Z Derinkuyu wybrali?my si? do wielkiego kanionu po?o?onego nieopodal miejscowo?ci Ihlara, a poniewa? w tym kierunku nie by?o praktycznie ?adnego po??czenia, zmuszeni byli?my skorzysta? z autostopu. Autostop w Turcji to ?adna sztuka. Wystarczy po prostu i?? wzd?u? drogi, a kierowcy sami si? zatrzymuj?, proponuj?c podwiezienie. Czasem trzeba by? przygotowanym na drobn? op?at?, nam jednak taka sytuacja nigdy si? nie przytrafi?a. Pierwsza zatrzyma?a si? ci??arówka. Mieli?my szcz??cie, bo w tych okolicach samochód pojawia? si? raz na 15 minut. Nast?pny wehiku?, który nas podwozi?, by? godny szczególnej uwagi. To traktor, kierowany przez góra o?mioletniego ch?opca. Pod okiem ojca dziecko uczy?o si? je?dzi?, cho? z ledwo?ci? obejmowa?o kierownic?. Traktor wlók? si? niemi?osiernie, w ko?cu jednak dotarli?my na miejsce.
Kanion w Ihlarze okaza? si? by? idealnym miejscem na jednodniowy trekking. Trasa malowniczo wiedzie dnem wysokiego na kilkadziesi?t metrów, d?ugiego na 16 kilometrów kanionu, wzd?u? górskiego potoku. W stromych ?cianach kanionu wykute s? liczne ko?cio?y i staro?ytne mieszkania. W kilku miejscach zachowa?y si? namalowane ochr? prymitywne ornamenty ze znakiem krzy?a. Zastanawia?em si?, jak ludzie dostawali si? do pomieszcze? wykutych na wysoko?ci dwudziestu metrów nad ziemi?.
Czasami trzeba przedziera? si? przez krzaki, id?c dnem kanionu, albo wspina? na zwaliska g?azów. Spod stóp czmycha?y poka?nej wielko?ci jaszczurki, raz zauwa?y?em jakiego? w??a. Nie znam si? specjalnie na jadowitych gatunkach, dlatego przechodz?c przez szczególnie podejrzliwe chaszcze, profilaktycznie kilka razy uderza?em w krzaki kijem, ?eby odp?dzi? kryj?ce si? potwory. Po trzech kilometrach marszu przeszli?my na drug? stron? strumienia i wrócili?my inn? odnog? kanionu, która dla odmiany ko?czy?a si? wodospadem. U wylotu sta? bileter sprzedaj?cy bilety wst?pu na teren rezerwatu obejmuj?cego kanion. Po kilku minutach bezradnych wzrusze? ramionami, maj?cych przekona? Turka, ?e nic nie rozumiemy, w ko?cu da? on za wygran? i pu?ci? nas wolno. Id?c dalej przez wiosk? Ihlara w kierunki drogi na pó?noc, niew?tpliwie przyci?gali?my spojrzenia miejscowych. Szczególnie przypatrywano si? Kasi, która w leginsach i koszulce na rami?czka musia?a wzbudza? podobn? sensacj?, jak?
wzbudzi?aby nudystka w centrum europejskiego miasta. Jeden ma?y ch?opiec poczu? si? na tyle pewnie, ?e uszczypn?? j? w po?ladek!
Powrót do Göreme, oczywi?cie autostopem, odby? si? bez wi?kszych przygód. Na obiad spróbowali?my potrawy pod nazw? güveç. By? to gulasz z du?? ilo?ci? rozmaitych warzyw w glinianych naczyniach, przykrytych kawa?kiem surowego placka. Nast?pnie wk?ada?o si? je do pieca i wypieka?o jak chleb. Polecam. Restauracja, s?u??ca jednocze?nie za piekarni?, mie?ci si? przy targowisku.
Zachód s?o?ca podziwiali?my z kapadockich wzgórz, zajadaj?c si? do granic mo?liwo?ci zerwanymi w jednej z dolinek s?odkimi morelami.
DZIE? 20
Göreme - Zelve - Ortahisar - Göreme
Tego dnia zwiedzili?my Zelve - skalne miasto, wygl?daj?ce z daleka troch? jak szwajcarski ser. Na miejsce dotarli?my dolmuszem, a nast?pnie oko?o 3 kilometrów przeszli?my na piechot?. W przerwie mi?dzy czo?ganiem si? w tunelu a wspinaniem stalow? drabin? na wysoko??, przy której lepiej nie patrze? w dó?, odpoczywali?my w cieniu ska?. Jakie? dziecko biega?o za doros?ym m??czyzn? p?acz?c i krzycza?o: "Baba! Baba!". Czy?by pomyli?o ojca z matk?? Jak si? pó?niej dowiedzia?em, "baba" to po turecku tyle, co po polsku tata.