19.10.04
Dzi? postanawiamy kupi? bilety do Chitwan i ku naszemu zaskoczeniu, dowiadujemy si?, ?e nie ma nigdzie wolnych miejsc. Powodem jest zbli?aj?ce si? ?wi?to Dasain, na które wszyscy Nepalczycy wracaj? do domów. Nie przewidzieli?my tego i jedynym rozwi?zaniem jest 10 dolarowy bilet Greenline (oczywi?cie poza samolotem).
Reszt? dnia sp?dzamy na zakupach. Nasz pokój hotelowy jest ca?y zawalony ró?nymi gratami, a? strach pomy?le? gdzie to wszystko pomie?cimy.
20.10.04
Wieczorem grupa znowu si? rozdziela, Dawid i Jarek opuszczaj? Nepal i wracaj? do Indii. Nas czeka to samo za kilka dni.
21.10.04
Ostatni dzie? w Kathmandu. Zwiedzamy wielk? stup? w Bodhnath. Jest wspania?a. Równie ciekawa jest ?yj?ca tu mniejszo?? tybeta?ska. W tradycyjnych strojach przechadzaj? si? wokó? stupy, kr?c?c trzymanymi w d?oniach m?ynkami modlitewnymi. Panuj?cy tu spokój m?c? jedynie w?saci tury?ci z Indii wraz z rodzinami. Z podniesionymi g?owami i g?o?no dyskutuj?c przechadzaj? si? po obiekcie. Od przyby?ych tu na mod?y buddystów dzieli ich przepa??.
Wieczorem postanawiamy pój?? do restauracji i zje?? co? wyj?tkowego. Mimo wielkiego wyboru do?? ekskluzywnych miejsc, zasiadamy w ko?cu w chi?skiej restauracji, przyleg?ej do hotelu (Chang Hotel) dla chi?skich biznesmenów przyje?d?aj?cych do Kathmandu. Wszystko wygl?da jak szkolna sto?ówka - poplamione obrusy i sztuczne kwiatki. Ale to nie ma dla nas znaczenia. Fakt, ?e kucharze i klienci s? z Chin wystarcza nam, ?eby mie? pewno?? co do serwowanego tu jad?a. Na godzin? cofamy si? w czasie o rok, wtedy po raz ostatni jedli?my tak doskona?e dania kuchni syczua?skiej, której jeste?my wielkimi fanami. Polecam!
Przed snem wychodz? na dach naszego hotelu i spogl?dam na miasto. Szybko min?? ten miesi?c, przygoda dobiega ko?ca, ale wiem, ?e kiedy? tu jeszcze wróc?.
22.10.04
Wczesnym rankiem opuszczamy hotel i na piechot? postanawiamy dotrze? do autobusu. Poza plecakiem d?wigam wielki wór z prezentami, wa??cy 17 Kg (na szcz??cie mo?emy na pok?ad samolotu zabra? a? 64 Kg/os, nie musimy zatem p?aci? za wys?anie paczki). Gdy ostatnimi resztkami si? docieramy na miejsce, naszym oczom ukazuje si? straszliwy widok. Z okazji przypadaj?cego dzi? dnia Navami (dziewi?ty dzie? ?wi?ta Dasain), czynione s? ofiary ze zwierz?t. Na naszych oczach dwóch Nepalczyków wielkim no?em Gurkhów (Gurkhowie to nepalska mniejszo?? etniczna), odr?buje g?ow? czarnej kozie, a tryskaj?c? z t?tnic krwi? spryskuj? ko?a naszego autobusu. Szcz?ki opadaj? nam do kolan, cho? czytali?my wcze?niej o tych obrz?dach. Tego dnia tysi?ce kóz i bawo?ów traci ?ycie dla zaspokojenia jej krwio?erczej mo?ci, bogini Durgi. Có?, co kraj to obyczaj, a dodatkowo ma to nam zapewni? bezpieczn? podró?. Tylko ciekawe co na to kozy???
Przejazdy Greenline, cho? drogie to jednak oferuj? co? za swoj? cen?. Wygodne siedzenia i klimatyzacja, jak i wliczony w cen? pyszny i obfity obiad (jem za trzech, nie wiadomo kiedy znowu nadarzy si? taka okazja) po drodze, sprawiaj?, ?e zapominamy o bolesnych wydatkach i rozkoszujemy si? kolejn? namiastk? luksusu podczas tego wyjazdu.
Na miejscu odbiera nas umówiony naganiacz hotelowy i wiezie do Park Side Hotel, którego w?a?cicielem jest Niemiec ?yj?cy w Nepalu od kilkudziesi?ciu lat. Gdy jednak wchodzimy do naszego pokoju z wielkim ?ó?kiem z baldachimem, obrazami, meblami i innymi sprz?tami, których raczej niewiele by?o w naszych dotychczasowych noclegowniach, z przykro?ci? oznajmiam, ?e nie zostaniemy bo za drogo. Nic nie jest jednak niemo?liwe i po krótkiej dyskusji z w?a?cicielem w jego ojczystym j?zyku cena spada z 15 Euro na 3! Tak oto l?dujemy w najbardziej bur?ujskim hotelu podczas ca?ego wyjazdu. A? g?upio si? czujemy. Owszem, mo?na by?o postara? si? o co? znacznie ta?szego, ale przy naszym po?piechu za?atwienie spania i safari poprzez biuro turystyczne w Kathmandu by?o jedynym rozwi?zaniem.