Tego samego dnia postanowili?my opu?ci? Kapadocj?. O 20 siedzieli?my ju? w wygodnym mercedesie jad?cym do Stambu?u.
26 sierpnia 2000, sobota. Dzie? trzydziesty
Wczesnym rankiem dotarli?my do Stambu?u. Z dworca autobusowego dolmusem firmy autobusowej podjechali?my na Sultanhamet. Od razu poszli?my w kierunku uniwersytetu. Tam jest najwi?cej biur je?d??cych na trasach do Rumunii. Zastanawiali?my si?, czy jecha? "Ortadogu" do Bukaresztu czy "Torosem" do Suczawy. Stan??o na Suczawie. Bilet 23 dolary. Odjazd oko?o 14.
Za trzy godziny jeste?my na granicy tureckiej. Nam posz?o bez problemu, cho? kilku Turków wrócono z granicy. Bu?gari? przejechali?my ?pi?c.
27 sierpnia 2000, niedziela. Dzie? trzydziesty pierwszy
W ?rodku nocy byli?my na przystani nad Dunajem na bu?garskim posterunku granicznym. Tutaj si? zacz??o. Celnicy weszli do autobusu ze ?rubokr?tami, sprawdzali co tylko mo?na. Potem wesz?a kobieta szperacz i grzeba?a co niektórym pasa?erom w torbach.
W ko?cu na promie. Oczekiwanie, a? kto? zap?aci ?apówk?. Na granicy rumu?skiej nie by?o lepiej. Celnicy nie chcieli nas wpu?ci? bez ?apówki. Kiedy pilotka naszego autobusu posz?a zagada? do takiego grubego urz?dasa, ten si? tak wkurzy?, ?e kaza? wyci?gn?? wszystkie baga?e z autobusu na chodnik. Nie by?o to zbyt przyjemne. No, ale trudno. To przej?cie przez granic? zaj??o nam chyba najwi?cej czasu ze wszystkich, na jakich do tej pory byli?my.
W Rumunii pasa?erowie zacz?li stopniowo wysiada?, a? w autobusie zostali?my z Gabrysiem sami, a do Suczawy jeszcze jakie? 80 kilometrów. W ko?cu autobus stan?? i kierowca oznajmi? nam, ?e dalej nie pojedzie. Po niewielkiej k?ótni doszli?my do porozumienia. Jaki? go?? zgodzi? si? nas zawie?? do Suczawy swoj? daci?. Podwióz? nas pod sam dworzec autobusowy.
Od razu kupili?my bilety do Przemy?la. Odjazd o 4 nad ranem, wi?c mi?li?my straaaasznie du?o czasu. Poszli?my do centrum co? zje??. La?o jak z cebra, a my w zwyk?ych trampkach. W ko?cu wyl?dowali?my w dworcowej poczekalni. Nuuuda. Dopiero oko?o 22 zacz?li schodzi? si? Polacy wracaj?cy czy to z Turcji, Mo?dawii, czy to z Bukowiny Rumu?skiej. Zrobi?o si? fajnie. Ka?dy zacz?? opowiada?, gdzie by?, co widzia?. No i piwo z nocnego si? znalaz?o...
28 sierpnia 2000, poniedzia?ek. Dzie? trzydziesty drugi, ostatni
O 4 nad ranem odje?d?amy przemytniczym autobusem. Oczywi?cie, ch?tnych by?o o wiele wi?cej ni? miejsc w autobusie, ale nam si? jako? uda?o. Ukrain? przejechali?my bez wi?kszych przygód, zatrzymuj?c si? co jaki? czas, aby wy?adowa? lub za?adowa? przemycany towar.
W Przemy?lu byli?my przed pi?tnast?. Mieli?my szcz??cie, akurat by? jaki? poci?g przeje?d?aj?cy przez Gliwice. W poci?gu czu?em si? najmniej pewnie od pocz?tku naszego wyjazdu. Co chwila jakie? podejrzane typy patrzy?y na mnie spode ?ba. Ale uda?o si?. Z Gliwic odebra? nas ojciec Gabrysia.