Gdy staje si? na kraw?dzi, w g?owie ko?acze si? w?a?ciwie jedno: ?eby doj?? do rzeki. Niektórzy próbuj?, ale nie wszystkim udaje si? wróci?. Na ka?dym kroku mo?na spotka? ostrze?enia: nawet nie próbuj my?le? o wycieczce w dó? i z powrotem jednego dnia! Chyba co? w tym jest, zw?aszcza latem, kiedy temperatura na kraw?dzi to jakie? 100 st. F, a w dole jest 20 stopni wi?cej! Zej?cie i wej?cie w tych warunkach jest naprawd? mordercze. My schodzimy tylko 3 godziny, troch? d?u?ej trwa powrót, po którym jeste?my ledwo ?ywi. Podczas schodzenia w dó? widok jest bardzo monotonny - wielki rów, który przez ca?? drog? wygl?da tak samo. Dochodzimy do miejsca, gdzie by?a kopalnia, potem mijamy miejsce, w którym mo?na rozbi? namiot, je?li kto? wybiera si? a? do samej rzeki. Tam zawracamy. Po powrocie wszyscy jeste?my zgodni: Wielki Kanion nieco rozczarowuje. Jest pot??ny, ale monotonny.
Tym razem jedziemy do Grand Canyon Village na kemping Mother Lodge. W po?udnie s? jeszcze wolne miejsca, a poza tym tak?e prysznice i laundromaty, czyli wszystko, czego dusza w?drowca potrzebuje. Oczywi?cie, prysznice na monety, tym razem trac? a? dwa quartery (ale rozrzutno??!). Po rozbiciu namiotów jedziemy na obiad (Pizza Hut) do Tusayan. Pó?niej poobiednia drzemka i przed wieczorem jedziemy do East Entrance, aby porobi? zdj?cia Kanionu z ró?nych punktów widokowych (kolejno od wschodniego wej?cia do Mother Point). Trzeba doda?, i? tylko z niektórych miejsc wida? rzek? (rano to by?o niemo?liwe), a widok tu? przed zachodem s?o?ca na roz?wietlone czerwonymi promieniami kraw?dzie ma znacznie wi?cej uroku. Tak naprawd? Grand Canyon najkorzystniej wygl?da? musi albo jesieni? albo wiosn?, kiedy nie jest gor?co, i najlepiej z poziomu rzeki. W sumie i tak mamy du?o szcz??cia, bo gdy wyje?d?ali?my nast?pnego dnia, Kanion ton?? ca?kowicie we mgle.
20 sierpnia, pi?tek
Wstajemy rano, ?niadanie i w drog?. Tym razem cel do?? ambitny - Kalifornia! To ponad 600 mil drogi. Najpierw jedziemy drog? 64 na po?udnie, potem skr?camy na autostrad? 40 na zachód, a na koniec drog? 395. Taka podró? jest d?uga i m?cz?ca, nawet jak si? ma taki wygodny samochód, z g?o?ników leci przyjemna muzyczka i ma si? mi?e towarzystwo. Zmieniamy si? po kolei: ja, Monika i Piotrek. Po drodze znajdujemy kilka ciekawostek, np. stacj? benzynow? Petro (czy?by moja firma?), poci?g d?ugi ?e hej (chyba ze 200 wagonów) i punkt kontrolny na autostradzie, który wygl?da, jakby chcieli tu z nas zer?n?? tolla, ale nie - pan tylko pyta, sk?d jedziemy. Z Polski! Pewnie szuka? Meksykanów. A co by zrobi?a Kalifornia bez Meksykanów?
W Nevadzie widzimy cmentarzysko samolotów, a mo?e nawet kawa?ek poligonu? Bo s? tu olbrzymie poligony, znane te? z prób z broni? nuklearn?. Przeje?d?amy tak?e przez miasteczko, które le?y na historycznej drodze 66. Z tej drogi ju? chyba niewiele zosta?o, a mie?cina wygl?da na podupad??. Dalej zreszt? widzimy coraz wi?cej porzuconych domostw i naprawd? nie napawa to optymizmem. Kalifornia, jak? zobaczyli?my na pocz?tku, okaza?a si? krain? wyschni?t? (po obu stronach drogi wida? tylko ?ó?t?, such? traw?), gdzieniegdzie pas? si? krowy. Mijamy tak?e sady pomara?czowe i brzoskwiniowe, których ziele? mocno kontrastuje z wyschni?tym krajobrazem. Nic dziwnego, sady s? sztucznie nawadniane. A przy zbieraniu owoców pracuj? w?a?nie Meksykanie. Po drodze mijamy wzgórza z wiatraczkami.
Przed wieczorem doje?d?amy do Sequoia National Park. Poniewa? doje?d?amy pó?no, przy wje?dzie do parku po raz kolejny okazuje si?, ?e na tych najbli?szych kempingach nie ma ju? wolnych miejsc. Niestety, musimy jecha? w pó?nocn?, przeciwleg?? cz??? parku, tam mo?e znajdziemy jakie? miejsce. Wje?d?aj?c do parku, nale?y pami?ta? o zatankowaniu samochodu, gdy? na miejscu trudno o paliwo, poza tym drogi w parku pn? si? wysoko i s? kr?te, a przestrzenie znaczne. W Sequoia rosn? najpot??niejsze drzewa na ?wiecie - sekwoje, cho? nie brak tak?e innych drzew, jak sosny czy ?wierki. Ju? po drodze mamy przedsmak jutrzejszych wra?e?, ale nie zatrzymujemy si?, tylko pniemy bardzo kr?t? i strom? drog?, by jak najszybciej znale?? nocleg. Udaje si? nam to ju? po zmierzchu na kempingu, nomen omen, Sunset. W przeciwie?stwie do innych parków, tu mo?na zbiera? drewno na ognisko (w innych parkach jest to absolutnie zabronione, drewno si? tam kupuje - 4 USD niewielka paczka). Jednak wtedy jeszcze o tym nie wiedzieli?my i przyzwyczajeni do zakazów parkowych postanawiamy z Piotrkiem wykorzysta? panuj?ce ciemno?ci, aby uzbiera? troch? drewna le??cego wzd?u? drogi. Ale gdy tylko pojawiaj? si? ?wiat?a samochodu, krzyczymy: ranger! i chowamy si? do vana, ?e niby tylko tak sobie tu stoimy. A przy tym trzymamy si? za brzuchy ze ?miechu! To dopiero prze?ycie! Niby doro?li faceci... Dopiero pó?niej dowiadujemy si?, ?e w Sequoia wypala si? w sposób kontrolowany poszycie le?ne wzd?u? dróg, ?eby w ten sposób zapobiec przypadkowym i niekontrolowanym po?arom. Tego wieczoru, dzi?ki naszej odwadze i m?stwu, nasze kobiety maj? zapewnione ciep?o ogniska i pieczone kie?baski!