09.10.04
No i nadszed? ten wielki dzie?, na który wszyscy czekali od pocz?tku w?drówki. Noc by?a nieprzespana. Gdy z powodu zimna zamkn??em si? ca?y w ?piworze i oddycha?em jeszcze bardziej rozrzedzonym powietrzem, dosta?em nagle napadu duszno?ci i o ma?o nie spanikowa?em. Szybko wystawi?em g?ow? na zewn?trz i jako? doszed?em do siebie. Wstali?my o 3 rano (i tak nikt chyba wtedy nie spa?). Jest to konieczne, je?li chce si? dotrze? do Muktinath po drugiej stronie prze??czy. W ko?cu te? za?o?y?em ciep?? kurtk?, która dotychczas spoczywa?a na dnie mojego plecaka. Jest ona potrzebna tylko na ten jeden dzie?. Zamówienie ?niadaniowe z?o?yli?my poprzedniego wieczoru. Panowa?a dziwna atmosfera. Wszyscy, zazwyczaj weseli, chodzili w milczeniu, jakby zbieraj?c si?y na dzisiejszy etap w?drówki. Wyruszyli?my tu? po wschodzie s?o?ca, tj. o 5:30, cho? byli i tacy, którzy szli przy ?wietle latarek. Na pocz?tku czeka?o nas b. strome podej?cie. Szli?my wolno. Bardzo wolno. Gdyby nas kto? obserwowa? i nie zna? wysoko?ci, pomy?la?by, ?e si? zgrywamy. Dooko?a panowa?a idealna cisza. Jedynie nasze buty wystukiwa?y powolny, ci??ki rytm na kamienistym szlaku. Nad naszymi g?owami w zabójczym tempie przelecia?y dwa ?cigaj?ce si? or?y. S?o?ce ?wieci?o z ca?ych si? i nic nie zdradza?o wrogo?ci otaczaj?cego nas ?rodowiska. Nagle zacz??a bole? mnie g?owa. Do tego dosz?o dziwne odczucie w p?ucach, jakby ból i wielki opór. Wszystko ust?pi?o na szcz??cie po którym? z odpoczynków. Zastanawia?em si? jak dziewczyny znios? ten wysi?ek, ale sz?y wolno, lecz pewnie. Szlak nale?a? do tych, które zdaj? si? nie mie? ko?ca. Za ka?dym z pagórków, za którym spodziewali?my si? ju? szczytu, nast?powa? kolejny pagórek. I tak w kó?ko. Gdy byli?my ju? bliscy ob??du, a nogi stawa?y si? jak z o?owiu, w oddali dostrzegli?my ma?? chatk?, tablic? i ca?e mnóstwo buddyjskich chor?giewek modlitewnych. To musia?o by? TO! Dotarli?my na prze??cz Thorung La na wysoko?ci 5416 m n.p.m. (najwy?sz? prze??cz na ?wiecie)!!! Jak wielkie by?o moje zdziwienie, gdy dowiedzia?em si?, ?e w tej ma?ej chatce, przez kilka tygodni mieszka dwójka Nepalczyków, zanim nie zmieni ich kolejna para! Prze??cz znajduje si? mi?dzy dwoma szczytami, Yakawakang i Khatung Kang, z którego w?a?nie schodzi?a wyprawa wysokogórska, widoczna tylko jako szereg ma?ych punkcików na bia?ym ?niegu.
Szybko robimy kilka zdj?? pod pami?tn? tablic? gratuluj?c? sukcesu i rozpoczynamy zej?cie do le??cego 1600 metrów ni?ej Muktinath. Na pocz?tku, ogarni?ci eufori?, zbiegamy z Ew? na dó?, co przyp?acimy pó?niej bole?nie obtartymi pi?tami i palcami u stóp. Plecaki pchaj? nas do przodu, kolana zdaj? si? zaraz eksplodowa?, a tu ci?gle nie wida? ko?ca, cho? cel widoczny by? ju? z prze??czy. Po drodze spotykamy jeszcze polskie ma??e?stwo, a gdy w ko?cu stajemy przed schroniskiem, ból w moich stopach jest nie do zniesienia. W mniejszym lub wi?kszym stopniu b?d? ju? bola?y do ko?ca w?drówki. Ponadto jeszcze bardziej spali?em sobie nos (mimo kremu z silnym filtrem ochronnym), a moje r?ce wygl?daj? jak u miejscowych, s? suche i br?zowe.
Mimo bólu i zm?czenia jeste?my szcz??liwi. Uda?o nam si? bez wi?kszych uszczerbków na zdrowiu pokona? najtrudniejszy odcinek trasy.