Tymczasem w ko?cu jemy ?niadanko - pysznego falafela (15 SP) i sok ze ?wie?o wyciskanych owoców z lodem (25 SP), a na koniec kupujemy mix orzechowy, czyli po 100 gr przeró?nych orzechów, których jest tutaj mnóstwo i które s? po prostu pyszne.
Zwiedzamy te? miasto, ale tylko pobie?nie, poniewa? mamy zamiar zatrzyma? si? tu na d?u?ej w drodze powrotnej. Oko?o 14.00 upa? staje si? nie do zniesienia (pó?niej dowiedzieli?my si?, ?e tegoroczne lato by?o wyj?tkowo upalne), dlatego te? wracamy do hotelu, gdzie w cieniu ?pimy na naszym dachu kilka godzin. A wieczorkiem idziemy na suk, czyli miejscowy bazar i na kaw? do jednej z licznych knajpek na starym mie?cie. Mimo pó?nej pory jest wci?? bardzo ciep?o (oko?o 30 st. C), ale co najwa?niejsze nie ma pal?cego s?o?ca, do którego jeszcze nie zd??yli?my si? przyzwyczai?. Dooko?a mnóstwo ludzi, ka?dy nas zagaduje, u?miecha si? - jednym s?owem, sielanka. Sk?d w ogóle takie uprzedzenia do Arabów? Jeszcze nie raz b?dziemy mieli okazj? przekona? si?, ?e to wyj?tkowo go?cinny naród i bardzo przyja?nie nastawiony do turystów.
Jordania
Nast?pnego dnia wcze?nie rano idziemy na dworzec autobusowy (oko?o 300 m za muzeum narodowym), gdzie za 300 SP ka?dy z nas kupuje bilet do Ammanu. We wszystkich autobusach dzia?a klimatyzacja, bardzo cz?sto zdarza si? te? tak, ?e jest w nich wr?cz piekielnie zimno. Tak by?o i w tym przypadku. Dobrze, ?e znale?li?my jakie? koce na ko?cu autobusu, ale i tak szcz?kali?my z?bami z zimna przez ca?? drog?
Granica syryjsko-jorda?ska i znowu biurokracja goni biurokracj?. Kontrola jorda?ska jest na dodatek bardzo skrupulatna, trzeba wyj?? wszystkie baga?e z autokaru, które zostaj? poddane mniej lub bardziej dok?adnym ogl?dzinom. Ca?a odprawa zaj??a w sumie 2 godziny, po czym us?yszeli?my powitalne "Welcome to Jordan" i tak znale?li?my si? w tym pi?knym kraju. Jeszcze tylko kilka godzin w autobusie i jeste?my w Ammanie.
Z dworca autobusowego jedziemy taksówk? za 1 dinara do Hotelu Baghdad, który znajduje si? w centrum miasta. Oczywi?cie bierzemy miejsce na dachu (2 JD) i uderzamy do miasta. Obowi?zkowo pijemy sok (0,5 JD) i jemy shawarme, czyli lokalny kebab (0,3 - 0,4 JD). O ile w Syrii turystów spotyka si? na ka?dym kroku, to - mimo ?e Jordania jest bardziej cywilizowana - jest ich tutaj znacznie mniej. Nic dziwnego, ?e budzimy ma?? sensacj?. Co chwil? kto? nas zaczepia s?owami: "What's your name, Hello, Welcome". Na d?u?sz? met? jest to m?cz?ce, ale mo?na si? przyzwyczai?.
W Ammanie jest niewiele zabytków, poza amfiteatrem i góruj?cymi nad nim ruinami na pobliskim wzgórzu. Niemniej jest dobr? baz? wypadow? dla krótkich wycieczek po atrakcyjnej okolicy. Tak wi?c nast?pnego dnia jedziemy do Jerash zwiedza? ruiny (wst?p 5 JD - nie ma ?adnych zni?ek!). Po 5 godz. chodzenia w piekielnym upale, zm?czeni, ale szcz??liwi wracamy do Ammanu, by kolejny dzie? sp?dzi? na za?atwianiu w Ministerstwie Antyków i Turystyki jakiejkolwiek zni?ki na zwiedzenie Petry, turystycznego i komercyjnego hitu Jordanii. Ma nam w tym pomóc pismo z uczelni potwierdzaj?ce nasz statut studenta archeologii. Oczywi?cie, nikt z nas nie studiuje nawet historii, jednak wysoko postawiony urz?dnik "?yka" to i po 3 godz. za?atwiania wychodzimy z 50% zni?k?, podpisan? przez samego chyba ministra! A jest to nie byle jaka zni?ka, gdy? wst?p do Petry kosztuje 20 JD (30 USD) od g?owy, a my mamy prawo kupi? bilety za 10 JD. Warto by?o straci? na to pó? dnia.