Wczesnym popo?udniem wchodz? na pok?ad statku Grigoriy Mikheev, który b?dzie moim domem przez nast?pne jedena?cie dni. Mikheev zosta? zbudowany w Finlandii w 1990 roku jako wytrzyma?y, odporny na lód statek badawczy. Zapewnia on komfortowe zakwaterowanie czterdziestu sze?ciu pasa?erom. Kabiny s? wygodne i przestronne, a mostek kapita?ski zawsze dost?pny, co b?dzie szczególnie wa?ne w czasie rejsu przy z?ej pogodzie. Mikheev nie jest statkiem wybitnie luksusowym, lecz nale?y do klasy najpopularniejszych spo?ród jednostek ?egluj?cych po antarktycznych wodach. Ma 66 metrów d?ugo?ci, prawie 13 metrów szeroko?ci i wyporno?? 2000 ton.
Zostaj? zakwaterowany wraz z mi?ym Du?czykiem - Michaelem. W?a?nie ko?cz? rozpakowywa? baga?, gdy pok?adowy "radiow?ze?" zaprasza na spotkanie z personelem. Przewodnikiem naszej wycieczki jest Amerykanin Brad Rhees. Jego asystenci to: Monika Schillat - Niemka, mieszkaj?ca obecnie w Ushuaia, oraz Morten Jorgensen - Du?czyk. Naszym lekarzem jest Pradeep Bhanot z Kanady, stewardem - Jonathan Pol, a kucharzami - Marco Ebing oraz Henk Bos - ca?a trójka z Holandii. Za?oga statku i obs?uga pochodz? z Rosji. Moje pierwsze pytanie dotyczy trasy rejsu. Niestety, w naszym harmonogramie nie ma Polskiej Stacji Antarktycznej im. Arctowskiego. "Na pocieszenie" dowiaduj? si?, ?e asystentem Brada by? przez kilka lat mój znajomy, Tomek Holik, Argenty?czyk polskiego pochodzenia, uczestnik XVI Wyprawy Antarktycznej PAN, w której bra?em udzia?.
O godzinie 18.00 Grigoriy Mikheev wyp?ywa z portu w Ushuaia, by powoli w?lizgn?? si? na wody Kana?u Beagle'a, którym ?eglowa? b?dzie przez nast?pne sze?? godzin. Rozpoczyna si? mój rejs na Antarktyd?!
Kana? Beagle'a jest niezwykle malowniczy. Wznosz? si? nad nim strome zbocza gór, w ni?szych partiach poro?ni?te drzewami, a wy?ej pokryte ?niegiem. Wierzcho?ki najwy?szych szczytów si?gaj? tam 1100 metrów. Kana? Beagle'a ma oko?o 360 km d?ugo?ci. Ci?gnie si? od Cabo San Pio, wzd?u? po?udniowych brzegów Isla Grande de Tierra del Fuego. Na zachodzie, poprzez Paso Brecknock i Canal Cocburn, Kana? Beagle'a otwiera si? na Pacyfik. Poprzednio p?yn??em t?dy w 1991 roku. I wtedy, i teraz pogoda nie pozwala mi cieszy? si? s?ynn? widowiskowo?ci? krajobrazu. Nadci?ga sztorm.
19.12.2000
Cie?nina Drake'a
O ?wicie Mikheev wyp?ywa na wody s?ynnej Cie?niny Drake'a. Czterometrowej wysoko?ci fale przechylaj? statek do 22 stopni z boku na bok. Wielu z nas nie opuszcza tego dnia swoich kabin, wybieraj?c pozycj? horyzontaln?, w której choroba morska jest najmniej dokuczliwa. Ja z md?o?ciami walcz? aplikuj?c sobie kolejne tabletki aviomarinu. Przy takim sztormie prawie nikt nie wychodzi na zewn?trz, a ze wzgl?dów bezpiecze?stwa dolny, najni?szy pok?ad statku zostaje zamkni?ty dla pasa?erów. Na szcz??cie z mostku kapita?skiego mo?na spokojnie ogl?da? wzburzony ocean. Ca?y dzie? towarzysz? nam albatrosy w?drowne, majestatycznie unosz?ce si? ponad falami na skrzyd?ach wiatru. Od czasu do czasu pojawiaj? si? te? inne gatunki albatrosów oraz petreli. Im sztorm nie przeszkadza.
Przed po?udniem uczestnicz? w dwóch wyk?adach Moniki: "The Early Explorers of Antarctica" oraz "The Antarctic Convergence. A Continent in Isolation". Najpierw Monika barwnie opowiada histori? odkrywania Antarktydy - od wczesnych koncepcji staro?ytnych Greków, poprzez fantazje i przypuszczenia kartografów epoki Renesansu, po wypraw? Cooka, i ekspedycje Bransfielda, Palmera i Belingshausena. Zreszt? spór o to, który z nich pierwszy zobaczy? Antarktyd?, nadal nie zosta? rozstrzygni?ty. Potem Monika wyja?nia poj?cie "konwergencji antarktycznej". T?umaczy, jak wa?n? funkcj? pe?ni ta niewidoczna bariera, oddzielaj?ca od siebie dwa ró?ne ekosystemy i stanowi?ca zarazem umown? granic? Antarktyki. Po po?udniu Morten pokazuje prze?rocza ptaków, opowiadaj?c o gatunkach, które mamy szans? obserwowa? w trakcie wycieczki. Wieczorem spotykamy si? raz jeszcze, na wyk?adzie "An Introduction to Ice", który wspólnie prowadz? Monika i Brad. A? trudno uwierzy?, ?e mo?na tak ciekawie opowiada? o ?niegu, lodzie i górach lodowych, jak to potrafi? nasi przewodnicy. "Oficjalnym" j?zykiem na statku jest angielski. Jednak z my?l? o du?ej grupie Francuzów wi?kszo?? wyk?adów oraz wszystkie wa?ne og?oszenia t?umaczone s? na j?zyk francuski.
W "moim" rejsie uczestniczy 28 osób. W?ród pasa?erów, poza Francuzami, jest pi?ciu Amerykanów, po dwie osoby z Belgii, Holandii i Szwecji oraz Du?czyk, Niemiec, Szwajcarka i Polak - czyli ja. Brad, który antarktyczne wycieczki prowadzi od dwudziestu lat, spotka? dotychczas nie wi?cej ni? pi?ciu turystów z Polski. Nasza wycieczka jest bardzo "m?oda". ?rednia wieku uczestników polarnych rejsów przekracza 60 lat! Tymczasem w naszej grupie jest wielu trzydziesto- i czterdziestolatków, a nawet rodzina z trójk? dzieci. Ponad jedna trzecia miejsc na statku jest wolna. Dzi?ki temu nie dokucza nam t?ok i ?atwiej nawzajem si? pozna?.
Tej nocy ?pi? g??boko, ko?ysany ruchem statku i zamroczony aviomarinem, mam jednak ?wiadomo?ci, ?e nazajutrz wp?yniemy na wody Antarktyki.