6.08
Wynajmujemy na ca?y dzie? rowery górskie (50 RsN) i peda?ujemy po okolicy. Odwiedzamy Devi Falls - dziki wodospad z wod? tak wartk? i bystr?, ?e stoj?c obok po chwili jeste?my mokrzy. Nazwa bierze si? st?d, i? kilkadziesi?t lat temu k?pa?a si? tu bodaj?e holenderska para, gdy nagle kobiet? znios?a z pr?dem ogromna fala monsunowa, woda wci?gn??a j? pod ziemi? (rzeka ci?gnie si? pod ziemi? ponad 100 m). Odt?d wodospad nazwany zosta? jej imieniem.
Kupujemy bilety do Saurahy ko?o Chitwan National Park, cho? kosztuje nas to nieco wysi?ku - wi?kszo?? agencji sprzedaje je za 250 RsN, my kupujemy za 150. Autobus lokalny kosztuje 95 RsN, ale dworzec jest oddalony o kilka kilometrów od centrum. Co gorsza doje?d?a tylko do Tadi Bazaar, sk?d mamy jeszcze kawa?ek do samej Saurahy - s?owem, uk?ad nie najgorszy.
7.08
Tym razem jazda trwa 5 godzin, cho? autobus zatrzymuje si? podejrzanie cz?sto - potem dopiero dowiem si?, ?e jest to autobus lokalny, "udaj?cy turystyczny". Gdy doje?d?amy do w?skiego mostku na rzece tu? przed Saurah?, od razu opada nas t?um naganiaczy, z których ka?dy uparcie próbuje namówi? nas na spanie w jego w?a?nie hotelu.
Najbardziej uparty jest Rad?u, z którym te? si? zabieramy "by tylko obejrze? pokój, a jak nam si? nie spodoba, mo?emy pój?? gdzie indziej". Jego jeepem zabieramy si? do Sauraha Jungle Lodge - jednego z wielu tutaj hoteli (100 RsN), cho? s?owo hotel jest raczej nieadekwatne. S? to bowiem chatki z ?azienk? i moskitierami na ?ó?kach, po?o?one w zielonym, dzikim ogrodzie.
Jeste?my w Terai - po?udniowym pasie kraju, ci?gn?cym si? od wschodu na zachód. To tu po?o?ony jest Chitwan National Park - najs?ynniejszy park narodowy Nepalu, pe?en tygrysów, nied?wiedzi, ma?p, nosoro?ców i motyli.
Dlatego te? w?a?nie tu przyjechali?my - rozrywki zapewniane przez miejscowych obejmuj? jazdy na s?oniach, spacery po d?ungli, sp?ywy ?ódkami itd. Szkoda tylko, ?e monsun jest tu najsilniejszy w ca?ym kraju i pada absolutnie bez przerwy, cho? my mamy sporo szcz??cia i akurat pogoda dla nas nast?pnego dnia zrobi wyj?tek. Jest te? bardzo gor?co; ci?gle jeste?my cali mokrzy, do tego ta wilgo?.
Do wieczora chodzimy po wszystkich agencjach turystycznych, sprawdzaj?c ceny - wycieczki na s?oniach kosztuj? mi?dzy 600-1000 RsN poza parkiem na 3 godz. lub w parku za 1000 RsN za godzin?, jungle-walki do 400 RsN w zale?no?ci od liczby osób, kajaki od 200 do 400 RsN. Nigdy nie nale?y korzysta? z wszystkich przyjemno?ci za?atwianych w tej samej agencji - je?eli b?dzie kiepska, wszystko b?dzie do niczego. Za s?onie zap?acili?my po 650 RsN, ja za jednoosobowy jungle-walk 350 RsN, za canoeing po 240 RsN. Nie b?d? poleca? ?adnego z organizatorów, bo wszyscy s? siebie warci, przereklamowuj?c swoje oferty i potem nie wywi?zuj?c si? z umowy. Jeden dzie? w parku kosztuje 500 RsN, cho? dla Nepalczyków cena jest 25 razy mniejsza...
