Liban
Za 4 USD od g?owy bierzemy starego i wys?u?onego mercedesa i w sze?? osób razem z kierowc? jedziemy do Libanu. Szybko doje?d?amy do granicy, gdzie przechodzimy przez standardow? kontrol?. Celnik dodatkowo wymaga od nas, aby?my podali mu konkretny adres miejsca naszego pobytu w Libanie. Znamy tylko jeden hotel - des Cedres w Trypolisie, w którym faktycznie pó?niej ?pimy. To wystarcza. Jeszcze tylko piecz?tki do paszportu i mijaj?c zasieki oraz stanowiska artylerii wje?d?amy do Libanu.
Droga wiedzie ca?y czas brzegiem morza, od czasu do czasu przeje?d?amy te? przez wojskowe punkty kontrolne. Jednak nikt nas nie zatrzymuje i po nieca?ej godzinie jeste?my w Trypolisie. Oczywi?cie, zatrzymujemy si? w Hotel des Cedres za 4 USD od osoby. Jest tani jak na liba?skie warunki, ale nic poza tym. Wieczorem idziemy na obchód miasta, które jednak nie jest ?adn? specjaln? rewelacj?. Na drugi dzie? wynajmujemy taksówk? a? za 40000 LL i jedziemy do rezerwatu cedrów, które s? symbolem tego kraju i które po prostu trzeba zobaczy?. Rezerwat po?o?ony jest wysoko w górach, prawie na 2000 m n.p.m. Mijamy szereg malowniczych miasteczek po?o?onych w przepi?knej dolinie Qadicha. Dooko?a ziele? i... plakaty wyborcze, w ko?cu za dwa tygodnie odb?d? si? tu wybory do parlamentu.
Po ponad godzinnej je?dzie w ko?cu jeste?my. Wej?cie do rezerwatu jest bezp?atne i ca?e szcz??cie, bo ta podró? ju? znacznie nadszarpn??a nasz bud?et. O cedrach mia?em jakie takie poj?cie, ale to, co zobaczy?em, przeros?o moje oczekiwania. S? po prostu pi?kne! Olbrzymie, dostojne, o charakterystycznym kszta?cie. A jaki cudowny zapach rozchodzi si? dooko?a, tego si? nie da opisa?. Naprawd? warto by?o. Godzin? chodzimy po tym malutkim rezerwacie, po czym wracamy nasz? taksówk?, zaliczaj?c po drodze jeszcze ma?? jaskini? Qadicha (4000 LL), która ju? jednak nie rzuca nas na kolana. Warto jeszcze doda?, ?e zaraz za rezerwatem znajduj? si? wyci?gi narciarskie, których górna stacja ulokowana jest na wysoko?ci prawie 3000 m n.p.m. Oczywi?cie jest ?rodek lata i o ?adnym ?niegu nie mo?e by? mowy, ale zim? musi tu by? przepi?knie.
Jeszcze tego samego dnia kupujemy bilety na autobus do Byblos (1 USD) i wieczorem wyje?d?amy z Trypolisu. Autobus, którym jedziemy, ko?czy swoj? tras? w Bejrucie i tam nieoczekiwanie doje?d?amy, gdy? nikt po drodze nie poinformowa? nas, gdzie mamy wysi???. Okazuje si? jednak, ?e autobus wraca, wi?c i my razem z nim. Kierowca ka?e nam kupi? nowy bilet, ale nie z nami takie numery. W ko?cu to jego wina. No i przegadali?my go, tak wi?c pó?no w nocy doje?d?amy do Byblos, gdzie od razu rozbijamy si? na tutejszym kempingu. Kemping ten le?y nad samym morzem, pó? godziny drogi od Bejrutu. Jest czysty, ma kuchni? turystyczn?, prysznice z ciep?? wod? i jest tani (3 USD od osoby). Poniewa? stanowi niez?? baz? wypadow? praktycznie na ca?y Liban, zostajemy tu d?u?ej. Nazajutrz zwiedzamy okolic?, czyli zamek i ruiny pono? jednego z najstarszych miast na ?wiecie (1500 LL). Moim zdaniem nie warte zachodu. Ca?e popo?udnie za to po?wi?camy na k?piel w Morzu ?ródziemnym, a wieczorem - prawdziwa uczta, na któr? sk?ada si? w?asnej roboty zrobione spaghetti, winogrona, które rosn? na kempingu oraz pyszne i - co wa?ne - tanie, liba?skie piwo Almaza. Jest przyjemnie ciep?o, szum morza, blask ksi??yca, nie chce si? w ogóle spa?. Do pó?na w nocy gramy w bryd?a i pijemy piwo za piwem.