Sunset to bardzo sympatyczny kemping, po?o?ony w lesie na pagórkowatym terenie. S? tam urocze miejsca z widokami na okolic? poni?ej, nie ma natomiast ciep?ej wody. I kolejne spostrze?enie - przyje?d?aj? tu inni ludzie ni? do poprzednich parków: mniej wida? Europejczyków czy tzw. ?wiatowych ludzi, a wi?cej okolicznych mieszka?ców. Bole?nie odczuwamy to w ?rodku nocy, gdy budz? nas odg?osy libacji naszych s?siadów. Có?, kilka przekle?stw rzuconych pod ich adresem na pewno nie nauczy?o ich dobrych manier.
21 sierpnia, sobota
Wstajemy do?? pó?no i jedziemy na szlak (oko?o 8 rano). Postanawiamy zobaczy? to, co najbardziej charakterystyczne w tym parku - sekwoje. Sekwoje mo?na podziwia? w dwojaki sposób - podjecha? samochodem do dwóch, trzech najwi?kszych lub uda? si? pieszo na mniej zat?oczony trail. Taki wybieramy - Redwood Mountain Grove. To ?adnych kilka mil spaceru przez wielki las, gdzie ro?nie sporo sekwoi, ale tak?e mniejszych sosen i ?wierków. Sekwoje s? bardzo ciekawymi drzewami: jak powszechnie wiadomo, s? najwi?ksze, co nie znaczy, ?e najwy?sze. Najwy?sze s? bowiem redwoods (rosn? nad Pacyfikiem w pó?nocnej Kalifornii) - osi?gaj? do 367,8 stóp. Sekwoje natomiast s? ni?sze, "tylko" 311 stóp, ale za to grubsze i ci??sze - do 1385 ton! No i znacznie starsze - do 3200 lat. Sekwoje rosn? wy??cznie na zachodnich zboczach Sierra Nevada w Kalifornii. Nie umieraj? ze staro?ci, zdarza si? natomiast, ?e przewracaj? si?. S? odporne na po?ary i insekty, rozmna?aj? si? wy??cznie z nasion. Ciekawe s? szyszki - maj? wielko?? kurzego jajka i wisz? zielone przez 20 lat, zanim dojrzej?. Du?e znaczenie przy rozsiewaniu nasion maj? po?ary, które wysuszaj? szyszki i pozwalaj? nasionkom wysia? si?. Poza tym po?ary wypalaj? poszycie (stare ga??zie, itp.), daj?c dost?p promieniom s?onecznym i u?y?niaj?c gleb?.
Nasz spacerek okazuje si? bardzo pouczaj?cy. Po drodze znajdujemy olbrzymie szyszki, które w pierwszej chwili bierzemy za szyszki sekwoi w?a?nie (wiadomo, najwi?ksze drzewa - najwi?ksze szyszki). Dopiero po jakim? czasie zauwa?amy, ?e wokó? nie ma ?adnej sekwoi, tylko jaka? sosna. Co za licho? To sugar pine. A takie malutkie, ignorowane przez nas wcze?niej szyszeczki, pochodz? w?a?nie z sekwoi.
Po powrocie ze szlaku jedziemy po paliwo. Okazuje si? bowiem, ?e pó? baku to za ma?o jak na te tereny. Jedziemy wi?c za park na zachód, bo na mapie s? jakie? miejscowo?ci. Owszem s?, tylko nie ma stacji. Na pustym baku doje?d?amy a? do Woodlake, gdzie na pierwszej stacji nie ma benzyny! To tak jak u nas 20 lat temu! Na szcz??cie w miasteczku s? inne stacje i mo?emy wreszcie zatankowa?. Woodlake wygl?da nieco przygn?biaj?co: wiele sklepików, które zbankrutowa?y, opuszczone domy, a wiele z tych, które s? nadal zamieszka?e, nie wygl?da najlepiej. Jedziemy tam na pizz?, ?ci?gaj?c spojrzenia tubylców. Z lokalnej gazetki dowiadujemy si?, ?e panuje tu du?e bezrobocie (w niektórych miasteczkach w tej cz??ci Kalifornii dochodzi nawet do 40% przy ?redniej dla Stanów 3%). Woodlake jest zamieszka?e g?ównie przez Meksykanów, to w?a?nie oni zbieraj? owoce i warzywa w ogrodach bogaczy.