8.08
Có? to za dzie?! Chyba najprzyjemniejszy, bo pe?en wra?e?, od pocz?tku wycieczki. Cho? w nocy jest taka burza, ?e prawie wypadaj? okna, to rano jako? pogoda si? poprawia i zaczyna powoli ?wieci? s?o?ce. Od 7 do 10 siedzimy wraz z dwiema Francuzkami na grzbiecie s?onicy, na platformie. Ka?dy siedzi w jednym jej rogu i nie zmienia pozycji przez 3 godziny! A nogi i ty?ek m?cz? si? szybko - s?o?, gdy robi jeden krok, podnosi si? dobre pó? metra, a pasa?erowie razem z nim, by potem nast?pne pó? metra opada?. Na tym s?oniu przedzieramy si? przez chaszcze, bagna, wysokie trawy, rzek? i bajora. Wreszcie, mniej wi?cej w po?owie drogi, w ?rodku ma?ego lasku dostrzegamy k?pi?ce si? w stawie nosoro?ce - najpierw dwa, potem sze?? nast?pnych! Zwierzaki, przyzwyczajone do widoku turystów kilka razy dziennie, nic sobie nie robi? z naszej obecno?ci i weso?e taplaj? si? w bajorku. Widok jest naprawd? niesamowity - takie rzeczy ogl?da si? w zoo, a my mamy do tych nosoro?ców kilka metrów! Szkoda tylko, ?e wraca si? t? sam? tras?.
Pasa?erowie nie prowadz? s?ona - robi to jego driver, czyli kierowca, ale tak?e karmiciel i pan. Gdy nasza s?onica od czasu do czasu oci?ga si? z wej?ciem do wody czy z uczt? w?ród traw, przeci?gaj?c j? w niesko?czono??, kierowca wali j? pot??nie w g?ow? bambusowym kijkiem. Strach patrze?, ale w sumie to on wie najlepiej, jak z tym s?oniem "rozmawia?".
W parku dost?pne s? dwa rodzaje wycieczek na s?oniu - poza jego terenem i w ?rodku. Na tych poza zwykle mo?na spotka? nosoro?ce, s? ta?sze i d?u?sze; za? rz?dowe s?onie zabior? was na teren Chitwan, lecz tylko na godzin?.
Zwierz?ta te s? niezwykle mi?e, sympatyczne, przyjacielskie i m?dre. Na wyci?gni?cie r?ki i powiedzenie "hello" reaguj? podaniem tr?by, któr? zreszt? mog? tak?e pog?aska? was po g?owie. Gdy - to si? tyczy g?ównie samic - wiedz?, ?e kto? je obserwuje, pozuj? celowo, zak?adaj?c przyk?adowo nog? za nog? lub filuternie machaj?c tr?b?. A tej ostatniej u?ywaj? do absolutnie wszystkiego - picia, jedzenia, ale tak?e drapania si? czy do trzymania patyczka, którym wyd?ubuj? sobie b?oto mi?dzy pazurami...
Po powrocie godzinka przerwy i tym razem ja sam ruszam z dwoma przewodnikami na jungle-walk. Przep?ywamy ?odzi? przez wezbran? rzek? i po wcze?niejszej kontroli permitów ju? jeste?my po drugiej stronie, na terenie parku. Wchodzimy do lasu - d?ungla to na pewno nie jest, bo by dosta? si? do niej nale?a?oby i?? dobry dzie?, ale i tak przewodnicy dostarczaj? mi sporo wra?e?. Dzikie ma?py, antylopy, dziki, ?lady nied?wiedzi i tysi?ce robali - nic nam nie umyka. Co prawda jako? nie mamy szcz??cia i nie mog? spe?ni? mojej zachcianki - prosi?em o pokazanie ogromniastego paj?ka. Ale za to jest dziki nosoro?ec taplaj?cy si? w bajorku. Tym razem jednak nie jest tak ?atwo obserwowa? zwierz?ta, bo chowamy si? za setkami krzaczków i ga??zek, by zwierzak nas nie wypatrzy?. Problem w tym, ?e nosoro?ce ogl?daj?ce cz?owieka na s?oniu s? do tego przyzwyczajone - te dzikie, widz?ce intruza na ziemi, ani chybi go zaatakuj?. A potrafi? biega? z pr?dko?ci? 40 km/h i przeci?tnie zabijaj? 10 osób rocznie - nie podchod?cie wi?c za blisko.