Wyje?d?amy z Arches. Najpierw jedziemy do pobliskiego Moab (do którego nie dojechali?my wieczorem). To ju? nieco wi?ksze miasteczko, z wieloma stacjami, restauracjami, motelami, s? nawet supermarkety. Moab ?ci?ga rowerzystów górskich, jeepowców, kajakarzy i mi?o?ników sp?ywu pontonami (nieopodal p?ynie Colorado River, maj?ca w pobli?u ?wietne katarakty). My jednak zaliczamy McDonalda, robimy zakupy i dalej w drog?. Jedziemy na po?udnie drog? 191, po czym skr?camy w 211 na zachód, do Canyonlands National Park. To podobno jeden z najmniej ucz?szczanych parków. I nie dlatego, ?e mu czego? brakuje - wr?cz przeciwnie - jest do?? du?y (najwi?kszy park Utah) i ?eby go naprawd? zwiedzi?, trzeba sp?dzi? pewnie kilka dni na w?drowaniu (co, jak wiadomo, nie cieszy si? w Ameryce popularno?ci?...). My natomiast zatrzymujemy si? tylko na nocleg. Po drodze mijamy Newspaper Rock - miejsce, gdzie na skale znajduj? si? prehistoryczne rysunki.
Doje?d?amy ju? przed zmierzchem do kempingu tu? za granic? parku (to pierwszy park, w którym w budce nie ma rangera). Niestety, kemping jest bardzo malutki, a wszystkie miejsca zaj?te. A? dziwne, bo to strasznie daleko i prawie nikogo po drodze nie mijali?my. Nie ma rady - wracamy. Przed granic? parku jest inny kemping, ale po pierwsze prywatny, po drugie drogi, po trzecie nie ma si? kogo zapyta? (w?a?ciciele pracuj? tylko gdy otwarty jest sklep i stacja benzynowa). No to szukamy dalej - jedziemy z powrotem do drogi 191. Przy Newspaper Rock te? mia? by? kemping, ale poza p?ask? gleb? pod drzewami nie ma ?adnych innych wygód. Kieruj?c si? jakimi? drogowskazami, skr?camy na po?udnie drog?, której nawet nie mamy w atlasie. Mo?e jaka? nowa? Robi si? ciemno i coraz wy?ej pod gór?. To proste - na mapie wida?, ?e góry maj? ok. 11 tys. stóp. Jest nieprzyjemnie, zupe?ne odludzie, nie wida? ?adnych kempingów i jedziemy drog?, której w?a?ciwie nie ma. Gdzie? przed nami b?yskaj? pioruny, pada deszcz. Z g?o?ników leci "bim bam, bam bim bom, sk?d wiedzie? wszystko, komu bije dzwon". Dziewczyny zaczynaj? opowiada? mroczne historie i nieco ulegaj? nastrojowi grozy. Nagle w ?wietle reflektorów, tu? przed samochodem pojawia si? jaka? posta?. Wampir! Nie, to tylko dzikie krowy... Zauwa?yli?my je w ostatniej chwili. A kto je doi? Mo?e jak s? dzikie, to nie ma takiej potrzeby. W takim nastroju przeje?d?amy zalesione góry i w zasadzie intuicyjnie kierujemy si? na wschód - oby tylko wróci? do tej 191! Po jakim? czasie widzimy ?wiat?a jakiego? miasta, to Monticello, jeste?my uratowani! Monticello to niewielka miejscowo??, ma troch? stacji, moteli i kilka ulic z parterowymi domkami. Nawet nie jest taka male?ka, jak niektóre z wcze?niej mijanych miejscowo?ci. Szukamy motelu, jest ich kilka, w sumie wszystkie obok siebie, wi?c podje?d?amy od jednego do drugiego i pytamy o cen?. Pascal podaje, ?e warto zatrzyma? si? w Canyonlands Motor Inn, ale tam pan jest ma?o przyjemny, a motel niekoniecznie najta?szy, wi?c decydujemy si? na Motel 9 za 49 USD (cztery osoby). Po ca?ym dniu podró?owania i po wieczornych prze?yciach ten motel wydaje si? by? absolutnym luksusem. Telewizor, mikrofalówka, wszystko czyste i wygodne, nie ma wprawdzie basenu, ale i tak polecam! Przed snem ogl?damy western. Mamy wra?enie, ?e te tereny ju? dzi? widzieli?my, na ?ywo!
18 sierpnia, ?roda
Wstajemy rano, cho? tym razem bez przesady. Mamy przecie? prawo odbi? sobie za wczorajsze trudy! Po ?niadaniu pakujemy samochód i w drog?. Najpierw jedziemy szos? 191 na po?udnie i skr?camy do Natural Bridges National Monument. Jest bardzo dziko i raczej trzeba mie? pe?ny bak benzyny. I lepiej, ?eby si? nic nie popsu?o w samochodzie. G?ówn? atrakcj?, która ?ci?ga tu turystów, s? naturalne mosty powsta?e, jak ju? wspomnia?em, dzi?ki p?yn?cej wodzie. Wygl?da to tak, ?e rzeczka meandruje i tak sobie my?li: a po co ja mam meandrowa?, mo?e pop?yn? na skróty, prosto. No i dr??y w skale (z piaskowca) dziur?, a? si? zrobi otwór, a potem coraz wi?kszy, i wi?kszy. I tak powstaje du?y most.
W Natural Bridges najpierw jedziemy do Sipapu Bridge, który jest najwi?kszy z trzech znajduj?cych si? tam mostów (ma 81 metrów rozpi?to?ci u podnó?a i 60 m wysoko?ci). ?eby go zobaczy? z bliska, trzeba zej?? od samochodu jak?? mil? w dó? kanionu. Kolejny most, jaki ogl?damy, to trzeci w kolejno?ci - Owachomo. Jest najstarszy z tych trzech i zarazem najbardziej kruchy (w najw??szym miejscu ma tylko 2,7 m grubo?ci). Ale? on fantastycznie wygl?da, oczywi?cie "trac?" kolejne klatki filmu. O, znowu Polacy! Nawet tu, gdzie prawie nikogo nie ma! Wyje?d?amy z Natural Bridges i jedziemy dalej na po?udnie. Doje?d?amy do miejsca, z którego rozpo?ciera si? widok na kilkadziesi?t mil. To Cedar Mesa, stajemy na kraw?dzi i robimy zdj?cia. Ró?nica poziomów pomi?dzy miejscem, gdzie stoimy, a podnó?em, do któego za chwil? jedziemy, wynosi ok. 300 m. Poni?ej jest Valley of the Gods i okolice, gdzie kr?cono "Thelm? i Luise". Zje?d?amy w dó? kr?t?, ?wirow? drog?. Zim? raczej nie jest to najbezpieczniejsze, a na potwierdzenie tego widzimy ram? od samochodu ci??arowego, który spad? w przepa??. Jedziemy dalej, nie skr?camy do Valley of the Gods, troch? nam szkoda czasu, bo przecie? mamy dojecha? go Grand Canyon. Skr?camy za to na zachód do punktu widokowego nad rzek? San Juan. Rzeka jest bardzo ?ó?ta, wije si? pot??nymi zakolami 300 metrów pod nami w bardzo g??bokiej i stromej dolinie. Widok naprawd? osobliwy - aby pokona? mil?, rzeka meandruje a? 6 mil!