Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
W podró?y przez Azj?
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

8.07

Po 14 godzinach jazdy docieramy do Li Huan. Dosypiamy nieco w dormitoriach na stacji (10 Y od osoby, cho? targi zaczyna si? nawet od 20 Y). Po drugiej stronie ulicy jest ma?a knajpka, w której robi? ?wietne tofu, ale przenigdy nie korzystajcie z menu, które wam poka??, bo s? na nim dwukrotnie wy?sze ceny ni? normalnie; poka?cie tylko tekst po chi?sku z jakiego? przewodnika czy rozmówek (bez których notabene nie wybierajcie si? do kraju Mao) dotycz?cy jakiego? dania i dostaniecie je po cenie miejscowej (w tym wypadku 7 Y za tofu z ry?em i herbat?, która i tak zawsze jest za darmo).

Po 3 godzinach jazdy mikrobusem dostajemy si? do Dun Hueng (10Y/osoba). Miasteczko, s?ynne ze wzgl?du na Mogao Caves, pe?ne jest turystów, knajpek, hoteli (dormitoria w Dun Hueng Hotel kosztuj? po 20 Y od osoby) i kafejek internetowych (20 Y za godzin?). Po zameldowaniu si? w hotelu ruszamy wype?ni? brzuchy jak?? porcj? ostrego tofu i wreszcie znajdujemy malutk?, mi?? restauracyjk?. Kurcze, a mo?e by tak zamiast tofu... kurcz?? Na przyk?ad z ziemniakami, na du?ym talerzu - niech cho? raz b?dzie swojsko. Zamawiamy wi?c dopend?i, które to poznani jeszcze w Kazachstanie Chi?czycy reklamowali z zachwytem jako fantastyczn? potraw? przebogatej chi?skiej kuchni. Czekamy... i czekamy. Po pó? godziny zacz?to przynosi? do knajpy przed chwil? kupione ziemniaki, pi?? minut pó?niej ostatni krzyk wyda?a zabijana na nasz obiad, morderców, kura. Za 15 minut zacz??o ?adnie pachnie?, w sumie po 70 minutach przyniesiono nam przeogromny talerz po brzegi wype?niony kur? w sosie paprykowo-pomidorowym. Dooko?a kartofelki, wida? papryczki, mi?sko, pachnie fantastycznie... "Ooo, a có? to za cz??? kurczaka... Chwila, przecie? to ?eb z grzebieniem, dziobem i oczami!" -krzykn??em przera?ony, by potem krzykn?? jeszcze kilka razy, gdy w talerzu znajdywa?em kurze pazurki, ?apki, wn?trzno?ci i - chyba do "po?echtania" gard?a - piórka. Nici z obiadu, nie wiedzie? czemu, przesz?a nam nagle ochota na szukanie "europejskich" cz??ci tego zwierzaka.

?li i g?odni rozgl?damy si? za innym lokalem, gdy nagle widzimy graj?cych w bilard Chi?czyków - czemu by im nie do?o?y? za dopend?i?! Sz?o mi nawet ca?kiem nie?le, gdy mojemu przeciwnikowi nagle zacz?li pomaga? jego kumple - a to jaka? bila dziwnym trafem zmienia?a miejsca, tak ?e coraz trudniej by?o j? uderzy?, nie wspominaj?c o stole, koszmarnie krzywym. No, najpierw si? wyt?umaczy?em, teraz mog? si? przyzna?, ?e przegra?em. Dwa razy!

Po zapchaniu brzuchów ruszamy do centrum, by znale?? CITS - China International Travel Service, które to, b?d?c oficjalnym biurem rz?dowym, zajmuje si? sprzeda?? biletów (czytaj - wyci?ganiem pieni?dzy) zagranicznym turystom, podró?uj?cym w nietypowe miejsca, na przyk?ad takie jak Tybet. Pierwszy k?opot polega? na tym, ?e wszyscy Chi?czycy twierdzili, ?e do Golmud (sk?d mieli?my jecha? do Tybetu) mo?na si? dosta? tylko poci?giem, co nijak si? mia?o do czytanych przez nas opisów podró?ników je?d??cych tam autobusami. Gdy wreszcie znale?li?my biuro CITS (cho? nawet obs?uga w naszym hotelu twierdzi?a, ?e go nie ma; uwaga na k?amliw? Amy!), pojawi? si? problem numer dwa: cena biletu. Siedz?cy w CITS urz?das twierdzi?, ?e podró? do Golmud jest bardzo niebezpieczna i st?d on, jako przedstawiciel CITS, musi zapewni? nam komfort jazdy - za 400 Y od osoby! Cena by?a totalnie kosmiczna, wi?c zacz?li?my d?ugo dyskutowa? na jej temat; krótko mówi?c - targowa? si?. Trwa?o to jakie? 20 minut, w ko?cu, gdy po?alili?my si? na sytuacj? finansow? studentów w Polsce, na brak pomocy ze strony chi?skiego rz?du, który powinien wspiera? zagranicznych turystów i inne tego typu bzdury, zbi?em cen? do 350 Y ...za 2 osoby. Gdy pó? godziny pó?niej odbiera?em bilet z piecz?tkami CITS gwarantuj?cymi wej?cie do autobusu, pro?b? Chi?czyka o napiwek zbi?em tylko szyderczym ?miechem.

