Poni?ej znajduje si? relacja z miesi?cznej podró?y po Turcji (lipiec/sierpie? 1997). W zamy?le mia?o to by? krótkie, kilkustronicowe sprawozdanie. Tymczasem, w sposób niekontrolowany, rozros?o si? do do?? poka?nych rozmiarów. Zawar?em w nim troch? informacji praktycznych, opisów odwiedzanych miejsc i ludzi, których spotkali?my po drodze. Celem wyprawy by?o przede wszystkim zwiedzanie a nie wydawanie pieni?dzy. Mam nadziej?, ?e to, co napisa?em, sk?oni tych, którzy mieli pecha jeszcze tam nie by?, do w?ócz?gi po pi?knej, niesamowitej i niezapomnianej Turcji.
Ceny podane zosta?y w przeliczeniu na dolary (wed?ug kursu 3,5 z?otego za 1 USD). Ceny wst?pów do zabytków podane s? z taryf? studenck?. Ceny noclegów w hotelach dotycz? pokojów dwuosobowych, najcz??ciej z ?azienk?.
Dedykuj? kilku ludziom poznanym przez Internet, którzy swoimi opowie?ciami zach?cili mnie do wyjazdu.
DZIE? 1 (6 VII 1997, niedziela)
Wroc?aw - Kraków
Po do?? burzliwych przygodach, zwi?zanych z pakowaniem si? i zakupami, wreszcie wyruszamy w trwaj?c? prawie trzy dni drog? do Turcji. W Polsce la?o jak z cebra. Jeszcze wtedy nie mieli?my poj?cia, ?e s? to pocz?tki wielkiej powodzi, która z Wroc?awia na kilka dni uczyni?a Wenecj?. Humory nie za bardzo dopisywa?y, niekoniecznie z powodu pogody. Jak to cz?sto si? zdarza, tu? przed wyjazdem zrezygnowa?y dwie osoby. Tak wi?c koniec ko?ców nasza grupa zredukowa?a si? do dwóch osób. Jak si? pó?niej okaza?o, nie by?o czego ?a?owa?! Podró?owanie we dwójk? ma wiele plusów, mi?dzy innymi i przede wszystkim - mobilno??.
Dla ciekawostki - w dniu naszego wyjazdu odby? si? mecz koszykarski pomi?dzy Turcj? a Polsk? (ME). Szcz??liwym trafem wygrali?my. To by? chyba dobry znak.
Po przyje?dzie do Krakowa kupujemy bilety. Osobno na odcinek Kraków-Muszyna (ok. 9 z?) oraz ju? mi?dzynarodowy Muszyna-Satu Mare w Rumunii (ok. 32 z?). Oba bilety s? oczywi?cie na ten sam poci?g, ale kto nie kombinuje, ten przep?aca. Poniewa? poci?g odchodzi o 0.21 mamy troch? czasu, ?eby bezczynnie powa??sa? si? po dworcu.
DZIE? 2
Kraków - Satu Mare (Rumunia) -> Bukareszt
By? to zaiste dzie? próby. Krótko po pó?nocy wyszli?my na peron i oczom naszym ukaza? si? rumu?ski poci?g widmo. Ca?y sk?ad mia? mo?e cztery wagony i wygl?da? odstraszaj?co, tak te? równie? pachnia?. Nerwowo rozgl?damy si?, czy nie ma jakich? trampów, którzy przypadkiem wybieraj? si? w?a?nie do Turcji albo chocia? do Rumunii. Prawd? mówi?c, ca?y czas na to liczy?em. Niestety, nikogo takiego nie spotkali?my. W ko?cu decydujemy si? wej?? do ?rodka. Powita? nas straszny smród, jak z bezp?atnych szaletów publicznych. Móg?bym zacytowa? s?owa rodaków, którzy z racji opó?nienia jakiego? wcze?niejszego poci?gu chcieli podjecha? kilka stacji "naszym", ale si? wstydz?. Rodacy zrezygnowali z okazji i wysiedli, zanim poci?g ruszy?. My nie byli?my w tak komfortowej sytuacji.
W ca?ym wagonie, oprócz nas, by?o zaledwie kilku Polaków, z czego wi?kszo?? to zatwardziali handlarze. By?o te? kilku Rumunów. Pozostali to rumu?scy Cyganie. Chyba byli?my zaszczyceni obecno?ci? jakiej? wa?nej cyga?skiej osobisto?ci. Facet wygl?da? jak Don Corleone, ale strasznie chrapa?. Kibel w tym poci?gu zas?uguje na osobn? opowie??, cho? stanowczo odradza?bym wys?uchiwanie jej w czasie spo?ywania posi?ku b?d? po sutym obiedzie. Dla niedowiarków - mam zdj?cie! Od tamtego czasu naprawd? przychylniejszym okiem patrz? na nasze PKP.
Nad ranem mijamy polsko-s?owack? granic?. Z okien poci?gu wida?, jak opadaj?ce mg?y powoli ods?aniaj? górski krajobraz. Przejazd przez S?owacj?, zgodnie z oczekiwaniami, odby? si? bez wi?kszych problemów. Natomiast Ukraina dostarczy?a nam gor?cych prze?y?. A zapowiada?o si? tak niewinnie. Najpierw, tu? za granic? s?owack?, wszed? do przedzia?u ukrai?ski celnik i zapyta? o dewizy. Odpowiedzia?em zgodnie z prawd?, zreszt? za rad? kolegów z listy dyskusyjnej. Celnik nie wspomina? o ?adnej deklaracji. Ucieszeni, ?e nic od nas nie chc?, ze spokojem nie?wiadomych obserwowali?my wolno przesuwaj?cy si? ukrai?ski krajobraz. Mówi?c "wolno", naprawd? mam to na my?li. Podejrzewam, ?e staruszek na rowerze by nas z ?atwo?ci? wyprzedzi?. Przed granic? z Rumuni? znowu zawitali do nas celnicy, tym razem w liczbie pi?ciu. Trzeba tutaj doda?, ?e wcze?niej naczyta?em si? na li?cie dyskusyjnej o incydentach z udzia?em towarzyszy z Ukrainy, tak wi?c by?em ju? odpowiednio przygotowany - to znaczy, zacz??em si? obawia? najgorszego. Oto uproszczony i spolszczony fragment rozmowy, jaka mi?dzy nami si? wtedy odby?a:
- Ile macie dolarów, marek? - pyta jeden z celników, na co ja odpowiadam, znów zgodnie z prawd?.
- Pokaza?! - Potulnie wyj?li?my ca?? kas? z najdziwniejszych zakamarków i przeliczyli?my na ich oczach.
Celnik zadaje jeszcze kilka pyta? z rodzaju "gdzie i po co" oraz "czy na handel", po czym mówi:
- Wy nas oszukali?cie. Mówili?cie mojemu koledze, ?e macie mniej. - Oczywi?cie, robimy wielkie ga?y i powoli dociera do mnie, wypisane wielkimi czarnymi literami: "My chcemy ?apów?!". Na ca?e szcz??cie, by?a to tylko moja chora wyobra?nia. Na po?egnanie jeden z celników rzuca jeszcze, ?e mog? by? "bolsze problemy", ale wi?cej ich nie zobaczyli?my. Uff! Z ulg? witamy rumu?sk? ziemi?.