Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
W podró?y przez Azj?
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

2.08

Jak nie kul? go, to kijem... Gdy wracam do siebie i biegunka nie stanowi ju? problemu, gdy jest w miar? ?adna pogoda i nie zanosi si? na deszcz, strajk komunistów niweczy nam plany. Ca?e miasto jakby wymar?o, nie je?d?? autobusy, ma?o tu riksz i taksówek. Pozamykane wszystkie sklepy, w zwykle pe?nych o tej porze restauracjach ?wiec? pustki. Brak publicznego transportu wkrótce zaczyna nam doskwiera?, szczególnie i? dzi? w planach mieli?my odwiedzenie Bhaktapur, po?o?onego dobre kilkana?cie kilometrów st?d. Chciwe bestie kieruj?ce rikszami, gdy tylko wypatrz? nas, id?cych poboczem bia?ych turystów, od razu oferuj? podwiezienie do celu - tyle ?e astronomiczne sumy 1000 RsN wcale nas nie interesuj?! Dlatego te? idziemy, a gdy tak idziemy, po pewnym czasie nie czujemy nóg; ju? dobre kilka godzin sp?dzamy w marszu, cho? ze wzgl?du na opady deszczu od czasu do czasu musimy robi? przerwy. Dochodzimy wreszcie do Bhaktapur, ale jakim kosztem!

Miasteczko jest pi?kne - miejscowe ?wi?tynie na g?ow? bij? Patan czy Kathmandu, do tego specyficzna atmosfera od razu daje o sobie zna?; jest cicho, spokojnie, tak jakby ludzie nie pami?tali w ogóle, ?e Bhaktapur istnieje. Na fantastycznym Placu Garncarzy rzemie?lnicy wystawiaj? setki, mo?e nawet tysi?ce wyrobów glinianych, aby je wysuszy? i pó?niej sprzeda? - widok jest naprawd? niesamowity, szczególnie gdy zwinni Nepalczycy przeskakuj? mi?dzy tymi garnkami.

W drodze powrotnej zabiera nas do miasta radiowóz i dowozi bezpo?rednio do centrum Kathmandu. Wraca? pieszo nie daliby?my ju? rady, op?aca?o si? wi?c z?apa? stop. Dopiero pó?nym wieczorem k?adziemy si? spa?; ca?e szcz??cie, ?e jutro znowu laba!

3.08

Có? to za dzie?! Dwa razy latamy do banku, by z naszych kart wyci?ga? kolejne sumy - dzi? robimy zakupy! Zawzi?cie k?ócimy si? z handlarzami, targuj?c si? do upad?ego, wychodzimy z jednego sklepu, znajdujemy drugi, ta?szy, lub te? znów wracamy do tego pierwszego. Najwi?cej nabywamy masek - niektóre s? straszne i wampirowate, inne zupe?nie ?agodne, du?e b?d? ma?e, ca?kiem czarne lub szalenie kolorowe. A sweter na zim?? A bi?uteria dla mamy? A kadzide?ka o najró?niejszych zapachach, nie do dostania w Polsce? A ma?e pude?eczka, w których schowa? mo?na ró?ne duperele? Razem jest tego, bagatela, 16 kg! Maski kupujemy na Patanie - tu si? je wyrabia, wi?c cena spada, bo nie ma po?redników; w wi?kszo?ci tych ma?ych fabryczek pracuj? te? dzieci, a targowanie si? z nimi to pestka. Ciuchów jest wsz?dzie pod dostatkiem, cho? - jak ze wszystkim - w Kathmandu na Thamelu jest najwi?kszy wybór, co poci?ga za sob? jednak najwy?sze ceny. Kupujemy wi?c hurtowo, otrzymuj?c w zwi?zku z tym zni?ki, i wszyscy s? szcz??liwi.

Poniewa? w mie?cie jeste?my ju? tydzie?, dobrze znamy ceny - robienie zakupów na pocz?tku ogoli?oby nas z pieni?dzy. Co do bi?uterii, najlepiej jest kupowa? j? w ma?ych zak?adach jubilerskich, wci?ni?tych mi?dzy du?e, bo ten, kto j? wyrabia, jednocze?nie sprzedaje. Kupili?my po gar?ci - dos?ownie! - pier?cionków ze srebra ze szlachetnymi kamieniami, w cenie - ?rednio - 500 RsN. Sprzedawcy w Kathmandu lubi? przegina? z cenami swych towarów - gdy mówi? np. 1000 RsN, a wy powiecie 50, b?d? wiedzie?, ?e nie maj? do czynienia z idiot?. Uwagi typu: "Jestem ju? pi?ty raz w Nepalu i znam ceny, jak nie kupi? tu, pójd? gdzie indziej; tam, po drugiej stronie ulicy widzia?em to samo 3 razy taniej" itp. zawsze skutkuj?. A ju? absolutnie najmocniejszym argumentem jest powolne, acz zdecydowane wychodzenie ze sklepu - wtedy nawet najbardziej zatwardziali sprzedawcy mi?kn?, widz?c, ?e trac? klienta. Nie wspominam ju? o tym, ?e w co drugim sklepie jest to samo i wsz?dzie mo?na okre?lony towar dosta?. Cho? w Nepalu to rzadko??, gdy kto? zaprowadzi was do sklepu, ceny b?d? od razu du?o wy?sze i raczej nie do opuszczenia, bo przyprowadzaj?cy dostaje prowizj? od zakupów.

