1. IX.1999
Dzisiaj jedziemy na dzie? targowy do Soke, gdzie robimy ogromne zakupy. Z Kusadasi wyjedziemy z dodatkow? wielk? torb?, pe?n? bluz, koszulek itp. Szkoda, ?e nie kupili?my Rolexa (oryginalnego oczywi?cie!) za jedyne 5 $...
2.IX.1999
Odpoczywamy, a jutro planujemy wyjazd do Pemukkale. Po raz kolejny sp?dzamy dzie? na spacerowaniu po mie?cie i pla?owaniu.
3.IX.1999
Wi?kszo?? dnia sp?dzamy w samochodach wioz?cych nas do Pemukkale. Doje?d?amy po po?udniu, znajdujemy pensjonat (8 $ za dwie osoby) z basenem, po czym idziemy obejrze? s?ynne wapienne terasy. Jako i? nie mamy ochoty p?aci? za wst?p, a w?a?ciciel pensjonatu zarzeka? si?, ?e GO<25 nie dzia?a, do celu dostajemy si? okr??n? drog? przez krzaki - obchodzimy rezerwat i wst?pujemy do niego "kuchennymi drzwiami".
Dzi? terasy obj?te s? ochron? i w wi?kszo?ci basenów k?pa? si?, niestety, nie mo?na. Kilka jednak jest jeszcze dost?pnych dla turystów, z czego skwapliwie korzystamy. Jest tu bardzo du?o turystów, z których du?? cz??? stanowi? Polacy i Rosjanie. Dobre dwie godziny sp?dzamy na le?eniu na wapiennych kamieniach op?ukiwani przez ciep?? bie??c? wod? z podziemnych ?róde? termalnych. Wieczorem l?dujemy w hotelu i postanawiamy wyjecha? ju? nast?pnego dnia, bo poza rezerwatem jest tu pusto, nudno i nie ma nic godnego uwagi. Przy kolacji poznajemy dwóch Austriaków, którzy na zakupionych w Indiach brytyjskich motorach przejechali Pakistan, Iran i Turcj?. Tym samym pomogli nam zaplanowa? przysz?e wakacje...
4.IX.1999
Z Pemukkale jedziemy do Denizli stopem, a kawa?ek poza miasto wywozi nas autobus. Potem jakie? 40 minut czekamy na stopa (w tym czasie ratujemy ?ycie ?ó?wiowi, który nieopatrznie wszed? na szos?), który zabierze nas do samej Antalyi. Z ulg? doje?d?amy do miasta - to tu w?a?nie zacz?li?my nasz? wypraw? prawie miesi?c temu. Lokujemy si? u "naszego" Wiktora, mile zaskoczonego naszym powrotem.
5.IX.1999
Dzisiaj wybrali?my si? do Termessos, ostatnich ruin, które zaplanowali?my zobaczy?. S? po?o?one na wzgórzu, ci??ko si? do nich dosta?, ale w ko?cu na miejsce dowo?? nas Francuzi. Polecamy szczególnie teatr, malowniczo po?o?ony nad przepa?ci?. Ci sami Francuzi dowo?? nas z powrotem do samej Antalyi.
6.IX.1999
Chodzimy po mie?cie, robimy ostatnie zakupy, spacerujemy po deptaku. Z jednej strony t?sknimy ju? troch? za domem, z drugiej jest jeszcze tyle do zobaczenia... Pakujemy si?, by rano by? gotowymi do drogi.
7.IX.1999
Rano ?egnamy si? z Wiktorem i autobusem jedziemy na lotnisko. Na miejscu dowiadujemy si?, ?e zmieniono nam godzin? odlotu i ?e nie przylecimy na lotnisko Schonefeld, ale na Tegel. Podobno takie "niespodzianki" to urok kupowania biletu last minute. Dobrze, ?e rodzice, którzy wyje?d?ali po nas do Berlina, stali jeszcze w kolejce na granicy. W takich chwilach b?ogos?awimy telefony komórkowe... Przed odlotem wracam jeszcze do Antalyi po kebaby, bo ceny lotniskowe s? 10-20-krotnie wy?sze ni? w mie?cie. Startujemy i l?dujemy bez komplikacji, ko?cz?c tym samym nasz miesi?czny pobyt w Turcji. Za rok troch? dalej, ale nie zapeszam...