10.10.04
Cho? odwalili?my wczoraj kawa? dobrej roboty i nale?a? nam si? odpoczynek, trzeba by?o rusza? dalej. Na pocz?tku trasa by?a ?agodna, krajobraz zmieni? si? radykalnie, byli?my teraz na pó?noc od ca?ego masywu Annapurny, który zatrzymywa? wszystkie chmury. By?o zatem ekstremalnie sucho. Za szarymi szczytami na pó?nocy kry? si? Tybet, którego wp?yw by? tu szczególnie silny. Dolina, w której le?y Muktinath, miejsce pielgrzymek zarówno buddystów jak i hindusów, jest przepi?kna. Nie przypominam sobie bym kiedykolwiek widzia? wspanialsz?. Otoczona szczytami górskimi, rozleg?a i niezwykle bogata kolorystycznie. By?a akurat jesie? i drzewa przypomina?y nam nasze rodzime, polskie klimaty. Nawet zapach opad?ych li?ci sprawi?, ?e zat?sknili?my za domem. Przy szlaku miejscowe kobiety sprzedawa?y jab?ka (dojrzewaj?ce notabene na wysoko?ci 3600 metrów), a zaraz obok ros?y gigantycznych rozmiarów krzaki marihuany, uginaj?ce si? pod ci??arem dojrza?ych kwiatów.
Id?c do Jomsom, koniecznie trzeba wybra? szlak wiod?cy przez wiosk? Kagbeni! Wszystkie osady w tej okolicy wydaj? si? by? z innego ?wiata, ale to w?a?nie ta wioska jest z nich wszystkich najbardziej niesamowita. W?skie uliczki tego staro?ytnego miejsca to cz?sto tunele, chroni?ce mieszka?ców przed szczególnie silnie wiej?cymi tu wiatrami. Nad drzwiami domów wisz? dziwne amulety ze s?omy i kolorowych wst??ek, panuje ogólny spokój, jakby bardziej uduchowiony ni? gdzie indziej. Z Kagbeni mo?na rozpocz?? w?drówk? do legendarnego królestwa Mustang i jego stolicy Lo Monthang. Jest to jedno z najbardziej niedost?pnych miejsc na ?wiecie, a pozwolenie na wej?cie na jego terytorium kosztuje 700 USD (!!!) za tydzie?. Podobno warto.
Dalej szlak prowadzi wyschni?tym korytem Kali Gandaki. Trasa s?ynie z wyj?tkowo silnych wiatrów i faktycznie, nigdy jeszcze nie wia?o mi w twarz tak mocno. Dodatek piasku czyni, ?e czujemy si? jak w piaskarce, nawet nie my?l? o wyci?gni?ciu aparatu. Droga jest nudna i mozolna, tym bardziej cieszymy si?, gdy w ko?cu docieramy do Jomsom. Lokujemy si? w "Hotel Nilgri View", który okazuje si? najwspanialszym na ca?ej trasie. Jeste?my jedynymi go??mi, a domowa atmosfera i doskona?e jedzenie kusz? by zosta? d?u?ej. Warto zapami?ta? t? nazw?!
11.10.04
Podczas dzisiejszej w?drówki trafiamy do Marphy, kolejnej starej osady, która wygl?da niczym skansen. Z w?skich uliczek zagl?dam do domów i widz? izby ulepione z gliny, w których ?ciany g?adko przechodz? w pod?og?, z której wyrasta gliniany piec pe?ni?cy jednocze?nie funkcj? kuchenki. Z sufitów zwisaj? naczynia i inne przybory kuchenne. Nie do wiary. U nas mo?na by co? takiego ogl?da? co najwy?ej w muzeum, tutaj to codzienno??! Ale to jest w?a?nie Nepal. Czu?em si? jakbym spogl?da? z okien jakiej? maszyny czasowej, by?em czystym obserwatorem, nawet nie chcia?em ingerowa? w ten ?wiat, ?eby przypadkiem niczego nie zm?ci?.
W ko?cu l?dujemy w Larjung, naszym kolejnym miejscu noclegowym.
12.10.04
Co za pech! Akurat dzisiaj, gdy mieli?my mie? najpi?kniejsze widoki na ca?ym szlaku, niebo zasnu?o si? chmurami i przez ca?y niemal dzie? la? deszcz. A szlak prowadzi? najg??bsz? na ?wiecie dolin? znajduj?c? si? pomi?dzy dwoma o?miotysi?cznikami: Dhaulagiri i Annapurn? I. Dodatkowo tysi?ce kopyt górskich kóz p?dzonych w dó? doliny zamieni?o go w b?otniste grz?zawisko, co uczyni?o chodzenie nadzwyczaj chlupocz?cym i brudnym przedsi?wzi?ciem. Tworzy?y si? kozie zatory na wisz?cych mostach. Zwierz?ta panicznie ba?y si? wysoko?ci i nie chcia?y i?? dalej. Pomagali?my pastuchom i zaganiali?my je w odpowiednie miejsca, ?eby przyspieszy? ca?y proceder, cz?sto na pró?no. W Ghasie postanowili?my zako?czy? dzisiejsz? w?drówk?.
13.10.04
Od samego rana, przez ca?y dzie? ?wieci?o s?o?ce. Có?, o jeden dzie? za pó?no. Trasa bardzo ?atwa i przyjemna. Docieramy do Tatopani, bardzo przyjemnego miejsca z naturalnymi, gor?cymi ?ród?ami. Wieczorem, z latarkami w r?kach, poszli?my si? w nich wyk?pa?. To co tam zastali?my, okaza?o si? najprzyjemniejszym dla cia?a doznaniem podczas ca?ej w?drówki, a mo?e i ca?ego wyjazdu. Woda na pocz?tku troch? za gor?ca, ju? po chwili ogarn??a i wci?gn??a spragnione ciep?a i zm?czone w?drówk? cia?a. Le?eli?my w wodzie opieraj?c g?owy o wielki kamie? i spogl?daj?c na doskonale widoczne tu gwiazdy. Wsz?dzie lata?y te? ?wietliki, czyni?c atmosfer? jeszcze bardziej nierealn?. Wszystko ma jednak swoj? cen? i ju? po chwili poczuli?my ogromne zm?czenie, jakby woda wyci?gn??a z nas ca?? energi?. Doznanie by?o tak mocne i wszechogarniaj?ce, ?e ledwo trzymali?my si? na nogach i mimo wczesnej pory od razu poszli?my spa?.