Po sutym obiedzie wracamy okr??n? drog? do parku. Najpierw zaliczamy Lodgepole Village, gdzie jest pralnia i prysznice, ale tak strasznie drogie, ?e rezygnujemy z mycia. Pó?niej jedziemy do Genera?a Shermana (najwi?ksze drzewo ?wiata), a tu? przed zachodem s?o?ca - na Moro Rock; po schodkach wchodzi si? na wysok? gór?, z której rozpo?cieraj? si? pi?kne widoki na cztery strony ?wiata. Niestety, nie zd??amy na zachód (jest tych schodków sporo i nawet biegn?c spó?niamy si? o kilka minut). Po ciemku wracamy na nasz kemping, a poniewa? tu? obok w Grant Grove Village s? prysznice, nie omieszkamy z nich skorzysta? (za darmo!). Nast?pnego ranka przeczytali?my wywieszk?: "tylko dla go?ci hotelowych".
22 sierpnia, niedziela
Ta noc up?yn??a spokojnie, ha?a?liwi s?siedzi na szcz??cie si? wynie?li. Po ?niadanku jedziemy do General Grant (to trzecie najwi?ksze drzewo ?wiata), a potem do kolejnego parku. Po drodze mijamy podobnie wygl?daj?ce okolice - suche, ?ó?te wzgórza, zielone sady pomara?czowe, niewielkie miasteczka. W Fresno skr?camy z drogi 180 na 41 na pó?noc i doje?d?amy do Yosemite Valley (w Yosemite National Park).
Dolina Yosemite znana jest przede wszystkim ze swych pi?knych wodospadów (np. Welon Panny M?odej), a Yosemite Falls jest najwi?kszym wodospadem w Ameryce Pó?nocnej i drugim co do wielko?ci na ?wiecie. Ale o tej porze roku zamiast pi?knych wodospadów ciekn? tylko niewielkie strumyczki. Do?em p?ynie rzeka Merced, a wokó? w dolinie jest kilka kempingów. Wszystkie pe?ne, cho? na jednym (chyba dlatego, ?e to niedziela i ko?czy si? weekend) jest kilka wolnych miejsc. Tyle ?e jest ponad 100 st. F, wi?c postanawiamy jecha? na pó?noc Yosemite - wysoko w góry. To niby jeden park, ale ?eby dojecha? do Tolumne Meadows, trzeba pokona? ponad 55 mil górskiej drogi. Nie?le, ale za ten trud jeste?my wynagrodzeni przyjemn? temperatur?: 40 st. F mniej ni? na dole! Cho? na mapie trasa tego dnia nie wygl?da?a na strasznie d?ug?, do Meadows doje?d?amy tu? przed zmierzchem. Na kempingu sympatyczny mi?kowaty ranger wypowiada ca?? litani? przestróg, jak unikn?? przykro?ci ze strony... nied?wiedzi! Trzeba wszystko, co pachnie jedzeniem, ale i kosmetyki, wyj?? z samochodu i umie?ci? w specjalnej metalowej skrzyni zamykanej na sprytne misioodporne zamkni?cie. Nie wolno tego zostawia? ani w samochodzie (bo mi? rozbije nam samochód), ani w namiocie (bo mi? nas zje?). W poprzednim tygodniu misie rozbi?y ponad 30 samochodów, wybijaj?c szyby i gniot?c karoserie. Ale ludzi za to nie jedz?, tylko tydzie? temu ugryz?y kogo? w r?k?, bo biedak spa? poza namiotem. Je?li zobaczy si? misia, nale?y macha? r?kami i krzycze?: uuuu!
Uspokojeni tymi informacjami idziemy spa?.