01.01.2002
Odpoczywamy po imprezie. Poznajemy zabawn? par? - Togola?czyk i Holenderka. On ta?czy w zespole w Accrze, ona robi "research" o afryka?skiej muzyce. S? bardzo otwarci i zaczepiaj? wszystkich w hotelu. Wybieramy si? na krótki spacer za miasto. Bardzo malownicza okolica. ?apie nas obfity deszcz. Chowamy si? pod dach domu. Ludzie zapraszaj? nas do ?rodka - pokoik 3 na 3 ca?y zawalony gratami, które nadaj? si? chyba tylko do wyrzucenia. Wracamy do miasta. Dzisiaj jest jak wymar?e - ?wi?to pa?stwowe. Poza tym nie ma pr?du. Nie ma te? sukienki.
Wieczorem znowu gra zespó? Saka-Saka, ale tym razem nie dajemy si? nabra?. Zjadamy bardzo dobr? kolacj? - sa?atka (!!!) z kurczakiem. Sp?dzamy wieczór w towarzystwie wspomnianej pary oraz dwóch dziewczyn: Norwe?ki - ma kolczyk w j?zyku i jest bardzo egzaltowana - oraz Niemki - przedstawia si?, ?e jest ze wschodnich Niemiec i odbywa praktyk? lekarsk? w szpitalu w Kumasi.
02.01.2002
Wyprawa do wodospadów Wli. Pobudka o 6.00, bo chcemy zd??y? przed upa?em. S?ona op?ata za wej?cie (9USD) i bardzo m?cz?ca 2-godzinna wspinaczka do górnej cz??ci wodospadów. O 11 jeste?my na miejscu. Jest tu naprawd? prze?licznie. Niedu?y, dziki wodospad. ?adne widoki, ch?odny wiatr, krystalicznie czysta woda, bardzo bujna ro?linno??. Odpoczywamy, pijemy wod? z kubka, który nasz przewodnik wykona? z jakiego? olbrzymiego li?cia. W drodze powrotnej ogl?damy ni?sz? parti? wodospadu, a Pawe? nawet k?pie si? w tej lodowatej wodzie. Zarzeka si?, ?e ju? nigdy wi?cej nie da si? naci?gn?? na ?aden hiking.
W drodze powrotnej kupujemy kawa?ki kente, odbieramy sukienk?, wypijamy mnóstwo fanmilków i padamy ze zm?czenia.
03.01.2002
Dzi? jest wielki dzie?. Do Hohoe przyje?d?a prezydent J.A. Kuffour. Z tego? powodu od wczoraj po mie?cie je?d?? konwoje 4x4 pe?ne policjantów i miejscowych notabli, a nasz hotel zape?ni? si? ?o?nierzami, którzy zostawiaj? swoje karabiny byle gdzie.
Rano jedziemy na wycieczk? rowerow?. Wypo?yczamy rowery (2000 CFA) w sklepie rowerowym, w którym tylko jeden jest sprawny. Na szcz??cie w?a?ciciel daje nam swoje, wyj?tkowo dobre rowery.
Wycieczka bardzo przyjemna, cho? nieco m?cz?ca - 32 km w totalnym ukropie.
Nieoczekiwanie doje?d?amy do wodospadów Liati Wote i najwy?szej góry Ghany: Afedzoto. Niestety, przedstawiciele Tourist Office, którzy od razu nas dopadaj?, chc?c pieni?dzy za te atrakcje. Pijemy wi?c tylko softdrinki i spadamy z powrotem do Hohoe (racz?c si? po drodze winem palmowym).
Do Hohoe przyje?d?amy w sam? por?. Plac przed ko?cio?em wype?nia t?um. W ?rodku stoi trybuna, za ni? lo?e dla notabli. Z prawej strony siedz? szefowie wiosek oraz lokalni królowie w z?otych koronach. Na placu ta?cz? i ?piewaj? lokalne zespo?y. Po?owa ludzi ma koszulki z prezydentem lub logo New Patriotic Party. Na ?rodku placu bez ustanku ta?czy lokalna czarownica z ogniem na g?owie i wyciosanym w drewnie telefonem, przez który ma ca?y czas ??czno?? z za?wiatami. Ekstaza.
Prezydent pozdrawia wszystkich, chodzi dooko?a t?umu, pozdrawia nas, po czym idzie zaj?? honorowe miejsce. Teraz podchodz? do niego szefowie, królowie, a na ko?cu czarownica z telefonem. Zaczyna przemawia? ksi?dz, a my idziemy do hotelu. Znowu superobiad (kurczak + sa?atka) i spa?.
04.01.2002
6.00 rano - niestety, wyje?d?amy z tego mi?ego miasta. Jedziemy w góry. Trotro wyrzuca nas w Fame oko?o 9.00 i tu jemy ?niadanie oraz dowiadujemy si?, ?e transportu dalej nie ma (chyba ?e b?dziemy mieli szcz??cie), a zatrzyma? si? mo?emy dopiero 3 mile (1 godzina drogi) st?d. Zostawiamy wi?c jeden plecak w sklepie i z minimaln? ilo?ci? baga?u ruszamy w góry.
Biakpe Goverment Guesthouse jest malowniczo po?o?ony... na szczycie wzgórza. Docieramy tam totalnie spoceni. Ale by?o warto. Za nieca?e 3USD otrzymujemy 3-pokojowy apartament z ?azienk? i toalet?. Co prawda, nie ma pr?du ani bie??cej wody (chwilowo). Z tarasu rozpo?ciera si? jednak cudowny widok na góry i dolin?. Chwila odpoczynku i ruszamy do wioski Biakpa, oddalonej o 1 km. Tu wskazuj? nam ?cie?k? do Amadzofe - kolejna godzina drogi. Droga wije si? po zboczu góry, widoki malownicze, wioska na szczycie. Tu dopadaj? nas pracownicy Ghana Tourist Board. Za wej?cie na szczyt Gemi musimy zabuli? 1USD, ale buntujemy si? i do wodospadów ju? nie idziemy. Staramy si? im wyt?umaczy?, ?e nie mog? pobiera? od nas op?at za wszystko, co robimy. Zero zrozumienia, oni przecie? to robi?, ?eby rozwija? turystycznie ten region.