4.08

Wysy?amy dzi? paczk? do Polski drog? morsk?. Jest to do?? czasoch?onna procedura, ale mo?na j? przyspieszy?, je?eli zna si? pewne triki: - towar jest przed zapakowaniem sprawdzany, je?eli b?dzie wygl?da? na antyk, potrzebne jest pozwolenie z Ministerstwa Bogactw Historycznych (czy co? takiego) - nie pakujcie wi?c paczki wcze?niej, bo i tak b?dzie rozpruta. - nale?y patrze?, jak wa?? paczk? pracownicy poczty i samemu przeliczy? ceny, bo lubi? je zawy?a?. - kartony i ta?m? klej?c? trzeba naby? wcze?niej, bo inaczej dadz? wam pi?? ma?ych, tak ?e za sam? wysy?k? b?dziecie p?aci? pi?ciokrotnie! - krawiec na ko?cu zaszyje paczk? i oblecze j? materia?em. - warto?? paczki nie mo?e by? za wysoka, bo mog? za?yczy? sobie potwierdzenia z banku; nawet je?eli paczka nie dojdzie, chyba nie b?dziecie jecha? do Nepalu ze skarg??

W sumie wysy?ka kosztuje nas 75 USD, cho? targujemy si? do upad?ego przy cenach tzw. dodatkowych - za papierki, kalki, zu?ycie d?ugopisu (!) i prac? sprawdzaj?cych, szczególnie gdy ci ostatni za pi?? minut ogl?dania masek ?ycz? sobie czasem 8 USD (ja da?em dolara - powiedzia?em, ?e wi?cej nie dostan? i jako? posz?o)!

Wieczorem ?egnamy si? z Kathmandu, czujemy wielk? ulg? po Tybecie i na pewno jeste?my gotowi na podbój Indii!!

5.08

Autobusem turystycznym doje?d?amy po 6 godzinach do Pokhary. P?acimy co prawda dro?ej (180 RsN) ni? za autobus lokalny (100 RsN), ale komfort jazdy jest nieporównywalny - zatrzymujemy si? tylko dwa razy, nie towarzyszy nam kakofonia z g?o?ników, pojazd jest czysty i wygodny. Gdy wreszcie doje?d?amy do Pokhary, z dworca odbiera nas umówiony ju? wcze?niej samochód i zabiera do Paramount Hotel (150 RsN). Hotel zarezerwowali?my ju? w Kathmandu i oszcz?dzili?my sobie w ten sposób nagabywa? naganiaczy, których jest tu sporo.

Miasto jest zdecydowanie przereklamowane - owszem, atmosfera jest mi?a, knajpek i hoteli istne zatrz?sienie, ale za to ceny du?o wy?sze ni? w stolicy (Internet 7 RsN/minuta) i, co najgorsze, jest nudno. Co prawda mo?na pop?ywa? ?ódk? po jeziorze (100-150 RsN za 1 godz.), przej?? si? na Sarangkot (punkt widokowy), pojecha? do Devi Falls (przecudny wodospad w okolicy), ale, niestety, nic poza tym. Czas p?ynie bardzo powoli, nikt nigdzie si? nie spieszy, na ulicy - tej jednej, g?ównej - pustki. Znakomite miejsce na odpoczynek czy zorganizowanie trekkingu na Annapurn?, ale poszukiwacze innej architektury, ?wi?tynek czy miejsc kultu nie znajd? tu raczej nic ciekawego. Pogoda jest w dodatku koszmarna - leje, ale tak porz?dnie, ?e na ulicach powód?, momentami jest te? straszliwie upalnie.


Do początku

Poprzednia strona
 ...10 11 12 13 14 15 16 17 18... 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

O tych krajach: Vashisht - wioska niedaleko Manali Ladakh Autostrada do nieba, czyli Manali-Leh Highway   Pozostałe...
Tego autora: W podró?y przez Azj? Turcja w miesi?c

Opracowanie: Mateusz Grzesiak
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 2001-02-06