. Budynki wygl?daj? jakby by?y ?ywcem wzi?te z "Ba?ni tysi?ca i jednej nocy" - charakterystyczne, okr?g?e kopu?y ze spiczastym czubkiem rozci?gaj? si? a? po horyzont, a my ganiamy si? mi?dzy setkami kolumn z kozami i wiewiórkami. Te pierwsze s? prze?mieszne - gdy zirytowany jakim? nieadekwatnym fragmentem LP wyrywam z niego kartk?, karmi? ni? zwierz? - zajada si? ze smakiem papierem i czeka na wi?cej!


Do początku

Poprzednia strona
 ...16 17 18 19 20 21 22 23 24... 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

O tych krajach: Vashisht - wioska niedaleko Manali Ladakh Autostrada do nieba, czyli Manali-Leh Highway   Pozostałe...
Tego autora: W podró?y przez Azj? Turcja w miesi?c

Opracowanie: Mateusz Grzesiak
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 2001-02-06