9.07

12 godzin w sypialnym autobusie... Za oknami góry, martwe pola, góry, pola... W ?rodku za? dzika wrzawa - bia?y (ja) k?óci si? z Chi?czykiem! Ale frajda, ca?y autobus wsta? z miejsc i patrzy, co si? stanie. Krzyczymy dziko obaj; ja broni? swojego miejsca, za które zap?aci?em w ko?cu niema?o, a on nie chce opu?ci? ?ó?ka, z którego na chwil? wsta?em. Ale? si? obaj nakl?li?my, ja po polsku, a on chi?sku (nie, nie rozumia?em ani s?owa, ale na pewno nie ?piewa?). Gdy inne argumenty zawiod?y, spojrza?em mu g??boko w oczy (po tym, gdy ju? si?? zrzuci?em go z ?ó?ka), on obrazi? si?, poszed? i by?o po sprawie. Czasem i tak trzeba. Niestety.

Wieczorem dostajemy si? do Golmud i gdy ju? si? cieszymy, ?e to prawie Tybet, "jeste?my wolni, mo?emy i??", to pojawia si? inny, bie??cy problem - znalezienie noclegu. W Golmud ?aden hotel, poza jednym, którego nie mogli?my znale??, nie przyjmuje obcokrajowców. Wygl?da?o to tak, ?e chodzili?my od jednego hotelu do drugiego, by dowiedzie? si?, ?e tu nocowa? nie mo?emy; gdzie mo?emy - tego nie wiedzia? nikt.

Pó?nym wieczorem trafiamy wreszcie do Golmud Hotel, w którym dwójka kosztuje 85 Y. Na pierwszym pi?trze tego hotelu znajduje si? CITS, gdzie jutro chcemy kupi? bilety do Lhasy. Pokoje s? naprawd? czyste i nawet poleca?bym ten hotel, gdyby nie to, ?e specjalnego wyboru nie ma... Spotykamy tu te? kilku Anglików jad?cych do Tybetu i sp?dzamy pó? nocy razem na gadaniu o Chinach i podró?ach, zaspokajaj?c tym samym g?ód ogl?dania bia?ych twarzy...

10.07

Rano, pe?ni entuzjazmu, idziemy do banku z przygotowanymi kartami kredytowymi i paszportami. Pierwszy po drodze jest bank przemys?owy. Mo?e by?? No chyba tak, bo weszli?my do ?rodka, w ?rodku nawet by? bankomat, tyle ?e popsuty. Trudno - wyci?gniemy z terminala. Pokazuj? wi?c Pani Xing zza okienka moj? Vis?, ona bierze j? i z zaciekawieniem ogl?da... do góry nogami! Wo?a kole?anki, kolegów; teraz wszyscy obracaj? moj? kart? na wszystkie mo?liwe strony, ?miej? si?, sprawdzaj?c jak weso?o odbija ?wiat?o orze?ek w hologramie. Po 10 minutach ogl?dania karty dostaj? j? z powrotem."A pieni?dze?" - "U nas nie mo?na" - zdaj? si? znaczy? wywody chi?skiego bankiera. Trudno, spróbuj? w innym banku. Bank handlowy? Ok? Nie! Sytuacja si? powtarza. Wreszcie, zdesperowany, l?duj? w Bank of China - je?eli nie tu, to nigdzie indziej (co ju? z reszt? wiem). I znowu klapa, tym razem jednak informuj? mnie po angielsku, ?e w Golmud z kart kredytowych korzysta? nie mo?na. Pytam wi?c (jak gdyby by?o ma?o problemów), czy w Lhasie mo?na. Po odpowiedzi ugi??y si? na moment pode mn? nogi. Czy?by LP mia? jakie? z?e informacje? Czy?by co? zmieni?o si? od ostatniego roku? Wymieniam póki co dolary, które mamy, po zabójczym kursie 1 USD=8,0 Y; tracimy na transakcji razem 40 USD. Za czeki podró?ne kurs jest lepszy, co jest absolutnym zaprzeczeniem znanej nam dotychczas praktyki - za gotówk? zawsze p?aci si? lepiej, bo od razu mo?na ni? obraca?. Ale nie w Chinach. Z dr?eniem w g?osie prosz? poznanych dzie? wcze?niej Anglików o pomoc finansow? - brakuje nam blisko 100 USD! Ch?opaki z nieciekawymi minami (kto by takiej nie mia?...) po?yczaj? spor? b?d? co b?d? sum? poznanemu wczoraj Polakowi. Kl?ska!


Do początku

Poprzednia strona
 1 2 3 4 5 6 7 8 9... 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

O tych krajach: Vashisht - wioska niedaleko Manali Ladakh Autostrada do nieba, czyli Manali-Leh Highway   Pozostałe...
Tego autora: W podró?y przez Azj? Turcja w miesi?c

Opracowanie: Mateusz Grzesiak
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 2001-02-06