15.12.2001
Od rana znowu nie ma wody. Ca?e szcz??cie jest pr?d i mo?na zrobi? herbat?. Na ?niadanie wyciskamy sobie sok z pomara?czy - 1 litr za oko?o 65 groszy. Kasia prawie zdrowa, Pawe? jeszcze chrycha i ma sraczk?.
Miasteczko jest przyjemne, ?adne widoki na okoliczne wzgórza, mili ludzie (...)
Wieczorem konwersacja z Erickiem o tutejszych zwyczajach, np. je?li obywatel znajdzie ju? sobie ukochan?, musi j? zbada? ca?a rodzina, pod przywództwem szefa, np. w?a?ciciela naszego Mid-way hotelu, który rozstrzyga spory, doradza, itd. Badanie polega na sprawdzeniu rodziny narzeczonej wiele pokole? wstecz (czy np. nie ma lub nie by?o w niej z?odziej itd.) Ciekawa rzecz, ?e ci??a wcale nie obliguje do o?enku. Tyle tylko, ?e ci??arna kobieta wraz ze swym przysz?ym dzieckiem przechodzi pod opiek? matki ojca. Zreszt? to w?a?nie matka u Ashanti jest najwa?niejsza (np. królowa matka, która w 1900 roku poprowadzi?a swój lud na wojn? z Brytyjczykami).
16.12.2001
Jedziemy na wycieczk? rowerow? zobaczy? klif. Nie jest to proste: wci?? jeste?my troch? os?abieni. Poza tym droga nie jest ?atwa - wsz?dzie góry. Do tego do klifu nie da si? dotrze?, bo jest zaro?ni?ty i trzeba by bardzo d?ugo przedziera? si? przez busz przy pomocy maczety.
Wracamy, cho? wycieczka i tak by?a bardzo mi?a: ?adne widoki i bardzo przyja?ni ludzie w wiosce pod klifem.
Po powrocie idziemy na obiad. Dzi? w odró?nieniu do wczoraj (fufu w zupie rybno-koziej) jemy banku w zupie arachidowo-rybnej. Jedno i drugie to co? jak surowe ciasto z ubitego i sfermentowanego yamu i cassavy i np. paatain, czyli bananów olbrzymów, których nie da si? je?? na surowo. Chyba nie jeste?my smakoszami kuchni ghanijskiej - z rozrzewnieniem wspominamy Wybrze?e Ko?ci S?oniowej. (...)
Sko?czy?o si? sze?? pogrzebów, które od wczoraj ko?ysa?y ca?e Mampong w rytm muzyki na ?ywo.
17.12.2001
Dzi? jedziemy do sanktuarium ma?p. W zwi?zku z tym musimy najpierw pojecha? trotro do Ejury, z Ejury do N'koranzy, a st?d do Fiema-Baobeng. D?uga podró?, oczywi?cie k?ótnia o op?at? za baga? i oto docieramy do wyj?tkowo spokojnego miejsca. Idziemy na wycieczk? do sanktuarium. Naszym przewodnikiem jest Isaack, który ca?y czas wspomina, ?e na koniec mo?emy da? przewodnikowi napiwek. Sanktuarium ma?p to miejsce, gdzie ludzie i ma?py ?yj? w zgodzie: ludzie pozwalaj? ma?pom wykrada? jedzenie z domów, nie robi? im krzywdy, bo... w ma?pach ?yj? ludzie! Jaki? czas temu do wsi przybyli misjonarze i próbowali wyt?umaczy? miejscowym, ?e to nieprawda. Nakazali zabija? ma?py. W zwi?zku z tym mieszka?cy wioski napisali petycj? do w?adz Ghany, aby chroni? ma?py, i st?d wzi?li si? stra?nicy. Miejscowi nadal wierz? w to, w co wierzyli. Byli?my na cmentarzu, na którym pochowane s? ma?py-ludzie: niektóre maj? nawet 120 lat, cho? ma?py ?yj? oko?o 30 (...)
Przewodnik pokaza? nam te? niebywa?e drzewa. Np. jedno drzewo zaczyna obrasta? drugie, wbijaj?c w pie? swoje korzenie. Po pewnym czasie drzewo matka umiera i pozostaje tylko drzewo paso?yt, stoj?ce na a?urowej konstrukcji korzeni. (...)
W drodze powrotnej (przewodnik nas zostawi?) ni st?d ni zow?d znale?li?my si? w g?szczu paj?czyn, na których siedzia?y paj?ki olbrzymy. Po chwili dró?ka zacz??a nagle opada?, zmieniaj?c si? w tunel ze ska?, ro?lin i paj?czyn. Weszli?my na polank?, na której by?y: jajka u?o?one na li?ciu, bardzo du?o pot?uczonych misek i fetysz na drzewie - taki jak w "Blair Witch Project". Dziwne (...)
Wrócili?my po zmroku do resthausu, odwiedziwszy jeszcze po drodze bardzo ?adn? wiosk?, i zjedli?my naprawd? wy?mienit? kolacj?.