Syria
Z Aqaby wracamy do Syrii. Gdyby?my mieli wi?cej czasu i pieni?dzy, mogliby?my pop?yn?? promem do Egiptu na P?w. Synaj albo pojecha? do Izraela, do s?siedniego kurortu Eliatu, sk?d dalej mo?na si? dosta? do Jerozolimy. Trzeba jednak pami?ta? o tym, ?e wbicie izraelskiej piecz?tki do paszportu oznacza zamkni?cie drogi m.in. do Syrii i Libanu. Z Aqaby jedziemy do Ammanu (4 JD) i dalej do Damaszku (5 JD). Na granicy obowi?zkowa op?ata wyjazdowa z Jordanii 4 JD - i tu uwaga - nie mo?na p?aci? w dolarach. O 2.00 nad ranem jeste?my w Damaszku i taksówk? jedziemy do naszego hotelu. Poniewa? nie ma w nim ju? miejsc, idziemy do s?siedniego, po czym w po?udnie przenosimy si? z powrotem do Al.- Haramain.
Teraz dopiero zwiedzamy Damaszek: Stare Miasto z wszystkimi atrakcjami (zapraszam do fotogalerii po?wi?conej Damaszkowi), Meczet Omayyad, Muzeum Narodowe (studenci 15 SP). Najwi?ksze wra?enie robi? na mnie malownicze uliczki starówki, bazar i wprost przepyszne lody waniliowe, suto obsypane ?wie?ymi pistacjami. Tak pysznych lodów nie jad?em w ?yciu - koniecznie, ale to koniecznie trzeba spróbowa?, a trafi? do lodziarni jest bardzo ?atwo, bo znajduje si? na g?ównej ulicy bazaru. Wieczorem jedziemy podziwia? widok na ca?e miasto noc? z góry Casus. Jednak jak na z?o??, ?adne zdj?cie z Casusa mi nie wysz?o. A naprawd? by?o co podziwia? - nieko?cz?ce si? morze ?wiate? si?gaj?ce po horyzont. Widok pozostaje w pami?ci na ca?e ?ycie - obowi?zkowo trzeba to zobaczy? - warte wszystkich pieni?dzy.
W Damaszku zostajemy par? dni, poznajemy te? Micha?a i Hajdara, który jest pó?-Syryjczykiem, pó?-Polakiem. Z Micha?em jedziemy do Palmiry, by zwiedzi? najlepiej zachowane w ca?ej Syrii ruiny z II w. naszej ery. Lokujemy si? w tanim i czystym hotelu Baal Shamen. Na drugi dzie? od samego rana chodzimy po okolicy. Ruiny ci?gn? si? na olbrzymiej powierzchni, a? 50 ha. Wyj?tkowo te? pra?y s?o?ce - w ko?cu nic dziwnego, znajdujemy si? na pustyni. Po 5 godzinach mam do??, na dodatek zapomnia?em si? rano wysmarowa? kremem z filtrem. Czuj?, jak mnie piecze ca?a twarz. Wracamy do hotelu, gdzie bierzemy zimny prysznic - co za ulga! Wystarczy? jednak jeden dzie? gdy nie posmarowa?em twarzy ochronnym kremem i skutek jest taki, ?e na drugi dzie? schodzi mi skóra z nosa i z czo?a.
Z Palmiry jedziemy nad Morze ?ródziemne do Lattakii przez Homs, w którym musimy si? przesi??? na w?a?ciwy autobus. Nie ?ycz? nikomu znale?? si? w tym brudnym i ?mierdz?cym mie?cie. Jest to typowo robotnicze miasto i zarazem najwi?ksze slumsy Syrii. Tak si? sk?ada jednak, ?e wi?kszo?? autobusów odje?d?a w?a?nie st?d i raczej trudno unikn?? tego miejsca. Pó?no w nocy doje?d?amy do Lattakii, sk?d odbiera nas Hajdar, u którego w domu sp?dzamy trzy dni. Lattakia jest ma?o ciekawa, nie ma specjalnie czego zwiedza?, nic dziwnego, ?e ca?ymi dniami i nocami p?ywamy w morzu. Zw?aszcza w nocy jest bardzo przyjemnie, gdy? nie ma piek?cego s?o?ca, a woda jest tak samo ciep?a jak w dzie?.
Po trzech dniach totalnego nieróbstwa jedziemy do Crac des Chevaliers (Qala'at al-Hosn) podziwia? pot??ny i bardzo dobrze zachowany zamek z XII wieku (wst?p 15 SP). Istotnie robi wra?enie. ?pimy w bezpo?rednim s?siedztwie twierdzy na dachu pobliskiego hotelu la Table Ronde (75 SP). W nocy strasznie wieje, s?ycha? te? odg?osy burzy w oddali. By?a to w sumie najzimniejsza noc, jak? sp?dzili?my na Bliskim Wschodzie. Na drugi dzie? jedziemy do Tartusa, sk?d planujemy dosta? si? do Trypolisu. A wi?c przed nami ostatnie ju? pa?stwo, które chcemy zobaczy?...