27.12.2001
Oko?o po?udnia, po d?ugim poszukiwaniu czosnku i nieudanej próbie nawi?zania ??czno?ci telefonicznej z Volta Lake Transportation, wsiadamy do trotro i jedziemy do wioski Zebila. Wioska niczym si? nie wyró?nia, ciekawe jest natomiast miasteczko Bawku za Zebil?, do którego jednak nie jedziemy. A oto dlaczego: Ze dwa tygodnie temu rozpocz?? si?, czy raczej odnowi? si?, tak zwany Bawku conflict. Je?li o nim wspominano, to raczej w ramach ibn Laden case, poniewa? wybuch nast?pi? podczas dyskusji o wy?ej wymienionym. W zamieszkach trwaj?cych kilka dni zgin??o (mi?dzy innymi zosta?o spalonych) kilkana?cie osad. Jednak to nie ibn Laden jest odpowiedzialny za konflikt. Jakie? 200 lat temu kto? z jednego klanu ukrad? - lub te? nie - koz? drugiego klanu. Od tego czasu wybucha konflikt o zaginion? koz? i gin? ludzie.
Wieczorem w barze sympatyczna rozmowa z Burkinabe je?d??cym po Afryce w poszukiwaniu pracy. Kasia si? wzruszy?a. W klubie wideo opowiedzieli nam zako?czenie filmu.
28.12.2001
Dzi? chcemy dojecha? do jeziora Volta i wsi??? na statek, którym dostaniemy si? na po?udnie. Najpierw jedziemy do Tamale. Idziemy do informacji turystycznej. Niestety, pan udzielaj?cy informacji poszed? na poczt?. Po dwóch godzinach czekania, nieudanych próbach dodzwonienia si? do V.L.T. decydujemy si? na podró? do Ho drog? l?dow?. Oznacza to, ?e dzi? jedziemy do Yendi. Na miejsce docieramy przed zmrokiem. Wreszcie trafiamy do bardzo mi?ego miasta: jest to raczej olbrzymia wioska, w której dominuj? tradycyjne gliniane zagrody z pa?acem szefa ludu Dagbani (ponad 20 ogolonych na ?yso ?on) na czele. Angielski w odwrocie. Wieczorem wyruszamy z guesthousu na koncert C.S.T Amankwa - gwiazda muzyki w Ghanie.
Po drodze trafiamy na pogrzeb. Tym razem jest to dziki rytua?, ciarki przebiega?y nam po plecach: kilku b?bniarzy wybija?o ob??ka?czy rytm, a m?ode kobiety porusza?y si? w agresywnym ta?cu, otoczone t?umem, obijaj?c si? bardzo mocno biodrami.
W comunity center koncert ju? trwa. Na razie publiczno?? rozgrzewa zespó? muzyków towarzysz?cych C.S.T Amankwa. Rozgrzewka trwa jakie? 3 godziny. W tym czasie poznajemy muzyków, którzy rado?nie ?piewaj?: "Jah Rastafaria Paul and his wife Kasia". Muzycy zmieniaj? si? przy wszystkich instrumentach. Okazuje si?, ?e wszyscy s? doskona?ymi wokalistami.
Po trzech godzinach jeste?my zm?czeni (muzycy nie). Idziemy do kasy z kaset? gwiazdy, ?eby dowiedzie? si?, gdzie jest artysta. W kasie jest m??czyzna i dwie kobiety. Pokazuj? facetowi zdj?cie Amankwa i pytam, czy on dzisiaj b?dzie gra?. Pan lekko zdziwiony mówi: "Przecie? to ja". Sytuacj? ratuje Kasia szybko reaguj?c: "Czekamy na ciebie". W trakcie koncertu Amankwa pozdrawia nas rado?nie ze sceny.
29.12.01
Dzie? lenistwa. W?óczymy si? po Yendi, które okazuje si? bardzo mi?ym miasteczkiem - spokojnym i ca?kiem ?adnym. Czerwony py? unosi si? wsz?dzie - domy, droga, drzewa i my te? oczywi?cie jeste?my czerwoni. Przez ca?y dzie? opychamy si? pomara?czami i pijemy piwko. Pa?ac szefa Dagbani nie jest specjalnie ciekawy, ale jako ?e snujemy si? tam i z powrotem wymieniamy pozdrowienia z ?ysymi ?onami szefa. W ci?gu tego dnia poznajemy kilkaset osób:
- Halo
- Fine/Nee
To standardowa wymiana pozdrowie? i odpowiedzi na nasze powitanie - nie wiadomo, o co chodzi.
Ludzie leniwie siedz? w cieniu, koza w?a?nie urodzi?a pod ?awk? i próbuje oczy?ci? swoje ma?e - co oczywi?cie jest niemo?liwe. Uroczy, kiczowaty zachód s?o?ca, byd?o przetacza si? przez ulic?.
Gdy wracamy do hotelu (...Memorial Guesthouse), zauwa?amy t?umek; du?o dzieci, doro?li si? schodz?; b?bny i dwie tr?bki; dzia?acze partyjni organizuj? wieczorki taneczne - nauka i przyjemno??. Na pocz?tku wygl?da przera?aj?co - dzieci (lat 5-10) ustawione w du?ym kó?ku poruszaj? si? w rytm muzyki, powtarzaj?c ruchy za jedn? dziewczynk? (lat 4) - je?li kto? si? oci?ga lub wykonuje inne ruchy, dostaje rózg? od partyjniaka. Ch?opcy p?taj?cy si? po bokach te? dostaj? baty, ale dzieciom i tak si? podoba i z niech?ci? ust?puj? miejsca doros?ym. Do kr?gu przy??cza si? coraz wi?cej osób; ilo?? figur jest niezliczona, py? przes?ania wszystko, tym bardziej ?e tancerze specjalnie wzbijaj? go go?ymi stopami. Dostajemy ?aweczk? honorow?. Dzieci, które nieopatrznie staj? przed nami, obrywaj? rózg?. Robimy sobie maski przeciwpy?owe z papieru, ale to niewiele pomaga. Transowe rytmy, taniec zupe?nie dziki, ulubiony krok to wirowanie ty?kiem i podskakiwanie jednocze?nie (trudno to sobie nawet wyobrazi?). Nie jeste?my w stanie doczeka? ko?ca imprezy, dusimy si? od py?u, uciekamy.